niedziela, 5 lutego 2017

ROZDZIAŁ 45


* perspektywa Louis'a *

Zmęczony tą całą sytuacją opadłem na fotel. Zamknąłem oczy i starałem się o tym nie myśleć, jednak to nie było takie łatwe.
- Zwariować można z tymi babami - oznajmiłem, głęboko wzdychając.
- Louis, Juss ma rację - powiedziała Veronica.
- Przecież myślałem o niej cały czas! 
- Słuchaj, myśleć a mieć na uwadze to dwa różne pojęcia. Uważam, że Juss ma rację. Gdybyś ją kochał, bardziej uważałbyś na jej bezpieczeństwo.
- Przecież ją kocham! Nie po to o nią walczyłem, aby teraz chcieć ją zabić!
- Powinienieś ją przeprosić i to jak najszybciej - rzekła spokojnie Thirlwall, a ja po prostu zaczynałem wariować.
Pomyślałem chwilę i w duchu przyznałem Veronice rację, po czym prędko pobiegłem na górę, krzycząc na całe gardło:
- Kochanie! Tak bardzo Cię przepraszam! - znalazłszy się na miejscu, oparłem się o futrynę, cicho pukając w zamknięte drzwi. - Wiesz, że nigdy nie pozwoliłbym na to, aby stała Ci się jakakolwiek krzywda. Kocham Cię do szaleństwa! Przy Tobie tracę głowę!

* perspektywa Juss *

Cicho przybliżyłam się do drzwi i tłumiąc śmiech, słuchałam wywodów Lou.
- Złotko, skarbie mój, wybaczysz mi? Kocham... - nie pozwoliłam mu dokończyć, gdyż otworzywszy drzwi, zaczęłam namiętnie całować bruneta, ciągnąc go za koszulkę w moją stronę.
Chłopak umieścił swoje dłonie na mojej talii i zachłannie oddawał każdą moją czułość.
- Wybaczam Ci i więcej tego nie rób, dobrze? - musnęłam jego usta, zakładając ręce za szyję Lou.
- Obiecuję - na twarzy Tomlinson'a zagościł promienny uśmiech. - Jesteś dla mnie wszystkim - po czym mocno przytulił mnie i ponownie zaczęliśmy się całować.

* 2 miesiące później *

- Justine! Chodź szybko! - usłyszałam z dołu krzyk Louis'a, który skądś wrócił.
Szybko zbiegłam po schodach i zatrzymałam się na przedostatnim stopniu.
- Stało się coś? - spytałam przerażona, omiatając wzrokiem poważną twarz mojego chłopaka.
- Pakuj się.
- Słucham?! - czułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła.
- No pakuj się - powiedział rozbawiony brunet.
- Wyganiasz mnie? - byłam zdezorientowana. - Najpierw o mnie walczysz, a potem wyrzucasz z domu na ulicę?
- Nic z tych rzeczy, kotku - chłopak podszedł do mnie, objął w pasie i złożył mały, czuły pocałunek na mojej szyi (stałam wyżej, więc niebieskooki był niżej).-Jakbym Cię wyganiał na bruk, to poszedłbym razem z Tobą. Jedziemy na Ibizę, Misia.
- Że co proszę?! - wykrzyknęłam, prostując się ze zdziwienia.
- Jedziemy na Ibizę. Za 3 godziny mamy samolot, więc pośpiesz się - oznajmił roześmiany Tommo.
- A Ty? Jesteś spakowany?
- Od wczoraj - rzekł Tomlinson z łobuzerską miną.
- Louis! Dziękuję! Kocham Cię, mój wariacie!!! - pisnęłam i wskoczyłam na niego, oplatając jego biodra nogami, po czym zaczęłam go całować. Brunet przytrzymał mnie, a następnie kilka razy obrócił nas o 360 stopni.
- Ja Ciebie bardziej. Leć się zbierać. Czy mam Ci w tym pomóc? - Lou poruszał zabawnie brwiami, na co ja roześmiałam się.
- Chętnie - zgodziłam się, przygryzając dolną wargę i chłopak zaniósł mnie na górę.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, Louis odstawił mnie na ziemię, po czym podszedł do szafy. Otworzył ją, założył dłonie na biodrach i stał, nic nie robiąc.
- Kochanie, o ile dobrze pamiętam, miałeś mi wybrać coś odpowiedniego, a teraz co ja widzę? - zniecierpliwiłam się, udając oburzenie.
Brunet odwrócił się do mnie, a następnie oznajmił z powagą:
- Wiesz, skarbie... Nie ma tutaj odpowiedniego stroju dla Ciebie. Najlepiej wyglądasz bez - niebieskooki wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu.
- Głupek! - i rzuciłam w niego poduszką.

