sobota, 14 marca 2015

ROZDZIAŁ 19



* 2 dni później *

   Układałam swoje ubrania w walizce, kiedy Louis oznajmił mi, że musi mnie zabrać w pewne miejsce i to koniecznie.
- O tej porze? Przecież za chwilę będzie już ciemno.
- Po pierwsze: nie za chwilę tylko za jakieś 2 godziny, a po drugie: nie darowałbym sobie, gdybyśmy tam nie poszli - brunet upierał się na swoim.
- No...dobrze - zgodziłam się.
Chłopak posłał mi buziaka w powietrzu, a ja uśmiechnęłam się do siebie i lekko potrząsnęłam głową.
- To ubieraj się, a ja jeszcze pójdę po gitarę do Lottie - rzucił Lou i wyszedł z pokoju.
Tak jak chciał, tak zrobiłam. Udałam się na dół, włożyłam buty i kurtkę, i czekałam na Tomlinson'a. Po chwili brunet zszedł z gitarą w ręku, oparł ją o ścianę, ubrał się, po czym zarzucił instrument na ramię.
- Lou, gdzie idziemy? - spytałam zdezorientowana, gdyż skierowaliśmy się za dom i szliśmy nie wiem dokąd.
- Zobaczysz - rzekł niebieskooki tajemniczo.
- Wyciągasz mnie o zmroku z domu, ja nie wiem gdzie i nie wiem o co chodzi, a ty mi jeszcze nie chcesz powiedzieć - udałam złą i obrażoną.
- Oj, kochanie - chłopak objął mnie ramieniem, a następnie pocałował w policzek.
- Już jesteśmy na miejscu - oznajmił Tommo po chwili ciszy i przechadzki.
- Co to za las? - zapytałam, rozglądając się dookoła.
- To jest mały zagajnik należący do nas. Znajduje się jeszcze ne naszej posesji - wyjaśnił zafascynowany Louis. - Najładniej jest tu w nocy, kiedy świecą gwiazdy i księżyc. I właśnie dzisiaj zdarzyła się taka okazja.
- Ale cicho... 
Włożyłam ręce do kieszeni kurtki, bo czułam, że robią się one chłodne. Momentalnie zrobiło się ciemno. Na niebie pojawiły się miliony gwiazd, a księżyc niesamowicie oświetlał to miejsce. Podniosłam głowę do góry i z zapałem patrzyłam się w ciała niebieskie. Lubiłam takie chwile. Między mną a Louisem panowała cisza. Po chwili brunet znajdował się tuż za mną. Swoje dłonie również włożył...ale do moich kieszeni, po czym nasze palce splotły się. Poczułam niesamowite ciepło jego dłoni. Tommo bardziej przysunął mnie do siebie - nasze ciała idealnie stykały się - i oparł głowę na moim ramieniu.
- Patrz, spadająca gwiazda - powiedział chłopak szeptem tak, że słowa te bezpośrednio dotarły do mojego ucha. Całą moją osobę przeszedł miły dreszcz.
- Pomyśl życzenie - kontynuował, a nasze palce mocniej splotły się ze sobą. - Pomyślałaś? - spytał niebieskooki po chwili.
Pokiwałam twierdząco.
- I co tam przyszło Ci na myśl?
- Za dużo chcesz wiedzieć - zaśmiałam się. Tomlinson uczynił to samo.
- Chodźmy, usiądziemy sobie - Louis skierował moją osobę w kierunku wyższych pniaczków.


