piątek, 13 lutego 2015

ROZDZIAŁ 15


- Ej, przepraszam - chłopak dogonił mnie i złapał za rękę.
Zatrzymaliśmy się. Odwróciłam głowę, jednak brunet podniósł mój podbródek i skierował moją twarz w swoją stronę.
- Popatrz na mnie. Przepraszam, nie powinienem tego powiedzieć. Ale chyba wiesz, że ciężko jest mi utrzymać język za zębami. Nie chciałem Cię urazić - mówiąc to, ciągle patrzył mi w oczy, prawą dłonią trzymał moją twarz, a kciukiem lekko gładził mój policzek. Czułam, że te słowa wypowiada prosto z serca. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów do momentu, gdy zadzwonił telefon Lou.
- To mama - oznajmił i odebrał, oddalając się.
Po chwili wrócił do mnie.
- No i co tam? - spytałam.
- Martwi się o nas, bo jest już ciemno, a my nie wracamy. Gniewasz się jeszcze na mnie?
- Nie - uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w policzek.
Widziałam, że jemu ulżyło. Nie umiem, nawet nie potrafię się na niego gniewać. Za bardzo go kocham, ale on o tym nie wie. Tommo objął mnie i ruszyliśmy do domu.

                                       * 20 minut później *

Cały czas dopisywał nam humor, a ja śmiałam się z byle czego.
- Ale to jeszcze nie koniec. Potem zsunęliśmy na dół spodnie Harry'ego! - Louis, mówiąc to, wszedł za mną do domu, zachodząc się śmiechem, a ja zaczęłam "rżeć", bo śmiechem nie można było tego nazwać.
Zrzuciliśmy kurtki i buty, po czym udaliśmy się do pokoju chłopaka.
- Przez Ciebie boli mnie brzuch - oznajmiłam, kładąc się na łóżko.
- Czy to moja wina, że lubię się z Tobą śmiać? - brunet podniósł jedną brew.
- Pójdziemy dzisiaj gdzieś czy już nie? - zapytałam.
- Nie, już nie. A chcesz gdzieś iść?
- Chciałabym pójść się wykąpać.
- A mogę jeszcze tak szybko skorzystać z toalety? - spytał Lou słodkim głosem.
- No pewnie - i już go nie było w pokoju. 
Ja w tym czasie podniosłam się z łóżka, podeszłam bliżej mojej walizki i zaczęłam szukać ubrań, które miałam zamiar włożyć po kąpieli. Moim celem było również znalezienie suszarki do włosów, której nigdzie nie było. To oznaczało tylko jedno: została w domu. Nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zapomniała. A jeszcze Louis pytał się mnie przed odjazdem czy wszystko mam. Kiedy wyprostowałam się, na meblach zobaczyłam śliczne zdjęcie Louis'a z jego mamą.To było w dniu jej ślubu. Chłopak dawał jej buziaka w policzek, a ona była bardzo uśmiechnięta. Postanowiłam udać się do kuchni, gdzie zastałam tam panią Johannah, karmiącą młodszego brata Lou.
- Oo, Juss, już jesteście! Siadaj, proszę - powiedziała zadowolona, wskazując na krzesło. Uczyniłam tak, jak chciała.
- Przepraszam, ale... Czy mogłabym pożyczyć suszarkę do włosów? - zapytałam nieśmiało. - Swoją zostawiłam w domu.
- Oczywiście. Odkąd tu jesteś, ten dom jest Twoim domem i czuj się w nim jak u siebie - w jej głosie doznałam matczyne ciepło i troskę, mimo że nie byłam jej córką.
- Naprawdę bardzo dziękuję.
- Nie ma za co, Juss - uśmiechnęła się. - Jak było na spacerze?
- Świetnie. Doncaster to takie piękne miasto.
- Prawda? Widzę, że Ernest chce do Ciebie, bo strasznie się wierci i ciągle patrzy w Twoją stronę - mama bruneta zaśmiała się i "przekazała" mi małego Erni'ego. To dziecko jest takie słodkie.




                                     * perspektywa Louis'a *


Gdy wszedłem do kuchni, ujrzałem "coś", co po prostu zwaliło mnie z nóg, a serce zabiło jeszcze mocniej. Otóż, zobaczyłem Justine, trzymającą Ernesta na kolanach. Ona... wyglądała tak ślicznie, że nawet nie wiem jak to opisać. Głowę miała pochyloną na lewą stronę tak, że grzywka zlewała się z jej rozpuszczonymi włosami, które w swojej malutkiej pięści trzymał mój brat. Patrzyła na niego takim czułym i kochającym wzrokiem.
- Już jesteś?! - dziewczyna zdziwiła się, podnosząc na mnie, stojącego w progu, swój wzrok. - To ja lecę się myć.
Wstała, "oddała" Ernesta mamie i wyszła, posyłając mi lekki uśmiech, który odwzajemniłem. Wciąż stałem w tym samym miejscu, ale moje oczy nadal podążały za nią.
- Kochasz ją, tak? - spytała nagle moja rodzicielka.
- Czyli to jest widoczne?
- Ja to widzę i dziewczynki chyba też. Ciągle się mnie o nią pytają.
Spuściłem głowę i głośno westchnąłem, zatapiając się w moich myślach.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Wam! Dziękuję za miłe słowa :* Nawet nie wiecie, ile one dla mnie znaczą. Oto rozdział piętnasty :) Hihi znowu nie pozwoliłam się im pocałować, ale mam nadzieję, że nie jesteście na mnie za to źli :D A jednak się nie pokłócili ;) Jak wrażenia? Podoba się rozdział? :) Teraz wkraczamy w te wydarzenia, które osobiście mi się podobają ;) Ferie już mi się kończą, więc z tego powodu wracamy do poprzedniej umowy: nowe rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu na weekendzie. Pozdrawiam i do następnej notki :* Za tydzień w piątek jadę na ostatni etap konkursu kuratoryjnego i mam nadzieję, że mi się uda :) KOCHAM WAS!!!!! <3

TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A już myślałam, że się obrazi... :D super rozdział, tylko szkoda, że taki krótki :(

Paula xx pisze...

Świetny, zresztą boski jak zawsze :*
Dobrze że Juss się nie obraziła ;)
Czekam na next <3
Nie ma jak to przeczytać rozdział jednego z moich ulubionych blogów w urodziny *.*
Będe trzymać kciuki za Ciebie na konkursie :)
//Paula :*

Unknown pisze...

Dziękuję skarbie :* Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin oraz spełnienia wszystkich marzeń!!! :*

Anonimowy pisze...

Super rozdział <3 czekam na następny :)

Nightingale pisze...

No no no... Się dzieję :)
Dobrze, że Juss wybaczyła Lou :)
Czekam na kolejny rozdział! :*
I zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://fromtwodifferentwords.blogspot.com/2015/02/liebster-award-2.html :)

Unknown pisze...

Wiedziałam, wiedziałam! Ona nie umie się na niego gniewać.:D
Rozdział boski... Nawet nie znam takiego słowa, którym mogłabym go opisać. Lubie takie romantyczne historie;)
Wszyscy czekam na całusa! Kiedy się pocałują??
NIe mogę doczekać się nexta, uwielbiam to opowiadanie.
Kocham i czekam:*