* 2 godziny później *

- Juss, pospiesz się! Taksówka już czeka! - ponaglił mnie Tommo, gdy poprawiałam ostatnie detale w łazience.
Szybko wybiegłam z pomieszczenia i pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Mój chłopak wziął nasze walizki i zaniósł je do bagażnika taksówki.
- Udanego wyjazdu i miłej zabawy! - rzucił na odchodne Liam i pomachał nam.
- Dzięki! - odkrzyknęliśmy i odwzajemniliśmy gest, po czym wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na lotnisko.
Po przybyciu na miejsce odnieśliśmy nasze bagaże na taśmę prowadzącą je do samolotu, a sami udaliśmy się do odprawy. Kiedy było już po wszystkim, zajęliśmy wyznaczone miejsca w samolocie.
- Jak samopoczucie, skarbie? - zapytał Tomlinson, splatając nasze palce, wcześniej dając mi buziaka w policzek.
- Strasznie gorąco - zaśmiałam się, na co brunet zareagował tak samo.
Nagle w głośnikach rozległ się komunikat o zapięciu pasów bezpieczeństwa i wystartowaniu maszyny. Wszyscy pasażerowie wykonali polecenie, po czym wzbiliśmy się w górę w obłoki chmur.
- Ibizo, nadchodzimy! - roześmiałam się i pocałowałam mojego chłopaka.
_________________________________________________________________
Hejka naklejka! Oto obiecany kolejny rozdział :) Jak wrażenia? Według mnie szału nie ma, taki normalny, zwykły... :D Jak sądzicie? Czy to będą zwykłe, czy niezwykłe wakacje? Wydarzy się coś czy jednak nie? Z chęcią się dowiem, co chodzi Wam po głowie :D Następne rozdziały za tydzień, więc do następnej notki :* Buziaczki :* ♥ Uwielbiam Was! :D

sobota, 4 lutego 2017

ROZDZIAŁ 44


**********

- Słońce, pamiętasz, jak wtedy lekarz mówił, że jeszcze z miesiąc i mogłabym całkiem przestać miesiączkować, bo mój organizm był podupadły? - zapytałam Lou, wsiadłszy do samochodu.
- Owszem, pamiętam. To były okropne słowa.
- Tak, to prawda. Ale dzisiaj powiedział, że jest już o wiele lepiej, że znowu rozwijam się poprawnie i że przy kolejnej wizycie będę w pełni swoich sił - zadowolona jak dziecko mówiłam to na jednym tchu, a brunet chłonął każde moje słowo z radością w oczach i uśmiechem na ustach.
- Strasznie się cieszę, że zgodziłaś się na tę terapię dla mnie, dla nas, a przede wszystkim dla siebie - chłopak pocałował mnie i pozapinawszy pasy, ruszyliśmy do domu.
Po drodze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmiejąc się przy tym wniebogłosy.
- On jedzie jak śledź - Tommo wskazał ruchem głowy na wolno jadący przed nami samochód.
- Fakt, wlecze się niesamowicie, ale poczekajmy jeszcze. Może za chwilę przyspieszy - starałam się uspokoić napalonego na wyprzedzanie Louis'a.
- Nie będę marnował paliwa na takiego palanta - oznajmił brunet stanowczo i z dużą ilością gazu zaczął mijać auto przed nami.
Pedał przyspieszenia dotykał chyba podłogi, gdyż chłopak gnał jak szalony. Nie było tak kolorowo, jak mu się wydawało. Z przodu jechało jeszcze więcej samochodów.
- Louis, uważaj!!!! - krzyknęłam na widok rozpędzonego z naprzeciwka tira i zakryłam oczy dłonią. Wiedziałam, że już po nas.
- Spokojnie - usłyszałam opanowany, lecz nerwowy głos Tomlinson'a i po chwili raptownie skręciliśmy w jakąś boczną drogę. 
Lou zatrzymał auto na poboczu, a ja otworzyłam oczy. Spojrzałam na mojego chłopaka - był spocony, głowę miał opartą o zagłówek, pocierał twarz dłońmi i głęboko, a zarazem szybko oddychał. Podobnie jak ja.
- Daleko jeszcze do domu? - zapytałam drżącym głosem. Cała się trzęsłam. Mało brakowało, a zginęlibyśmy przez głupotę "kochającego" mnie Louis'a.
- Około 3 km - wyjaśnił zdyszany.
- Ok. W takim razie idę na piechotę - oznajmiłam, otwierając drzwi.
- Za chwilę ruszymy.
- Nie zamierzam jechać z takim kierowcą jak Ty!
- Przecież nas uratowałem! - brunet podniósł ton.
- Nie musiałbyś nas ratować, gdybyś nie wyprzedzał tego gościa!
- Ale przynajmniej nie stoimy w tych korkach!
- Jedźmy już! Nie mam ochoty z Tobą dyskutować.
- Przed chwilą mówiłaś, że pójdziesz pieszo i nie pojedziesz ze mną - niebieskooki zaczął się drażnić.
- Nie rozumiem,dlaczego żartujesz z takiej sytuacji! Jedź! - rozkazałam.
Moja cierpliwość do niego powoli kończyła się. Zapięłam pasy i przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem.
- Już jesteśmy na miejscu. Zadowolona? - zapytał, gasząc auto przed bramą.
- Bardzo. Nie spodziewałam się, że możesz być aż tak nieodpowiedzialny! - wykrzyknęłam i wysiadłam na zewnątrz, po czym skierowałam swoje kroki do domu. Louis uczynił to samo.
- Ale żyjemy, tak?! I to jest najważniejsze! - nasza kłótnia przeniosła się wraz z nami do przedpokoju.
- Ale mogliśmy już nie żyć! Tam był zakręt, a na zakręcie nie wyprzedza się kogoś jak wariat! Zawsze trzeba brać pod uwagę to, że ktoś może jechać z naprzeciwka!
- Wiem to! Nie musisz mnie uczyć!
- Skoro wiesz, to po jakiego grzyba wyprzedzałeś?! - nie dawałam za wygraną.
- Weź się, dziewczyno, już ogarnij! - wrzasnął.
Byliśmy tak zajęci naszą "spokojną rozmową", ze nie zauważyliśmy siedzących w salonie przyjaciół: Veronicę, Niall'a, Liam'a i Zayn'a. Przyglądali się nam i od czasu do czasu "wysyłali" sobie jakieś spojrzenia. Wszystko słyszeli. Oparłam się o futrynę i spuściłam głowę. Chłopak wciąż stał w tym samym miejscu z rękami na biodrach.
- O co poszło? - zapytał Zaza.
- Wasz oto serdeczny kolega, Louis Tomlinson - wskazałam na niego - tak wyprzedzał samochód, że mało brakowało a wjechałby w rozpędzonego tira. Gdyby nie boczna droga i jego opanowanie, mogłoby nas już tu nie być.
- Zamknij się w końcu, ok?! - brunetowi puściły nerwy. - Będziesz teraz wszystkim rozpowiadała, co zrobiłem?! Mam Cię już dosyć!!!
- Żebyś wiedział! Będę mówiła o tym wszystkim, aby nie popełniali tego samego błędu co Ty i chociaż trochę mieli na uwadze bezpieczeństwo swojej dziewczyny! I licz się ze słowami! - krzyknęłam na niego. - Na pewno nikt nie mówi do swojej laski "Zamknij się!"!!!
- Juss, przecież miałem Cię na myśli, bo Cię kocham - powiedział Tommo spokojniej.
- Nie, Louis. Nie. Gdybyś mnie kochał, nigdy nie zrobiłbyś tego - popatrzyłam mu głęboko w oczy, a następnie odwróciłam się na pięcie i pobiegłam na górę do naszego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zamknąwszy oczy, odtwarzałam ciągle tamte wydarzenia. Myśl o tym, że moglibyśmy już nie żyć, nie mieściła mi się w głowie. Po prostu jeden wielki koszmar.
_________________________________________________________________
Hej Miśki! Powracam z nowym rozdziałem? Jak myślicie: Juss przebaczy Lou i wygra miłość czy jednak z nim zerwie i zostawi tego "wariata"? Z chęcią poznam, co myślicie :D Chciałabym również podziękować za miłe słowa, które słyszę od Was na temat tego opowiadania. Są one dla mnie wielką motywacją, że gdybym miała czas, to od razu udostępniłabym Wam wszystkie rozdziały :D Nowa notka powinna pojawić się już jutro po południu ;) zatem do jutra :* Buziaki ♥

