piątek, 27 marca 2015

ROZDZIAŁ 20



* perspektywa Juss, 20 minut później *

   Siedzieliśmy z Louis'em na łóżku, oglądając telewizję, a dokładniej 4Music i pijąc gorącą ciecz, które doskonale rozgrzewała nasze chłodne ciała. Chłopak jedną rękę trzymał za moją głową, której palce były splecione z moimi. W drugiej dłoni oboje trzymaliśmy kubki. W pewnej chwili zadzwonił telefon bruneta, jednak on go nie odbierał.
- Nie odbierzesz? - zapytałam z ciekawości.
- Nie, niech dzwoni. Zaraz przestanie.
- Odbierz, może to coś ważnego - nalegałam.
- Och, no dobrze - Tommo w końcu uległ. - To Niall. Ciekawe co ten blondas chce - rzucił i odebrał.
- Hej... Już wróciliście?... W domu w Doncaster... Siedzimy z Juss... Nie znasz jej?!... Zapytaj Very... Serio?!!! No to super!... Dzięki, Nara / rozłączył się.
- Mam dobrą wiadomość. Simon przedłużył nam wolne o tydzień - na jego twarzy pojawił się śliczny, szeroki uśmiech.
- Wow. Super - po czym wstałam, podgłośniłam piosenkę "Wiggle" i zaczęłam się wygłupiać. 
Po chwili Louis dołączył do mnie "tanecznym" krokiem.
Zaczęłam twerkować, ale mi nie wychodziło, z czego śmialiśmy się. Tomlinson złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i połozył dłonie w mojej talii. Ja natomiast załozyłam ręce na jego szyję. Brunet przybliżył swoją twarz do mojej do tego stopnia, że czuliśmy swoje oddechy, dotknął czołem mojego i szepnął, patrzą prosto w moje oczy:
- Nie chce mi się wracać do Londynu.
- A nie tęsknisz za chłopakami?
- Tęsknię, ale na razie chcę tu zostać.
- Ja też - zgodziłam się z nim.
- Więc? - Lou podniósł jedną brew.
- ZOSTAJEMY!!! - wykrzyknęliśmy jednocześnie, oddzielając się wzajemnie i ponownie zaczęliśmy nasze wygłupy.

* następny dzień *

Spało mi się cudownie, ale musiałam wstać. Kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam, że... spałam na torsie Louis'a! Byłam także przez niego objęta. Chłopak delikatnie "jeździł" opuszkami palców po moim lewym ramieniu, od czasu do czasu odgarniając z niego moje włosy.
- Louis, ja przepraszam, to nie powinno... - zaczęłam mówić spanikowana, szybko podnosząc się, jednak brunet przytrzymał mnie i przerwał:
- Ale za co? Za to, że spałaś? - zaśmiał się Tommo.
- Za to, że... - nie dokończyłam, bo Lou znowu wszedł mi w zdanie.
- Nie masz za co przepraszać.
- Nie powinnam była tak zrobić - w końcu udało mi się dokończyć moją wypowiedź i ponownie próbowałam zsunąć się z chłopaka, ale znowu zostałam przytrzymana.
- To jest dla mnie zaszczyt - powiedział Louis swoim powalającym głosem, patrząc w moje oczy i gładząc moje ramię.
Szybko zdążyłam zerwać się na równe nogi, po czym rozległo się głośne: "APSIK!"
- ktoś tu chyba będzie chory. Na zdrowie! - uśmiechnął się Tomlinson.
- Przepraszam i dziękuję - również się uśmiechnęłam.
- Wstajemy? - zapytał.
Pokiwałam twierdząco głową. po porannej toalecie i ubraniu się, udaliśmy się do kuchni, gdzie byli mama Lou i Dan.
- Hej Wam - oznajmił im brunet, wchodząc, a następnie podał ojczymowi dłoń na powitanie.
- Dzień dobry - powiedziałam troszkę wstydliwie, ponieważ dopiero pierwszy raz od naszego przyjazdu widziałam Dan'a.
- Jestem Dan - mężczyzna podszedł do mnie.
- Justine - rzekłam, po czym podaliśmy sobie ręce.
- To wy jeszcze nie pojechaliście? - zdziwiła się pani Johannah.
- Zostajemy, bo mam przedłużone wolne. A masz nas już dosyć? - chłopak zaśmiał się.
- No pewnie, że nie. Siadajcie, zaraz będzie śniadanie - odpowiedziała kobieta, rozbawiona żartem swojego syna.

