sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ 2




                                                    * piątek, godzina 15.30 *

         Właśnie wydawałam klientce resztę, kiedy zadzwonił mój telefon. Na szczęście na chwilę obecną nie było nikogo w sklepie. To była Vera.

                    ROZMOWA:

J: Słucham?
V: No hej.
J: Hej. Co tam?
V: Bo dzisiaj miałyśmy się spotkać, lecz nie dam rady. Wiesz, randka się trochę przedłużyła i jeszcze jesteśmy z Horanem u niego. (Nawet nie wiesz, co oni robili!!!!! Hahahahaha - usłyszałam w słuchawce, do której ktoś to powiedział.)
J: Kto tam z tyłu to powiedział? - zapytałam ze śmiechem.
V: Przymknij się!!!! - wrzasnęła Veronica do chłopaka.
J: Co tam się dzieje?
V: Chłopaki teraz nabijają się z nas, że my w nocy... no wiesz... a tego WCALE nie było.
J: To Horan mieszka z chłopakami?
V: No tak. A co?
J: Nie, nic. Bo pomyślałam: skoro jesteście razem, to może mieszkacie ze sobą.
(Mmmm ta laska ma interesujący głos - znów głos z tyłu.)
V: Ej, to moja przyjaciółka, a ty już masz dziewczynę. Coś ty, jeszcze nie mieszkamy razem - zwróciła się do mnie. - Opowiem ci jutro, jeśli dałoby się to przełożyć.
J: Jasne, nie ma sprawy. Aa, zapomniałabym. Poznałam chłopaka, nazywa się Stan. Muszę kończyć, bo praca "woła".
V: Ooo, gratuluję. To do jutra. Pa. Buziaczki /rozłączyłam się.

                            *godzina 18.00*

          O dziwo wcześniej skończyłam pracę, bo szef zadzwonił, że zmienia godziną zamknięcia z 18 na 17. Dobra nawet i godzina różnicy. Kiedy kończyłam myć naczynia, rozległ się dźwięk mojego telefonu. Na ekranie wyświetliło się, że dzwoni Stan.

                                       ROZMOWA:

J: Słucham?
S: Hej mała. Mówiłem, że zadzwonię pierwszy. Co robisz?
J: Kończę sprzątać. A co?
S: Spójrz przez okno. Jakbyś mogła, to zejdź na dół.
J: Ale jeszcze mam...
S: Czekam. Za 5 minut na ławce pod blokiem - przerwał mi i rozłączył się.