niedziela, 29 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 43


* ok. 2 tygodnie później *

- Pamiętacie, jak graliśmy w nogę i wtedy Niall potknął się o własne nogi i wywinął orła? - Harry zachodził się śmiechem, a wszyscy, co siedzieli przy kuchennym stole, głośno ryknęli.
- Ha ha ha bardzo śmieszne - blondyn przewrócił oczami, a po jego zachowaniu widziałam, że zamierza odwdzięczyć się Styles'owi. Odwróciłam się przodem do kuchenki i wyciągnęłam kolejnego naleśnika z patelni. Niespodziewanie obok mnie pojawił się Lou i objąwszy mnie w pasie, pocałował w policzek.
- A pamiętacie, jak na koncercie Hazza dostał stanikiem w głowę? - Horan wybuchnął swoim charakterystycznym śmiechem, a reszta za nim. Wszyscy byli w wesołym nastroju tylko nie ja.
- Owszem, pamiętam. Nawet ładny był. Na obu miseczkach były namalowane zielone oczy. Idealnie pasowałby do Juss - powiedział loczek z udawaną powagą. Zanim Tommo zareagował na komentarz przyjaciela, odwróciłam się dość błyskawicznie i wybuchnęłam:
- Odczep się, Harry, ok??!!
Kiedy zerknęłam w bok, zauważyłam, że mój chłopak wkłada palca w słoiczek dżemu.
- Weź stąd te paluchy!!! - krzyknęłam, uderzając go po nich.
- Juss, co Ty taka wściekła? - zapytał Liam.
- Pewnie mamy okresik - Harry ukazał swoje dołeczki.
Tego było już za wiele. ostro popatrzyłam się w oczy Styles'a i stanowczo wycedziłam przez zęby:
- A właśnie się spóźnia.
Po moim wyznaniu wszyscy zamilkli, a Perrie ledwo nie wypluła jedzenia z ust i utkwili swój wzrok we mnie.
- Brawa dla Louis'a! - ciszę przerwał Zayn, jako jedyny bijąc brawo. Przestał jednak, gdy Edwards kopnęła go w nogę pod stołem. Postawiłam talerz z naleśnikami na stole i chciałam już wyjść, ale Louis złapał mnie za nadgarstki.
- Juss? - spojrzałam w jego niebieskie tęczówki. - Naprawdę Ci się spóźnia?
Czułam napływające łzy do moich oczu.
- Tak - szepnęłam i jak najszybciej udałam się do łazienki.