Posłusznie wykonałam jego polecenie. Tommo zdjął gitarę z ramienia i dołączył do mnie. Następnie umieścił instrument na kolanach i zaczął grać i śpiewać, patrząc w moje oczy, "Night Changes". Co chwilę zerkał na mnie. Kiedy skończył, dostał ode mnie głośne brawa, na które szeroko się uśmiechnął.
- Jak długo grasz? - zapytałam.
- Zaczynałem, jak jeszcze chodziłem do szkoły, a potem trochę podpatrzyłem Niall'a i tak to się zaczęło - wyjaśnił.
- Ślicznie. Zagraj coś jeszcze - poprosiłam.
- Once in a lifetime... - Tommo rozpoczął kolejną piosenkę. 
Tym razem także zerkał ne mnie. Gdy padały słowa: "It's sounds like you: When I close my eyes..." Lou na dłużej zatrzymywał swój wzrok na mnie. I ten jego cudowny głos... Lekko uśmiechnęłam się do niego, co chłopak odwzajemnił. Kiedy skończył, pociągnął mnie za rękę tak, że sekundę później siedziałam na jego kolanach.
- Louis, ja Cię poła... - nie dokończyłam, bo brunet położył swojego palca na moich ustach.
- Ale... - spróbowałam ponownie coś powiedzieć, ale na marne, gdyż nagle poczułam czyjeś usta na moich, oddające delikatny pocałunek, który z chęcią odwzajemniłam. Chyba śnię! Louis właśnie mnie pocałował! W moim brzuchu nagromadziło się stado motyli. 
- Ciii - szepnął, gdy "oderwaliśmy" się od siebie. - Jesteś lekka jak piórko.
Uśmiechnęłam się, patrząc w jego cudowne niebieskie oczy. Tomlinson umieścił gitarę na moich kolanach, jedną ręką objął mnie w pasie, ale mimo tego dosięgał do instrumentu i ponownie zaczął grać, śpiewając "Little Things". Podczas tej piosenki nie odrywał ode mnie wzroku. Po zakończeniu, wcale nie zastanawiając się, pocałowałam go w policzek.
- Mmm za co to? - zapytał, podnosząc jedną brew.
- Za wszystko - uśmiechnęłam się, a Louis także zrobił to samo.
- Teraz coś wspaniałego - powiedział i rozpoczął "I'm Yours". Lubiłam tę piosenkę. Zrobiła się wesoła atmosfera, gdyż wcześniej było tak romantycznie. W ogóle całe to wyjście było takie romantyczne i magiczne. Przełamałam się i... dołączyłam śpiewem do bruneta. Kiedy brzmiały słowa: "I'm yours", chłopak zabawnie pochylał głowę w prawą stronę, patrząc na mnie, a ja pokazywałam rękoma na niego (że jestem jego). Dużo śmialiśmy się przy tym.

* perspektywa Louis'a *

Gdy skończyliśmy śpiewać, oznajmiłem dziewczynie:
- Ślicznie śpiewasz. Poza tym mówiłem Ci już o tym, ale się powtórzę.
- Ja?! - zdziwiła się. - Niee.
- Tak, tak. Podobało Ci się? - Justine wciąż siedziała na moich kolanach, tylko gitara stała obok. Wolną rękę położyłem na jej nogach.
- Bardzo.
- Bo wiesz... W to miejsce zabieram tylko najważniejsze osoby - wyjawniłem swój sekret.
Brunetka popatrzyła na mnie pytająco.
- Te, które zajmują szczególne miejsce w moim życiu - wyjaśniłem, zatapiając wzrok w jej zielonych tęczówkach.
Moim wyznaniem chyba zaskoczyłem ją. No ale ja już dłużej tak nie mogę! Z tego co widzę, Juss raczej nie uważa, żebyśmy byli parą, lecz zachowujemy się tak, jakbyśmy nią byli. Chciałbym być z nią w związku, ale... I tu jest jakieś głupie ale, którego nie rozumiem. Dlaczego? Dlaczego wcześniej nie zapytałem się jej czy chciałaby być ze mną? Sam nie wiem. Może dzisiaj mi się uda? No... ale kiedy jestem blisko niej, jej osoba po prostu z wrażenia "ściska" mi gardło, że to pytanie ciężko przeszłoby przez nie. Mój rozum Niejednokrotnie podpowiadał mi, abym spróbował. arozległ się dźwięk mojego telefonu. Wyjąłem go z kieszeni, a na wyświetlaczu było napisane: "MAMA".
- Kto to? - spytała Juss.
- Moja mama - odpowiedziałem i odebrałem. - Hej...Już wracamy...Zaraz będziemy... - po czym rozłączyłem się.
- Pewnie martwi się o nas. Chodźmy już - rzekła Willson.
- Ok. Masz rację. Musimy się jeszcze spakować, bo jutro jedziemy z powrotem - oznajmiłem smutno i niechętnie wstaliśmy, a następnie skierowaliśmy się w stronę domu. Zbiegaliśmy z górki - ja goniłem Juss - kiedy dziewczyna zaczepiła o coś i przewróciłaby się. Na szczęście w porę zdążyłem podbiec i złapałem ją. Staliśmy objęci przodem do siebie.
- Dziękuję - szepnęła i leciutko pocałowała mnie. - Ups, przepraszam - brunetka speszyła się oraz spuściła wzrok, łapiąc się za policzek.
Im więcej się wstydziła i mnie przepraszała, tym bardziej była słodsza. Złapałem ją za podbródek i mocno pocałowałem. Byłem taki szczęśliwy, że w końcu mogłem dotknąć jej ust, spróbować ich niesamowitego smaku.
- Nie masz za co dziękować - uśmiechnąłem się, a następnie objąłem ją w talii, ruszając dalej.
Po 10 minutach byliśmy już w domu.
- Idź na górę, a ja zrobię nam herbatę i zaraz przyjdę - oznajmiłem, po czym udałem się do kuchni.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Skarbki!!! JEST!!!! W końcu mamy TO! :D Zadowoleni? Bo ja osobiście jestem bardzo zadowolona :D Podobał się rozdział? Powiem Wam tylko, że w następnym rozdziale wydarzy się coś, czego na pewno nie spodziewalibyście się w zachowaniu Louis'a. Więcej Wam nie zdradzę :) A więc do następnego :* Opinie zostawcie w komentarzach :) Pozdrawiam i buziaki :******

