Kiedy jadłam śniadanie, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Nie wiedziałam, kto mógł dzwonić o 8.30. To był Louis.
J: Słucham?
L: Hej Juss! Za 2 godziny bądź gotowa.
J: Yyy... no ale czy możesz mi to dokładniej wytłumaczyć? - byłam zdezorientowana.
L: Pakuj się. O 10.30 będę u Ciebie.
J: No ale jak to "pakuj się"?
L: Normalnie. Bierz bieliznę, spodnie, bluzki, kosmetyki i inne potrzebne rzeczy. Jedziemy do mojej mamy na 3-4 dni - wyjaśnił mi zafascynowany brunet.
J: Co?! No okej. Będę gotowa.
L: No to się cieszę. Do zobaczenia./ rozłączył się.
Nie mogłam w to uwierzyć. Louis zabiera mnie do swojej mamy! Trochę obawiałam się tej wizyty. Mógł mi wcześniej o tym powiedzieć, ale nie umiem się na niego gniewać. Szybko umyłam naczynia i poszłam pakować moje rzeczy.
* 2 godziny później *
Tomlinson wkładał moją walizkę do bagażnika.
- Czy na pewno wszystko wzięłaś? - upewnił się.
- Tak, na pewno - odpowiedziałam i wsiedliśmy do samochodu.
- Ruszamy? - zapytał brunet z szerokim uśmiechem na twarzy.
Zadowolona pokiwałam twierdząco. Ciszę między nami przerwało radio, włączone przez chłopaka.
- Nie lubię, gdy jest tak cicho - oznajmił Lou.
- Ooo, ale trafiłeś - ucieszyłam się, bo akurat leciało "Gotta Be You". - Kocham Wasze piosenki.
- No wiem. Tak samo i nasz zespół, i... swojego ukochanego idola - chłopak puścił do mnie oczko.
Czułam, że rumienię się. Złapałam się dłońmi za policzki, aby lekko "ochłodzić" się. I w tym momencie usłyszałam cichy śpiew: "Cause it's gotta be you..." Odwróciłam głowę w stronę bruneta. Louis patrzył się na mnie, a kiedy miał śpiewać słowa "only you" popatrzył się w moje oczy, lecz za chwilę swój wzrok ponownie skierował przed siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ok, już się zamykam - powiedział z szerokim uśmiechem, który tak bardzo uwielbiam.
- Proszę, nie rób tego! Bardzo lubię jak śpiewasz - zaczęłam udawać płacz.
- Już dobrze - i lekko pacnął mnie palcem w nos.
- Dziękuję - posłałam mu buziaka w powietrzu.
Reszta drogi minęła nam na śmiechu, od którego bolał mnie brzuch.
* 2,5 godziny później *
Byliśmy już przed rodzinnym domem Louis'a. Budynek ten był całkiem duży, a wokół niego znajdował się wielki ogród. Stałam i zachwycałam się nim w myślach, dopóki chłopak wyciągnął nasze bagaże.
- To tutaj się wychowałeś? - spytałam, kierując swój wzrok na bruneta.
- Tak. Tylko ten dom przeszedł już niewielką zmianę i nie jest taki sam jak dawniej - zaśmiał się. - Chodźmy.
- Lou, ja wezmę swoją torbę.
- Nie ma mowy - uśmiechnął się łobuzersko.
Przewróciłam oczami i udałam się za Tomlinson'em. Po wejściu do środka było, tak jak myślałam, dużo przestrzeni. Na prosto była kuchnia z jadalnią, na prawo salon, a na lewo schody na górę.
- Moja mama już gotuje obiad - na twarzy Louis'a pojawił się uśmiech.
- Dan, to ty? - usłyszałam głos rodzicielki chłopaka.
- Niestety, to nie on - roześmiał się Lou, otwierając drzwi do kuchni.
- Louis! Syneczku! Ale się za Tobą stęskniłam! - Tomlinson momentalnie był w objęciach swojej mamy. Tymczasem ja stałam przy drzwiach i wszystkiemu się przyglądałam.
- Już wystarczy mamo. Poza tym chciałbym Ci kogoś przedstawić - Tommo podszedł do mnie i lekko objął mnie ramieniem. - Mamo, to jest Justine. Juss, to jest moja mama.
- Dzień dobry - oznajmiłam i uśmiechnęłam się, po czym obie podałyśmy sobie dłonie.
- Dzień dobry. Mam nadzieję, że będziesz dobrze się czuła w naszym domu - twarz mamy bruneta cały czas była uśmiechnięta. już wiem, po kim Louis ma takie poczucie humoru.
- Proszę, siadajcie. Zaraz będzie obiad.
Razem z Loui'm zajęliśmy wskazane miejsce.
- A gdzie jest Dan? - spytał Lou.
- W pracy. Miał mieć jakieś szkolenie i myślałam, że wcześniej wrócił.