 * perspektywa Veronici *

Gdy Juss wyszła z kuchni, w pomieszczeniu od razu rozległ się głos Hazzy:
- Louis, dlaczego nic nam nie powiedziałeś?
- Uuu, Tommo zbladł, więc na pewno coś zmajstrował - zaśmiał się Liam i przybił ze Styles'em żółwika.
- Chłopaki, uspokójcie się! - podniosłam głos. - Mielibyście trochę powagi! Louis, czy Ty na pewno nic nie wiedziałeś? - zwróciłam się do stojącego nieruchomo przy blacie bruneta.
- N..Ni...Nie - wydukał, pocierając się o czoło. - Juss nic mi nie mówiła.
- Ja idę zobaczyć, co się dzieje, a Wy macie Juss przeprosić - spojrzałam na nich znacząco i udałam się pod drzwi łazienki.
- Misia, mogę? - zapytałam, pukając lekko, lecz przyjaciółka nie odzywała się.
Do mojej głowy przychodziły różne myśli. Spróbowałam nacisnąć na klamkę i kiedy to zrobiłam, drzwi otworzyły się. Zastałam zapłakaną brunetkę siedzącą na podłodze obok umywalki. Podeszłam do niej i kucnęłam naprzeciwko. 
- Juss, czy Ty jesteś w ciąży? 
- Nie wiem - powiedziała przez łzy.
- Jak długo Ci się spóźnia?
- Tydzień. Wcześniej miałam regularne, ale ostatnim razem okres trwał krótko. Jakieś dwa dni - wyjaśniła, pociagając nosem.
- Robiłaś test ciążowy? - spytałam.
- Nie, bo nie mam.
- To ja Ci dam swój. Kupiłam kiedyś dwa w razie czego - uśmiechnęłam się, aby dodać dziewczynie otuchy i podałam jej wspomnianą rzecz, wyciągnąwszy ją wcześniej z kosmetyczki. - Ja wyjdę, Ty zrób, a potem mnie zawołasz, ok?
- Veronica - Willson przytrzymała mnie za rękę, kiedy skierowałam się do wyjścia. - Boję się. Louis się wścieknie, gdy okaże się, że...
- On nie jest taki. Na pewno ucieszyłby się, gdyby został ojcem - uścisnęłam jej dłoń. - Rób już ten test. Im szybciej będziesz wiedziała tym lepiej.
- Dziękuję - Juss wstała, przytuliła mnie, po czym wyszłam, z powrotem udając się do kuchni.

* perspektywa Juss *

Po zrobieniu testu, nie od razu sprawdziłam wynik. Chciałam, aby była przy mnie Vera, żebym w razie czego mogła mieć w niej wsparcie.
- Veronica! - krzyknęłam, a gdy Thirlwall przychodziła, postanowiłam wyjrzeć za drzwi.
- Vero - nie dokończyłam, ponieważ przed łazienką ze skrzyżowanymi rękami chodził Louis.
- Kochanie, już zrobiłaś? - zapytał, podchodząc do mnie.
- Tak - szepnęłam.
- I co?
- Nie jestem w ciąży - oznajmiłam, spoglądając na wynik.
Tommo przytulił mnie i pocałowawszy w czoło, powiedział cicho:
- Zobaczysz, w przyszłości zostaniemy rodzicami. Teraz się nie udało, ale następnym razem się uda. Już się o to postaram. 
- Myślałam, ze będziesz zły na wieść o ciąży - wyznałam zawstydzona.
- Oj Ty mój głuptasku - chłopak musnął moje usta, objął mnie ramieniem i w takiej pozycji dołączyliśmy do reszty. 
- I co? I co? - od razu na nasz widok rozległy się pytania.
- Nic. Widocznie fałszywy alarm. Nie jestem w ciąży - ogłosiłam wszystkim.
- To dlaczego Ci się spóźnia? - dopytywał Niall.
- Może Twoje problemy z odżywianiem mają na to wpływ - zagadnęła Perrie.
Wzruszyłam tylko ramionami, po czym zwróciłam się do Tomlinson'a:
- Skarbie, czy zapisałeś mnie na terapię?
- Tak. Pierwszą wizytę masz w piątek.
- Juss - Harry wstał z miejsca i chrząknąwszy, podszedł do mnie - w imieniu wszystkich tu zgromadzonych chciałbym Cię bardzo przeprosić za nasze zachowanie wobec Ciebie. Wybaczysz nam?
- Pewnie. Z kim miałabym się przyjaźnić ja nie z Wami? - uniosłam jedną brew i przytuliłam się najpierw z loczkiem, a potem z resztą.
_________________________________________________________________
Witajcie! Oto i obiecany kolejny rozdział :D I jak wrażenia? Chcielibyście, żeby Juss była w ciąży czy jednak nie? Jutro do szkoły, strasznie mi się nie chce.... No nic, nie zanudzam :* Byłabym wdzięczna, gdybyście zostawili swoją opinie w komentarzu :* Do następnej notki. Postaram się ją dać za tydzień na weekendzie ♥ buziaki :* 