* 2 tygodnie później *

Tydzień temu wróciliśmy z Louis'em z Doncaster, a zaraz po tym umówiliśmy się do kina na dzisiaj na godzinę 15. On naprawdę coś do mnie czuje. W sumie... ja do niego też, ale jeszcze nie jesteśmy parą. Jednak od dwóch dni brunet nie dzwonił do mnie, ani nie pisał. Nie wiedziałam, co się z nim dzieje. Pewnie był zapracowany, bo za kilka dni One Direction znów zaczynają koncerty, lecz tylko po Wielkiej Brytanii i Irlandii. Postanowiłam pójść odwiedzić Lou, tym samym robiąc mu niespodziankę. Zrobiłam lekki make-up (beżowe powieki, tusz na rzęsy oraz błyszczyk na usta), a następnie nałożyłam grubszy, jasnobrązowy sweterek, jasne jeansy i spięłam włosy. Wzięłam jeszcze dwa bilety i pół godziny później byłam już przed willa One Direction. Nadusiłam na dzwonek, a po chwili drzwi otworzył mi Louis.
- Hej - powiedziałam z uśmiechem.
- Ooo, hej - brunet był wyraźnie zaskoczony moją wizytą.
- Nie piszesz, nie dzwonisz, więc postanowiłam wpaść. Pamiętasz, że dzisiaj idziemy do kina? I czy jest to nadal aktualne?
- Dzisiaj?.. Ach... T...tak - Tommo zachowywał się dziwnie. Co chwilę zerkał w stronę salonu.
- Nie przeszkadzam? Mogę wejść? - zapytałam.
Coś mi się tu nie podobało. Louis był małomówny, a zwykle cały czas nadawał.
- T..t..tak, proszę - i ustąpił mi w drzwiach. Niepewnie przekroczyłam próg.
- Ale na pewno nie przeszkadzam? - chciałam się jeszcze upewnić.
- N..n..nie - chłopak nerwowo podrapał się w kark i ponownie zerknął w stronę salonu.
Czułam, że ktoś tam jest.
- Louis, kto to? - w drzwiach pojawiła się...Eleanor?! - Oo, hej Juss! Jak miło mi Cię widzieć - uśmiechnęła się szyderczo.
- Hej - odpowiedziałam chłodno. Na jej widok ciarki przeszły moje ciało, a w oczach pojawiły się łzy. Szatynka podeszła do Tomlinson'a i oparła się o jego ramię.
- Louis'ku, czy Ty się z nią spotykasz? - spytała.
- Co? Ja? Yyy.. Ni... Nie. Nie mam pojęcia, czego ona tu chce - odpowiedział stanowczo i zerknął na mnie.
Stałam jak wryta. Jak on mógł coś takiego powiedzieć?! Czy juz nie pamięta naszego wyjazdu, pierwszego pocałunku albo tylu objęć?! Żołądek podszedł mi do gardła, a do oczu napłynęło coraz więcej łez. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. 
- Nie wiedziałam, że jesteś aż taką świnią!!! Zabierz je sobie! - wycedziłam przez zęby i ściśnięte gardło i wepchnęłam w bruneta nasze bilety do kina, a po moich policzkach spływały strugi słonej cieczy, rozmazującej mój tusz. Popatrzyłam jeszcze w niebieskie tęczówki chłopaka, po czym wyszłam, trzaskając drzwiami.
 