      Po upływie 5 minut byłam już obok szatyna. Pomyślałam, że dam mu buziaka w policzek, a tym samym go zaskoczę. Kiedy przybliżałam swoje usta do jego policzka, chłopak szybkim ruchem skierował swoją twarz tak, że jego usta złączyły się z moimi w pocałunku.
Tego się nie spodziewałam. 
- Przepraszam, ale musiałem. Nie wytrzymałem, bo to było silniejsze ode mnie.
- Spokojnie, nie tłumacz się. Chodźmy, bo czuję, że chcesz się przejść.
- Wiesz, że miałem to na myśli? Spacer dobrze nam zrobi.
Idąc, rozmawialiśmy o sobie, tzn. co lubimy robić, gdzie pracujemy, skąd jesteśmy. Gdy powiedziałam mu, że jestem z Polski, trudno mu było w to uwierzyć. Przechodziliśmy właśnie obok kwiaciarni, kiedy Stan nagle zostawił mnie i udał się tam. Po 3 minutach wyszedł z pięknym bukietem czerwonych róż. Myślałam, że mi je wręczy, ale takie coś się nie zdarzyło. Szliśmy koło siebie wolnym krokiem, gdy szatyn powiedział:
- Tam jest park. Chodźmy.
Byłam ciekawa, po co mu te kwiaty. Nic o nich nie wspominał: co z nimi zrobi, komu je da. Nic, kompletnie nic. Z moich rozważań wyrwał mnie jego głos:
- Usiądźmy.
Tak jak powiedział, tak uczyniliśmy. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, kiedy Stan nagle przysunął się bliżej mnie, jedną ręką objął, a drugą złapał moją dłoń. Głęboko westchnął i zaczął mówić:
- Bo widzisz, Juss, wtedy w sklepie urzekły mnie twoje oczy, w kawiarni twój śmiech, zachowanie, poczucie humoru, osobowość. Po prostu cała ty! Już nawet przy ciastku i kawie prawie się wygadałem, mimo tak krótkiej znajomości. Lecz ugryzłem się w język. No ale już dłużej tak nie mogę, bo chcę być przy tobie; z tobą. Więc zapytam wprost: Czy zostaniesz moją dziewczyną? Bo ja bardzo pragnę być z tobą w związku, chcę z tobą być. Tak po prostu. Po naszym wczorajszym spotkaniu, nawet śniłaś mi się. Jednym słowem: KOCHAM CIĘ!
- Wow, zatkało mnie. Bo... ja też o tobie wczoraj dużo myślałam i bardzo się ucieszyłam z sms-a na dobranoc, lecz czułam jakąś pustkę. Brakowało mi ciebie. Zatem moja odpowiedź jest krótka: TAK, CHCĘ BYĆ Z TOBĄ! - po czym Stan namiętnie mnie pocałował. Byłam taka szczęśliwa, że mam chłopaka. Szatyn wziął mnie na ręce i zakręcił w powietrzu, a potem podarował mi te same róże, nad których losem zastanawiałam się przez drogę. Później usiedliśmy okrakiem na ławce, złapaliśmy się za ręce i nie mogliśmy nawierzyć się sobą. Po chwili chłopak zapytał:
- Masz jakieś plany na jutro?
- Mam, a co?
- A znajdziesz potem jeszcze czas?
- Oczywiście. A to coś poważnego?
- Nie. Chciałbym tylko abyś upiekła jakieś ciastko, bo jutro przyjeżdża do mnie kumpel z dziewczyną i ty też oczywiście będziesz. Fajnie byłoby, gdyby coś słodkiego do jedzenia też się znalazło.
- Ok. Nie ma problemu - uśmiechnęłam się ciepło. Przynajmniej to mnie rozgrzało, bo wiał zimny wiatr.
- Naprawdę? Jesteś kochana. Dziękuję. Kocham Cię.
- Ja ciebie też - i znów złączyliśmy nasze usta w długim pocałunku. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, gdyż zabrakło nam powietrza. Zaczęłam trząść się z zimna.
- Kiciu, zimno ci? - zapytał zatroskany Stan.
- Tak troszkę.
- To chodźmy już, bo mi zamarzniesz i kogo będę wtedy przytulał i całował? - zaśmiał się szatyn, na co ja zareagowałam tak samo.
Wstaliśmy z ławki i wolnym krokiem, trzymając się za ręce, poszliśmy w stronę mojego domu już jako chłopak i dziewczyna. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej miśki!! Oto rozdział 2 :) dziękuję za 3 komentarze pod ostatnim postem. Bardzo się cieszę, że czytacie moje opowiadanie i byłabym jeszcze bardziej zadowolona, gdybyście znów zostawili po sobie jakiś ślad. Następny rozdział powinien pojawić się za tydzień: w piątek lub w sobotę. Jeszcze raz Wam dziękuję. Pozdrawiam :*

KAŻDY KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA 

2 komentarze:

Unknown pisze...

jejcia, awww, jak słodko <3
wgl JA NIE WIERZĘ, HORANEK <333 i niby nic się nie działo ;> no no ciekawe xDDD
czekam na nowy rozdział, życzę weny ^^
PS kocham Cię, jak Lou marchewki <3 albo nawet bardziej :*

Unknown pisze...

Milusi rozdziałek. Takie sweet, miłość rozkwita:p Nie mogę się doczekać następnego. Kocham ❤