sobota, 28 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 42


* następny dzień, ranek *

Obudziłam się wtulona w umięśniony tors bruneta, który obejmował mnie swoimi silnymi ramionami. Lekko podniosłam głowę, by zobaczyć, czy śpi. Widać było, że Louis "odpłynął bardzo daleko". Powoli wyswobodziłam się z jego objęć i po cichu wstałam z łóżka. Po całym dywanie poniewierały się nasze ubrania rozrzucone poprzedniej nocy. Szybko nałożyłam na siebie czystą bieliznę, krótkie dżinsowe spodenki i kremową przewiewną bluzkę, po czym uporządkowałam nasze ciuchy z podłogi. Przez ten czas mój chłopak nie otworzył nawet powieki, spał jak zabity. Związałam włosy w bezładnego kucyka i udałam się do łazienki, aby przemyć twarz i lekko nałożyć tusz na rzęsy. Następnie poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Przyrządziłam owsiankę, nalałam sok pomarańczowy i zaczęłam spożywać ją w spokoju. Po chwili miałam towarzystwo w osobie Perrie.
- Hej! Co tak wcześnie? - zapytała blondynka, siadając naprzeciwko mnie z kubkiem kawy.
- A która godzina?
- Dopiero 8.30. Wszyscy jeszcze śpią.
- Nie wszyscy. My nie śpimy - roześmiałam się, na co Edwards zareagowała tak samo.
- No tak.
- Pezz, czy wczoraj wieczorem chłopcy też gdzieś wyszli? - spytałam nieśmiało, gdyż wczorajszy wypad Lou do pubu niepokoił mnie.
- Raczej nie. Nie wydaje mi się. Zayn cały czas był ze mną i nic nie wspominał o jakimś wyjściu - odpowiedziała. - A coś się stało?
- Nie, nic ważnego. Chociaż... Tak, stało się. Louis wczoraj w nocy wrócił pijany. Dowiedziałam się tylko, że był sam w pubie. Nie wiem tylko dlaczego.
- Nie mam pojęcia - Perrie rozłożyła bezradnie ręce. - Po prostu zapytaj go o to dzisiaj.
- Tak zrobię - oznajmiłam, wstając, a następnie włożyłam brudne naczynia do zmywarki. - Dziękuję. No dobra, ja wychodzę.
- Ale gdzie? - spytała, przeżuwając kawałek ciasteczka zbożowego.
- Na spacer. Muszę przemyśleć pewne sprawy. Pa - cmoknęłam ją w policzek.
- Powiedz, dokąd idziesz. Bo co mam odpowiedzieć Louis'owi, gdy zapyta, gdzie jesteś?
- A... Louis'owi... jestem nad stawem - rzekłam i wyszłam.
Po drodze kupiłam kilka bułek, aby móc nakarmić kaczki, które tam pływają. Usiadłam wygodnie na trawie tuż przy samym brzegu i raz po raz rzucałam kawałki pieczywa do wody. W głowie kłębiły mi się myśli: pierwsza - dlaczego Lou poszedł sam do pubu i się upił?, druga - Czy Louis pamięta to, co zaszło między nami zeszłej nocy, mimo że był pijany?, trzecia - Czy potrafię lub potrafiłam wystarczająco zadowolić Louisa? A może El była o wiele lepsza? Te pytania jak na złość nie chciały opuścić mojego rozumu. Jeśli Tommo nie będzie pamiętał naszej wspólnej nocy, to już po mnie. Jeszcze bardziej się załamię i żadna terapia mi w tym nie pomoże. Jednak ogrzewające mnie słońce i lekki wiatr sprawiły, że mimowolnie uśmiechnęłam się na myśl ostatnich wydarzeń. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej, oplotłam je rękoma, oparłam na nich brodę i wciąż myślałam. Dlaczego życie musi być takie skomplikowane? Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam głowę tam, skąd dochodził głos. To Louis biegł w moją stronę, machając do mnie. Odwzajemniłam gest.
- Hej skarbie. Cały ranek Cię szukałem, aż dopiero Perrie powiedziała mi, gdzie jesteś - mówiąc to, mój chłopak łapał powietrze między każdym słowem. 
Gdy chwilę odetchnął, pocałował mnie gorąco na powitanie, po czym usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Jak główka? Nie boli? - zapytałam słodkim głosem, uśmiechając się zadziornie.
- Czuję, że za chwilę mi pęknie. Ale ból powoli mija, bo znalazłem Ciebie - brunet przechylił mnie na bok, a następnie pocałował mnie ponownie, powoli zsuwając się do mojej szyi.
- Louis - powiedziałam, gdy nie przestawał, lecz on tylko mruknął "mhmmm" pod nosem i kontynuował swoją czynność.
- Louis! - krzyknęłam, na co chłopak natychmiast oderwał się ode mnie.Tym razem podziałało.
- Kochanie, nie krzycz tak, bo mi głowa odpadnie - Tomlinson złapał się za bolące miejsce i zrobił kwaśną minę.
- Przepraszam - zaśmiałam się cicho. - Skarbie, czy... czy Ty pamiętasz, co wydarzyło się ostatniej nocy? - spytałam w końcu, bo ta myśl doprowadzała mnie do szału.
- Masz na myśli nasze współżycie czy mój wypad do pubu? - brunet podniósł jedną brew, a ja ucieszyłam się w duchu, nie ujawniając tego na zewnątrz.
- To pierwsze - wyjaśniłam.
- Jak mógłbym nie pamiętać? Juss, to było cudowne! - Lou złapał mnie za ręce i popatrzył głęboko w oczy. - Nigdy nie doznałem takiego uczucia jak wczoraj ani nie byłem tak szczęśliwy jak teraz. Jesteś niesamowita. Kocham Cię - chłopak podniósł moją dłoń i pocałował ją. 
Czułam, że na moje policzki wpływa czerwony rumieniec. Jego oczy błyszczały z radości, a ta niebieskość rozpływała się w iskierkach. Po tych słowach poczułam wielką ulgę, jakby kamień spadł mi z serca. Dostałam odpowiedź aż na dwa męczące mnie pytania. W środku byłam cała w motylkach. A jednak nie zapomniał.
- Ja Ciebie też kocham - szepnęłam i złożyłam pocałunek na jego ustach. - Lou, dlaczego wczoraj się upiłeś?
- Po Twoim wyznaniu o odchudzaniu i o Twoich myślach, że się Ciebie wstydzę, stwierdziłem, że to wszystko przeze mnie. Poszedłem więc do baru i lałem w siebie co było pod ręką: raz wódkę, raz piwo. Do tego fajki. Mnóstwo fajek. Chciałem zapić to, że jestem takim idiotą, draniem, palantem, że doprowadziłem Ciebie i twoje zdrowie do takiego stanu.
- Kochanie, to nie przez Ciebie - moje oczy zaczynały robić się wilgotne - tylko przez moją głupotę. Nie obwiniaj się, proszę. I wcale nie jesteś draniem, idiotą, palantem. A nawet jakbyś był, to i tak kochałabym Cię za to, rozumiesz? - zatopiłam mój wzrok w jego niebieskich tęczówkach.
Na moje słowa Tommo uśmiechnął się. Zauważyłam, że wzruszył się. 
- Dziękuję za wszystko. Kocham Cię, Juss. Jesteś całym moim światem, bez którego nie umiem i nie umiałbym żyć - najpierw nasze wargi lekko dotknęły się, a potem złączyły się w idealną całość.