--------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Skarbki Wy moje! Porobiło się, co nie? Tak bardzo Wam dziękuję, za wszystkie komentarze :* Nawet nie wiecie, jak chciałabym Wam podziękować osobiście i Was za to uścisnąć <3 Już wiem, jak się czuje One Direction, kiedy chce każdemu podziękować z osobna, ale nie ma jak. A tak w ogóle nawiązując 1D... Jak się czujecie po odejściu Zayn'a? Bo ja strasznie... Przepłakałam cały wieczór, aż łzy mi się skończyły :( Miejmy nadzieję, że do nas wróci. Musimy teraz wesprzeć pozostałą czwórkę, bo oni też to bardzo przeżywają. Już kończę moją epopeję i przepraszam, że nie dodałam rozdziału tydzień temu, ale nie miałam zbytnio czasu. Pozdrawiam Was, buziaki i do następnej notki :****

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

sobota, 14 marca 2015

ROZDZIAŁ 19



* 2 dni później *

   Układałam swoje ubrania w walizce, kiedy Louis oznajmił mi, że musi mnie zabrać w pewne miejsce i to koniecznie.
- O tej porze? Przecież za chwilę będzie już ciemno.
- Po pierwsze: nie za chwilę tylko za jakieś 2 godziny, a po drugie: nie darowałbym sobie, gdybyśmy tam nie poszli - brunet upierał się na swoim.
- No...dobrze - zgodziłam się.
Chłopak posłał mi buziaka w powietrzu, a ja uśmiechnęłam się do siebie i lekko potrząsnęłam głową.
- To ubieraj się, a ja jeszcze pójdę po gitarę do Lottie - rzucił Lou i wyszedł z pokoju.
Tak jak chciał, tak zrobiłam. Udałam się na dół, włożyłam buty i kurtkę, i czekałam na Tomlinson'a. Po chwili brunet zszedł z gitarą w ręku, oparł ją o ścianę, ubrał się, po czym zarzucił instrument na ramię.
- Lou, gdzie idziemy? - spytałam zdezorientowana, gdyż skierowaliśmy się za dom i szliśmy nie wiem dokąd.
- Zobaczysz - rzekł niebieskooki tajemniczo.
- Wyciągasz mnie o zmroku z domu, ja nie wiem gdzie i nie wiem o co chodzi, a ty mi jeszcze nie chcesz powiedzieć - udałam złą i obrażoną.
- Oj, kochanie - chłopak objął mnie ramieniem, a następnie pocałował w policzek.
- Już jesteśmy na miejscu - oznajmił Tommo po chwili ciszy i przechadzki.
- Co to za las? - zapytałam, rozglądając się dookoła.
- To jest mały zagajnik należący do nas. Znajduje się jeszcze ne naszej posesji - wyjaśnił zafascynowany Louis. - Najładniej jest tu w nocy, kiedy świecą gwiazdy i księżyc. I właśnie dzisiaj zdarzyła się taka okazja.
- Ale cicho... 
Włożyłam ręce do kieszeni kurtki, bo czułam, że robią się one chłodne. Momentalnie zrobiło się ciemno. Na niebie pojawiły się miliony gwiazd, a księżyc niesamowicie oświetlał to miejsce. Podniosłam głowę do góry i z zapałem patrzyłam się w ciała niebieskie. Lubiłam takie chwile. Między mną a Louisem panowała cisza. Po chwili brunet znajdował się tuż za mną. Swoje dłonie również włożył...ale do moich kieszeni, po czym nasze palce splotły się. Poczułam niesamowite ciepło jego dłoni. Tommo bardziej przysunął mnie do siebie - nasze ciała idealnie stykały się - i oparł głowę na moim ramieniu.
- Patrz, spadająca gwiazda - powiedział chłopak szeptem tak, że słowa te bezpośrednio dotarły do mojego ucha. Całą moją osobę przeszedł miły dreszcz.
- Pomyśl życzenie - kontynuował, a nasze palce mocniej splotły się ze sobą. - Pomyślałaś? - spytał niebieskooki po chwili.
Pokiwałam twierdząco.
- I co tam przyszło Ci na myśl?
- Za dużo chcesz wiedzieć - zaśmiałam się. Tomlinson uczynił to samo.
- Chodźmy, usiądziemy sobie - Louis skierował moją osobę w kierunku wyższych pniaczków.