- Chcemy z Juss zostać tutaj 3-4 dni. Czy zgadzasz się?
- No pewnie. Justine, czuj się jak u siebie - zwróciła się do mnie kobieta.
- Dziękuję - byłam lekko zawstydzona.
- Ijo! Ijo! Ijo! I tak nas nie złapiesz!!! Louis!!!! - do kuchni wpadły dwie rozwrzeszczone bliźniaczki, młodsze siostry Lou, i za chwilę siedziały już na jego kolanach.
- Heej! Co tam u Was, małe? - zapytał ucieszony Tommo.
- Stęskniłam się za Tobą - powiedziała jedna.
- I ja też - dodała druga, po czym obie wtuliły się w swojego brata. Przyznam, że Loui wyglądał przeuroczo z dziećmi.
- Daisy! Phoebe! Oddajcie mi mój piórnik! - do pomieszczenia weszła niewysoka brunetka. - Oo, cześć Louis! - wykrzyknęła zadowolona kolejna siostra Lou i mocno przytuliła się do niego. Bliźniaczki wciąż siedziały chłopakowi na kolanach.
- Jak ja Was dawno widziałem. Kogoś Wam przedstawię - Tommo zwrócił się do sióstr i podszedł do mnie. Widząc to, wstałam z krzesła.
- Juss, to Daisy, Phoebe i Felicite, moje kochane, młodsze siostry - wskazał kolejno na bliźniaczki i brunetkę. - Dziewczyny - teraz zwrócił się do dziewczynek - to jest Justine. Przyjechała razem ze mną i mamy zamiar pobyć tu kilka dni.
- Cześć Wam - powiedziałam i kolejno podałam im dłoń.
- Czy ty jesteś koleżanką mojego braciszka? - zapytała Daisy, a ja uśmiechnęłam się do siebie i popatrzyłam na Louis'a.
- Tak - uśmiechnęłam się do małej.
- Siadajcie, bo obiad Wam wystygnie - oznajmiła z uśmiechem pani Johannah i postawiła talerz z jedzeniem przede mną, a następnie przed Lou i dziewczynami. Na obiad jedliśmy gotowany ryż, upieczonego i surówkę, co było przepyszne.
- A gdzie jest Lottie? - dopytywał się chłopak.
- Odrabia lekcje i siedzi przed komputerem - odpowiedziała Fizzy. - Mogę ją zawołać i powiedzieć, że przyjechaliście.
- Nie nie. My z Juss sami do niej pójdziemy - Tommo wstał zza stołu, wziął nasze talerze, włożył do zmywarki, po czym zawołał mnie i poszliśmy z bagażami na górę.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie Skarby! Dziękuję Wam bardzo za miłe słowa i za wszystko :* Nawet nie wiecie jak bardzo mnie to cieszy i jakiego daje power'a ;) Podobał się rozdział? Bo według mnie jest nudny :( ale ocenianie do mnie nie należy tylko oczywiście do Was ;) Następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu. Zatem do następnego rozdziału :) BUZIAKI :* KOCHAM WAS!
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA
6 komentarzy:
Nudny? Raczej cudowny słonko!
Czekam na next <3
Dziękuje za miłe słowa pod rozdziałem :*
//Paula :*
P.s: Następny rozdział prawdopodobnie poniedziałek-środa xx
Ijo!Ijo!Ijo! Nowy komentarz! hahahha :D ale mnie się ta akcja spodobała xD
Rozdział świetny (jak zwykle zresztą)
ja już tu myślałam, że on wkręci tak Juss, że powie 'Cześć mamuś, to jest moja dziewczyna', a jednak nie.
Coś ty takiego wymyśliła???
Hmmm.... Muszę poczekać na następny rozdział, bo mam tyle różnych pomysłów, że... o.O
Weny życzę i pozdrawiam! :*
Jacie... Jaki uroczy rozdział:3
Taki słodki, rodzinny:)
Nie mów,że nudny.Był świetny, a takie rozdziały bez jakiejś mega dynamicznej akcji też są potrzebne:)
Mi się bardzo podobał, chociaż trochę się zdołowałam,sama wiesz Cysiuniu dlaczego:*
Ale nie mogę się doczekać nexta. Z każdym rozdziałem wciągam się coraz bardziej:*
Kocham, kocham i czekam:*
Jak dla mnie przezabawny skarbie xD
Ijo Ijo Ijo! Hahahaha xD No padłam! Czekam na kolejne i pozdrawiam!
/Nikita
Ps. Jeżeli czytasz moje blogi, to oba rozdzialy pojawia sie najpozniej w wtorek ! Pozdrawiam ;*
Świetny :D Nie wiedziałam że On ma tyle rodzeństwa :oo Ładny wystrój bloga ;)
CUDEŃKO *u*
Prześlij komentarz