- Idziemy? - zapytał Louis, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
Pokiwałam twierdząco głową, po czym wstałam przy pomocy wyciągniętej dłoni chłopaka. Brunet objął mnie w talii, a po chwili dźgnął palcem w żebra.
- Eeejjj!!! - udałam oburzenie, a następnie odwdzięczyłam mu się kuksańcem w bok.
- Wcale nie bolało - Tomlinson uśmiechnął się łobuzersko, a potem ponownie mnie pocałował. 
_________________________________________________________________
Hej Misie! Oto i kolejny rozdział :D Mam nadzieję, że nie jest zły, chociaż teraz już nie myślę i nie chce mi się wszystkiego. Powrót do szkoły mnie przytłacza... No nic, jeśli dobrze pójdzie to następny rozdział może nawet i dzisiaj a jak nie to jutro na pewno :D Zatem do następnej notki. Buziaki ♥ :* 

wtorek, 24 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 41


Z salonu wybiegli chłopcy. Zayn od razu podbiegł do swojej dziewczyny i pocałował ją, natomiast Harry zdziwił się na widok swojej kuzynki. Podczas ich "powitań" usiadłam na małej szafce na letnie buty, na chwilę ukrywając twarz w dłoniach.
- Martha, co Ty tutaj robisz? - zapytał loczek przytulając ją.
- Przecież studiuję w Londynie - zaśmiała się brunetka.
- No to to wiem. Nie zapomniałem. Ale co robisz tutaj teraz?
- Przyprowadziłam Juss - po tych słowach wszyscy popatrzyli się na mnie, zamilkłszy. Czyżby Pezz miała rację, że z każdym dniem staję się bardziej niewidoczna? Przeleciałam wzrokiem po wszystkich i natknęłam się na wzrok Tomlinson'a. Od dłuższej chwili chłopak stał oparty o poręcz od schodów i patrzył się na mnie. Jego wzrok był poważny i zmartwiony. Nawet nie podszedł do mnie i nie zapytał się czy wszystko dobrze. Na pewno był zły. Nerwowo zakaszlałam i jak najszybciej pobiegłam na górę do naszego wspólnego pokoju. Gdy się tam znalazłam, od razu rzuciłam się na łóżko, ukrywając twarz w poduszkę. Nie zapalałam nawet światła bo po co? W moich oczach kumulowały się łzy. Po paru minutach usłyszałam rozmowę dobiegającą z dołu. W całym domu panowała cisza. Pomału podeszłam do drzwi i je uchyliłam, aby lepiej słyszeć głosy. Załapałam się tylko na końcówkę tej konwersacji.
- Loui, ja nie wiem na co Ty czekasz. Czy nie widzisz, że z Juss jest coraz gorzej?! - Harry mówił podniesionym tonem do Tomlinson'a.
- Widzę, ślepy nie jestem. Ale co ja mam z tym zrobić?!
- Na Twoim miejscu już dawno zapisałbym ją na jakąś terapię - "Co?! Terapia?! Aż taką nienormalną ze mnie robią?! Co to to nie! NIGDY!" - pomyślałam. - Tommo, Juss to Twoja dziewczyna, która stopniowo znika! Chodzi jak blada jak cień z podkrążonymi oczami - kontynuował Styles, przejmując górę nad moim chłopakiem. - Lepiej działaj teraz, zanim będzie za późno, bo jeśli nie to ja sam to załatwię.
- TY?! Kochasz się w Juss, prawda?! - podniósł głos Lou.
- Nie, ale ona jest dla mnie jak młodsza siostra.
- OK. Idę z nią porozmawiać - oznajmił brunet i już słyszałam jego kroki po schodach.
Szybko zamknęłam drzwi i ponownie położyłam się bokiem na łóżku. Po chwili w pomieszczeniu zapaliło się światło, co oznaczało, że Tomlinson już tu jest. Natychmiastowo zmieniłam pozycję na siedzącą i podciągnęłam kolana pod brodę.
- Proszę, tylko mnie nie bij - załkałam, widząc, że chłopak przybliża się do mnie i ukryłam twarz w kolanach.
- Kochanie, co Ty mówisz? Nawet nie pomyślałem o tym, żeby Cię uderzyć i nigdy bym tego nie zrobił - Lou usiadł na brzegu łóżka i pogładził mnie po dłoni.
Popatrzyłam się na niego. Tommo miał zaczerwienione oczy. Czyżby płakał?
- Louis, najlepiej będzie jak się rozstaniemy, a Ty zapomnisz o mnie raz na zawsze - zaszlochałam, mówiąc to, czego najbardziej w świecie nie chciałam zrobić.
- Juss, dlaczego chcesz zakończyć nasz związek?! - oczy bruneta zaszkliły się.
- Jestem dla Ciebie tylko ciężarem - pociągnęłam nosem, bawiąc się palcami. - Cały czas coś mi jest, a Ty zamiast czerpać życie, masz mnie na głowie i moje problemy. Ja tak nie chcę, Lou, rozumiesz? Bądź szczęśliwy beze mnie.