Posłusznie wykonałam jego polecenie. Tommo zdjął gitarę z ramienia i dołączył do mnie. Następnie umieścił instrument na kolanach i zaczął grać i śpiewać, patrząc w moje oczy, "Night Changes". Co chwilę zerkał na mnie. Kiedy skończył, dostał ode mnie głośne brawa, na które szeroko się uśmiechnął.
- Jak długo grasz? - zapytałam.
- Zaczynałem, jak jeszcze chodziłem do szkoły, a potem trochę podpatrzyłem Niall'a i tak to się zaczęło - wyjaśnił.
- Ślicznie. Zagraj coś jeszcze - poprosiłam.
- Once in a lifetime... - Tommo rozpoczął kolejną piosenkę. 
Tym razem także zerkał ne mnie. Gdy padały słowa: "It's sounds like you: When I close my eyes..." Lou na dłużej zatrzymywał swój wzrok na mnie. I ten jego cudowny głos... Lekko uśmiechnęłam się do niego, co chłopak odwzajemnił. Kiedy skończył, pociągnął mnie za rękę tak, że sekundę później siedziałam na jego kolanach.
- Louis, ja Cię poła... - nie dokończyłam, bo brunet położył swojego palca na moich ustach.
- Ale... - spróbowałam ponownie coś powiedzieć, ale na marne, gdyż nagle poczułam czyjeś usta na moich, oddające delikatny pocałunek, który z chęcią odwzajemniłam. Chyba śnię! Louis właśnie mnie pocałował! W moim brzuchu nagromadziło się stado motyli. 
- Ciii - szepnął, gdy "oderwaliśmy" się od siebie. - Jesteś lekka jak piórko.
Uśmiechnęłam się, patrząc w jego cudowne niebieskie oczy. Tomlinson umieścił gitarę na moich kolanach, jedną ręką objął mnie w pasie, ale mimo tego dosięgał do instrumentu i ponownie zaczął grać, śpiewając "Little Things". Podczas tej piosenki nie odrywał ode mnie wzroku. Po zakończeniu, wcale nie zastanawiając się, pocałowałam go w policzek.
- Mmm za co to? - zapytał, podnosząc jedną brew.
- Za wszystko - uśmiechnęłam się, a Louis także zrobił to samo.
- Teraz coś wspaniałego - powiedział i rozpoczął "I'm Yours". Lubiłam tę piosenkę. Zrobiła się wesoła atmosfera, gdyż wcześniej było tak romantycznie. W ogóle całe to wyjście było takie romantyczne i magiczne. Przełamałam się i... dołączyłam śpiewem do bruneta. Kiedy brzmiały słowa: "I'm yours", chłopak zabawnie pochylał głowę w prawą stronę, patrząc na mnie, a ja pokazywałam rękoma na niego (że jestem jego). Dużo śmialiśmy się przy tym.