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

8 komentarzy:

estoy llorando en el piso pisze...

No wreszcie! W.R.E.S.Z.C.I.E! Tyle czekać ale się opłacało! Aww! Uroczo! *-*
Wdech, wydech, wdech...
Cały rozdział wywołuje na mnie pozytywne wrażenie, gdyż nie mam do czego się doczepić. Śmiałe rozwinięcie tematu oraz podmienienie wyrazów codziennego użytku na pojęcia psychologiczne :) Jak najbardziej, kontynuuj i pisz częściej ;)
...wydech...
Pierwsza?! *chyba xD* Ale zapewne przed Paulą ^^
Chciałam ogłosić że moja ładowarka uznała że jest ciężki chora i zdechła. Tsa... Muszę wrócić do tableta D: No nic. Żegnam się :*
/Nikita

Anonimowy pisze...

Podziwiam Cię. Ty tak pięknie piszesz ❤❤❤ no i w końcu to na co chyba wszyscy czekaliśmy. Dziękuję, że pokazałaś mi tego bloga. Jest cudowny, a ten rozdział wspaniały ❤

Paula xx pisze...

Wreszcie! awww *.* Takie słodkie :*
Idealna para :* No i wreszcie ten buziak ^^ Uwielbiam Twoje opowiadanie :***
//Paula :***

Poza tym, do koma napisanego przez Niki: Plastelina już nie działa? xDD Pisz, pisz na tym tablecie szybko ^^

estoy llorando en el piso pisze...

Jak dotknęłam plasteliny by poprawić, prąd mnie kopnął .3. Nie ryzykuję tylko instaluje bloggera na tablecie xD

Anonimowy pisze...

Jak sweet *^* dłogo czekałam ale było warto :3 super piszesz i mam nadzieję że nie długo będę musiała czekać :> Pozdrawiam /Patka

Anonimowy pisze...

Oooo ja Cie !! *-* Najlepszy rozdział :D

Unknown pisze...

co nadrobiłam: rozdziały takie urocze ;oo Lou i Juss taka idealna jedność <3
i ten rozdział ...miazga. bomba. no po prostu ta magia awww ;3
czekam na NN :*

Unknown pisze...

No kurka nareszcie... Cysia, ile można czekać!!:P
Ależ to było romantyczne, po prostu mega! Też tak chcę z moim misiem, ale on nie gra na gitarze :P
Strasznie mnie ciekawi, co będzie potem:p
Kocham, kocham:*