- Ale Juss! Przecież to właśnie TY najbardziej mnie uszczęśliwiasz i nadajesz mojemu życiu sens! - Tommo pogłaskał mnie po włosach. - Nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak teraz, z Tobą - po tych słowach nie hamowałam już łez, które ciurkiem leciały po moich policzkach. - Ja Ci pomogę z tego wyjść, rozumiesz? Zapiszę Cię na terapię i wszystko wróci do normy.
- Nie pójdę na żadną terapię - szepnęłam stanowczo. 
- Skarbie, coraz częściej słabniesz. Wiesz, że ta choroba, którą możesz mieć jest niebezpieczna a wręcz śmiertelna. Nie po to o Ciebie walczyłem, aby ponownie Cię stracić. Nigdy więcej na to nie pozwolę - chłopak złapał mnie za policzki, a ja kciukiem otarłam łzy z jego twarzy. - Musimy porozmawiać.
- Przecież rozmawiamy - uśmiechnęłam się słabo, na co Lou również uśmiechnął się.
- Powiesz mi, dlaczego się odchudzasz? - zapytał, a raczej stanowczo oznajmił.
Powoli kiwnęłam głową. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam swoją opowieść:
- Od kilku lat mam obsesję na punkcie swojej wagi i swojego wyglądu. Zaczęło się to, kiedy oglądałam Wasze występy z koncertów. Powód może być głupi, ale na początku to Wasze nogi stały się przyczyną tego. Potem sprawdziłam, ile ważycie, Wasze BMI i kiedy okazało się, że są większe niż moje, byłam trochę spokojniejsza. Niestety nie na długo... Przecież Wy jesteście chłopakami a ja dziewczyną! Na "moją trasę" weszły dziewczyny z Little Mix, szczególnie Perrie i Jade. I ponownie zaczęło się sprawdzanie ich wag i BMI. Gdy okazało się, że Pezz i Jade ważą mniej ode mnie, postanowiłam wziąć się za siebie. Chciałam schudnąć do wagi Perrie i być tak jak ona. Kiedy mi się udało ważyć nawet o 1 kg mniej od niej, byłam przeszczęśliwa. Wtedy mogłam mieć pewność, że wyglądam tak jak ona. Potem podobnie było z Eleanor, jednak nie ważyłam tyle co ona. Stąd się wzięło moje odchudzanie: chciałam po prostu być jak Pezz lub El. No a kiedy powiedziałeś tamte słowa - w tym momencie łza spłynęła mi po policzku. Louis otarł ją wierzchem dłoni i złapał mnie za rękę - pomyślałam, że wstydzisz się takiego wieloryba jak ja i całkiem się załamałam. I tak ciągnie się do tej pory. 
Tommo słuchał uważnie przez cały czas, raz po raz kiwając głową na znak zrozumienia. Po chwili zastanowienia brunet  pociągnął mnie za rękę pod lusterko. Stanął za mną i kazał mi podnieść bluzkę do góry. Zdezorientowana zrobiłam to, co chciał. Kiedy zobaczyłam swoje ciało, pomyślałam, jaka jestem obrzydliwa i jaka gruba. Fuj!
- A teraz patrz - powiedział Louis i objął mnie dłońmi w talii. Jego palce bez problemu dotknęły się opuszkami ze sobą na moim brzuchu. Pod wpływem dotyku chłopaka poczułam przyjemne dreszcze na sobie. - I Ty twierdzisz, że jesteś gruba. Jak Cię obejmuję, czuję jeszcze luz. Twoja talia jest taka - Tommo pokazał mi jej wielkość, gdy ściągnął z niej dłonie. Następnie obrócił mnie przodem do siebie, złapał za policzki i patrząc głęboko w oczy, powiedział:
- Juss, ja nie kocham Perrie, a tym bardziej Eleanor. Ja kocham TYLKO CIEBIE. To Ty nadajesz mojemu życiu sens. Proszę, bądź sobą i naśladuj je. Chcę mieć przy sobie Justine Willson i nikogo więcej.
Spojrzałam w śliczne, niebieskie oczy Lou. Były zaszklone tak samo jak moje. On naprawdę mnie kocha, a ja go ranię. Muszę wziąć się za siebie, bo coraz ciężej mi z tym żyć.
- Louis? - zapytałam nieśmiało po chwili.
- Tak, skarbie?
- Czy... czy jeśli będę potrzebowała pomocy, to tak jak mówiłeś, pomożesz mi?
- Oczywiście! Jesteś dla mnie najważniejsza - mój chłopak pocałował mnie w czoło. 
- Więc.... chcę iść na terapię - oznajmiłam, czym wywołałam szeroki uśmiech na zapłakanej twarzy Tomlinson'a. 
- Dziękuję!!! Kocham Cię - po czym złączyliśmy nasze usta w pocałunku. - Jutro zadzwonię do tego ośrodka, a teraz chodź, zjesz troszkę pizzy, bo została.
- Kochanie..., a mogę zjeść płatki na mleku zamiast pizzy? - poprosiłam.
- No... dobrze - brunet wziął mnie za rękę i zeszliśmy na dół do kuchni.