* perspektywa Louis'a *

Gdy skończyliśmy śpiewać, oznajmiłem dziewczynie:
- Ślicznie śpiewasz. Poza tym mówiłem Ci już o tym, ale się powtórzę.
- Ja?! - zdziwiła się. - Niee.
- Tak, tak. Podobało Ci się? - Justine wciąż siedziała na moich kolanach, tylko gitara stała obok. Wolną rękę położyłem na jej nogach.
- Bardzo.
- Bo wiesz... W to miejsce zabieram tylko najważniejsze osoby - wyjawniłem swój sekret.
Brunetka popatrzyła na mnie pytająco.
- Te, które zajmują szczególne miejsce w moim życiu - wyjaśniłem, zatapiając wzrok w jej zielonych tęczówkach.
Moim wyznaniem chyba zaskoczyłem ją. No ale ja już dłużej tak nie mogę! Z tego co widzę, Juss raczej nie uważa, żebyśmy byli parą, lecz zachowujemy się tak, jakbyśmy nią byli. Chciałbym być z nią w związku, ale... I tu jest jakieś głupie ale, którego nie rozumiem. Dlaczego? Dlaczego wcześniej nie zapytałem się jej czy chciałaby być ze mną? Sam nie wiem. Może dzisiaj mi się uda? No... ale kiedy jestem blisko niej, jej osoba po prostu z wrażenia "ściska" mi gardło, że to pytanie ciężko przeszłoby przez nie. Mój rozum Niejednokrotnie podpowiadał mi, abym spróbował. arozległ się dźwięk mojego telefonu. Wyjąłem go z kieszeni, a na wyświetlaczu było napisane: "MAMA".
- Kto to? - spytała Juss.
- Moja mama - odpowiedziałem i odebrałem. - Hej...Już wracamy...Zaraz będziemy... - po czym rozłączyłem się.
- Pewnie martwi się o nas. Chodźmy już - rzekła Willson.
- Ok. Masz rację. Musimy się jeszcze spakować, bo jutro jedziemy z powrotem - oznajmiłem smutno i niechętnie wstaliśmy, a następnie skierowaliśmy się w stronę domu. Zbiegaliśmy z górki - ja goniłem Juss - kiedy dziewczyna zaczepiła o coś i przewróciłaby się. Na szczęście w porę zdążyłem podbiec i złapałem ją. Staliśmy objęci przodem do siebie.
- Dziękuję - szepnęła i leciutko pocałowała mnie. - Ups, przepraszam - brunetka speszyła się oraz spuściła wzrok, łapiąc się za policzek.
Im więcej się wstydziła i mnie przepraszała, tym bardziej była słodsza. Złapałem ją za podbródek i mocno pocałowałem. Byłem taki szczęśliwy, że w końcu mogłem dotknąć jej ust, spróbować ich niesamowitego smaku.
- Nie masz za co dziękować - uśmiechnąłem się, a następnie objąłem ją w talii, ruszając dalej.
Po 10 minutach byliśmy już w domu.
- Idź na górę, a ja zrobię nam herbatę i zaraz przyjdę - oznajmiłem, po czym udałem się do kuchni.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Skarbki!!! JEST!!!! W końcu mamy TO! :D Zadowoleni? Bo ja osobiście jestem bardzo zadowolona :D Podobał się rozdział? Powiem Wam tylko, że w następnym rozdziale wydarzy się coś, czego na pewno nie spodziewalibyście się w zachowaniu Louis'a. Więcej Wam nie zdradzę :) A więc do następnego :* Opinie zostawcie w komentarzach :) Pozdrawiam i buziaki :******

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

piątek, 6 marca 2015

ROZDZIAŁ 18



     Przestraszyłem się. Nie wiedziałem, co się dzieje. Po chwili dziewczyna wróciła o wiele weselsza.
- Wymiotowałaś? - wypaliłem.
- Nie - zaśmiała się. - Po prostu musiałam trochę pochodzić i jest już mi o wiele lepiej. Czuję, że dokończę płatki i zjem jeszcze kanapkę - po czym ponownie usiadła za stołem.
- Juss, kiedyś to Ty naprawdę doprowadzisz mnie do zawału - zażartowałem, na co brunetka śmiesznie poruszyła brwiami. Posprzątałem po sobie i czekałem jeszcze na Juss; międzyczasie zerkałem na jej osobę.
- Było przepyszne, dziękuję - powiedziała, całując mnie w policzek i wkładając naczynia do zlewu. - Daj, ja pomyję.
- Nie ma mowy. Ty jesteś moim gościem, którego nie mogę zbyt obciążać - zaśmiałem się.
- Wariat - brunetka uczyniła to samo i lekko pstryknęła mnie w nos. - To ja lecę zobaczyć do Doris - i zniknęła mi z pola widzenia.