* godzina 1.30 *

Spałam na boku w najlepsze, gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Był to Louis. Poszedł gdzieś wieczorem, nie mówiąc mi dokąd. Wraz z jego przyjściem rozległ się zapach alkoholu i papierosów. Otworzyłam oczy, lecz nie zmieniałam pozycji. Słuchałam, co wydarzy się dalej. Mogłam się domyślić, że Tommo o coś zaczepił lub w coś stuknął, ponieważ z jego ust wydobył się szereg przekleństw. Albo był na jakieś imprezie, albo nieźle zabalował z chłopakami. Czułam, że przy łóżku Tommo ściągnął spodnie oraz bluzkę, a po chwili położył się obok mnie. Nikotyna i alkohol jeszcze bardziej się rozprzestrzeniły w powietrzy koło mnie, kiedy Lou przyciągnął mnie do siebie, obejmując mocno w talii i zaczął składać małe pocałunki raz na mojej szyi, raz na obojczyku.
- Skarbie, śpisz? - zapytał, wciąż mnie całując.
- Mhm - mruknęłam zaspana. - Gdzie byłeś?
- W pubie.
- Z chłopakami?
- Sam.
- Po co? - nie dawałam za wygraną.
- Oj kiciu, nie męcz mnie - chłopak zmienił moją pozycję tak, że leżałam prosto. Sam zaś podparł się na rękach, przerzucając jedną z nich przez moją osobę i zaczął mnie namiętnie całować.
Zamiast kazać mu przestać, z powodu nocy, odwzajemniałam każdą jego czułość, wplatając palce w brązowe włosy Lou. Tommo "przekręcił" nas tak, że ja leżałam na nim, wciąż mnie całując. Po chwili jego ręce znalazły się pod moją koszulką od pidżam i powędrowały ku zapięciu biustonosza. Bez problemu pokonały go, po czym Louis najpierw ściągnął moją bluzkę, a potem mój stanik i rzucił te rzeczy gdzieś za siebie na podłogę. Następnie uporał się z moimi spodenkami, bielizną oraz swoimi bokserkami i uczynił to samo, co z poprzednimi ubraniami.
- Rób, co chcesz - szepnęłam mu do ucha, czym wywołałam uśmiech na twarzy Tomlinson'a, który można było zauważyć nawet w nocy.     

_________________________________________________________________   Hej Skarbki! Przepraszam Was, że rozdziały są nieregularnie, ale to z powodu szkoły, czasu i jeszcze nawału innych czynności. I jak rozdzialik? Chyba nie spodziewaliście się tego, co nie? :D Mam nadzieję, że udało mi się Was zaskoczyć chociaż tym wydarzeniem ;) Ok, już nie piszę długiego kazania. Następną notkę postaram się dodać jeszcze a tym tygodniu :) Jak dobrze pójdzie to będzie ich więcej niż jedna :D A więc, do następnego rozdziału :*