                                           
                                                        * perspektywa Juss *

Kiedy byłam przy łóżeczku młodszej siostry Lou, usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu i wesołym głosem oznajmia:
- Już jesteśmy!
To była, jak zwykle pełna radości, pani Johannah.
- Hej mamo!
- Dzień dobry! - w tym samym czasie wyszliśmy z brunetem z różnych pomieszczeń i przywitaliśmy się z jego rodzicielką. 
- Hej Wam. Louisku, mam do Ciebie małą prośbę. Przyniósłbyś z mojego samochodu zakupy? Udało nam się z Ernestem zrobić je przy okazji.
- Ok. Już lecę - Tommo wziął kluczyki i opuścił mieszkanie.
Wchodząc do kuchni, zobaczyłam, jak mama chłopaka podgrzewa sobie i Erniemu jedzenie, a przy tym krząta się niespokojnie.
- Może w czymś pomóc? - spytałam nieśmiało, bawiąc się swoimi palcami.
- Przepraszam, ale nie mam już siły. Mogłabyś tutaj pozamiatać? - i usiadła na krzesło, karmiąc brata Lou.
- Dobrze, nie ma problemu - uśmiechnęłam się i natychmiast wzięłam szczotkę, a następnie zaczęłam wykonywać powierzone mi zadanie.
- Dziękuję Ci, Justinko, bardzo mocno. Aż mi głupio wyręczać się Tobą - pani Deakin była troszkę zawstydzona.
- Nic nie szkodzi. Mieszkam sama, więc takie zajęcie nie jest mi straszne. Wykonuję je codziennie - odrzekłam, uśmiechając się.
- Ty, taka młodziutka, mieszkasz sama?! Wiesz, jakie to jest niebezpieczne?
- Zamykam się i nie mam wielkiego strachu.
- Nie mogę na to pozwolić. A jakby coś Ci się stało?! - to wszystko kobieta mówiła z wielką troską. - Muszę poprosić Louis'a...
- O co? - spytał chłopak, wchodząc z zakupami.
- Juss mieszka sama. Odwiedzaj ją i pilnuj, dobrze? - pani Johannah nie dawała za wygraną.
- No pewnie - Tomlinson uśmiechnął się szeroko, zerkając na mnie i puszczając mi oczko, po czym postawił pakunki na blacie. - Mamo, dlaczego Juss zamiata? Przecież równie dobrze ja mogłem to zrobić, a Ty od razu wyręczasz się naszym gościem po tym, co dzisiaj zrobiła.
- Louis, to żaden problem... - nie dokończyłam, bo rodzicielka bruneta przerwała mi.
- Co takiego?
- Doris płakała, a Juss ją ponownie ukołysała. 
Myślałam, że zaraz "się spalę". Czułam, jak się rumienię.
- Naprawdę? - kobieta zdziwiła się, uśmiechając się szeroko. - Pomoc kobiety w domu jest niezbędna, Lou - puściła do syna oczko.
- Skończyłam - oznajmiłam, przerywając im chwalenie mojej osoby.
- Jeszcze raz dziękuję - usłyszałam za sobą, gdyż Tommo, odłożywszy zmiotkę na miejsce, porwał mnie na górę do swojego pokoju.

----------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Misiaki! Już wkrótce coś się wydarzy ^^ :D I jak rozdział? Podoba się? Nic innego nie mogłam wymyślić, a właśnie te wydarzenia były najlepszym pomysłem do wprowadzenia... tego czegoś :D Liczę na Wasze opinie ( wystarczy jedno proste słowo, abym wiedziała, że to czytacie ), które mnie motywują coraz bardziej :) Pozdrawiam i do następnej notki! :* BUZIAKI :***

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA