niedziela, 21 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 32
MUZYKA DO ROZDZIAŁU: Bobby Andonov - War is Love (dla chętnych)
- Do kliniki?! Po co?! Czy ona jest...
- W ciąży? Nie, nie jest w ciąży. Pojechała sobie zrobić operację plastyczną.
- CO?! - krzyknąłem i wplotłem palce we włosy. Nie mogłem tego zmieścić w głowie. Przecież ona... jest wyjątkowa. Właśnie dlatego zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia.
- Potrzebujesz wody? Jakiś blady jesteś...
- Nie, dzięki. Kiedy tam pojechała?
- Dzisiaj rano. Jest już na miejscu. Może zdążysz tam dojechać, zanim Juss wejdzie. Podobno jest straszna kolejka. Jejciu, ona mnie zabije, że wiesz o tym ode mnie - Veronica naprawdę zamartwiała się całą tą sprawą. Słychać było to w jej głosie.
- Prędzej zabije mnie niż Ciebie. Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś - wysiliłem się na lekki uśmiech, aby dodać nam otuchy i wybiegłem w stronę drzwi na zewnątrz, po drodze wpadając na Zayn'a.
- Sorry - rzuciłem do przestraszonego mulata i po chwili byłem już w samochodzie.
Szybko odpaliłem auto i ile tylko sił w nogach nadusiłem na pedał gazu. Moje Audi ruszyło z piskiem opon. Przez cały czas w głowie słyszałem słowa Veronici: "Pojechała zrobić sobie operację plastyczną". Nie mogłem na to pozwolić. Przecież nie chcę kochać jakiegoś manekina tylko moją śliczną, kochaną Juss! Dwie godziny drogi zleciały mi w mgnieniu oka. Zaparkowałem samochód pod kliniką i jak najprędzej wbiegłem na górę. Kiedy dotarłem na miejsce, zobaczyłem wchodzącą Juss do gabinetu, a po chwili drzwi zamknęły się za nią. Natychmiastowo ruszyłem w tamtym kierunku, ignorując ludzi siedzących na korytarzu. Były to przede wszystkim młode dziewczyny: jedne ładniejsze, drugie mniej, ale żadna z nich nie dorównywała Willson. Zamaszystym ruchem otworzyłem drzwi i... zobaczyłem brunetkę obok "tego" fotela.
- Przepraszamy, ale mamy pacjentkę. Proszę poczekać na zewnątrz - powiedziała pielęgniarka.
Nic nie odpowiedziałem, tylko stałem oparty o drzwi, wpatrując się w Juss, która odwróciła się w moją stronę ze zdziwioną miną.
- Halo! Ta panie czeka na zabieg. Proszę wyjść! - oburzyła się lekarka.
- Ta pani idzie ze mną - podszedłem bliżej Willson. Złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem ją do wyjścia.
- Ale co pan robi?! - krzyknęła zdenerwowana i zła jak osa kobieta w białym fartuchu, wybiegając za nami, jednak my byliśmy dobre kilka metrów od niej.
- Puść mnie! Myślisz, że jak jesteś sławny to wszystko Ci wolno?! - wrzeszczała Juss, próbując wyrwać mi się, gdy ja prowadziłem, lecz ja mocniej zaciskałem dłoń na jej nadgarstku.
Pacjentki patrzyły się na tę całą sytuację z wielkimi oczami. Coś do siebie szeptały, ale puszczałem to mimo uszu. Teraz dla mnie najważniejszy był wyjazd z Birmingham razem z brunetką.
- Czy Ciebie już pogrzało do reszty?! I co Ty tutaj robisz?! - krzyknęła wściekła dziewczyna, gdy znaleźliśmy się przed budynkiem.
- Ratuję Cię przed popełnieniem najgorszego głupstwa w życiu - powiedziałem spokojnie.
- Co Ty możesz wiedzieć o moim życiu?! I skąd wiesz, że tutaj jestem?!
- Po prostu wiem i tyle.
- Veronica Ci powiedziała, tak?!
- A gdyby nawet tak było to co?
- Wiedziałam, ze nie wytrzyma i mnie wyda - Juss była jedną wielką bombą złości. - Patrz, co mi zrobiłeś! - wrzasnęła, pokazując mi swoje sine nadgarstki od mojego mocnego uścisku.
- To dla Twojego dobra - wyjaśniłem.
Podczas tej rozmowy nie podnosiłem głosu, bo uważałem, że krzykiem niczego się nie załatwi.
- Taa, dla mojego dobra robisz mi siniaki?!- dziewczyna patrzyła się na mnie wzrokiem pełnym złości, głęboko przy tym oddychając.
- Juss... - objąłem jej drobna twarz w dłonie i popatrzyłem głęboko w te cudowne zielone oczy - dlaczego tak bardzo zależy Ci na tej operacji? Jesteś naprawdę bardzo, bardzo piękna, więc nie chcę żadnych zmian - po tych słowach spod powiek brunetki zaczęły wypływać najpierw pojedyncze łzy, a potem ich strugi. Kciukami otarłem je.
- Louis, co Ty możesz wiedzieć... - jej głos zaczął się łamać, po czym wtuliła się w mój tors.
- Czy pani decyduje się na zabieg, czy nie? - usłyszałem czyjś głos, zwracający się do Juss. Spojrzałem ponad jej głową przed siebie i zobaczyłem pielęgniarkę. Dziewczyna również odwróciła się i milczała.
- Nie. Do widzenia - odpowiedziałem w imieniu Willson i pociągnąłem ją w stronę samochodu.
Po zajęciu swoich miejsc, nie od razu odpaliłem auto.
- Dlaczego nie jedziemy? - spytała.
- Czy płaciłaś im jakieś pieniądze? - na moje pytanie brunetka trochę zmieszała się.
- Yyy... to znaczy... wpłaciłam zaliczkę. Resztę miałam dopłacić później.
- Ile im dałaś?
- 1500 funtów.
- A cała operacja ile kosztuje? - dopytywałem się.
- 3000 funtów - wyjaśniła; cały czas miała spuszczoną głowę i bawiła się swoimi palcami.
- To ja Ci oddam te 1500 funtów, bo przeze mnie je straciłaś.
- Co?! Nie wygłupiaj się! - zaprotestowała dziewczyna. - Nie chcę od Ciebie tych ani żadnych pieniędzy.
- I tak Ci je zwrócę - uśmiechnąłem się.
- Jesteś walnięty! - powiedziała głośnym tonem Juss.
"Może i jestem" - pomyślałem w duchu, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną.
Kiedy przyjechaliśmy pod willę naszego zespołu, Juss spała tak słodko, że nie miałem serca, by ją obudzić. Zgasiłem pojazd i wpatrywałem się w nią. Nagle coś załaskotało mnie w nosie i kichnąłem. Nie chciałem obudzić Willson, jednak ona zaczęła powoli otwierać powieki.
- Już jesteśmy? - zapytała zaspanym głosem.
- Tak. Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić - zacząłem tłumaczyć się.
Brunetka spojrzała w okno i raptownie odwróciła głowę w moją stronę. Była "trochę" zła.
- Dlaczego jesteśmy przed Twoim domem?! - wybuchnęła.
- Chcę Cię mieć pod swoją opieką, bo gdybyś była sama, to pewnie znowu wymyśliłabyś coś głupiego - oznajmiłem prosto z mostu.
- Czyli myślisz, że jestem aż tak psychiczna? Dziękuję Ci bardzo za taką wiarę we mnie - powiedziała z sarkazmem lekko urażona. - Myślałam, że mi wierzysz...
- Juss, to nie tak, jak uważasz... - złapałem ją za rękę.
- Przestań. Nie chce mi się z Tobą gadać! - wyrwała swoją dłoń i wysiadła z samochodu, zamaszyście kierując swoje kroki w stronę domu. Czułem, że wewnątrz za chwilę coś się wydarzy.
__________________________________________________________________
Witajcie, moje Robaczki kochane! :) Podoba się rozdział? Przepraszam, że nie dodałam go w piątek, ale mam nadzieję, że wytrzymaliście :D Dziękuję Wam za kciuki trzymane za mnie podczas egzaminu gimnazjalnego, bo napisałam go nawet dobrze :) Tylko nieszczęsna matematyka, ale oj tam :D Co wydarzy się w następnym rozdziale? Piszcie swoje opinie w komach :) Muzyka oczywiście dla chętnych :) Pozdrawiam i do nexta :* ILY ♥♥♥♥♥ BUZIAKI :****
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Boże, czy ona już kompletnie zwariowała?!
Przecież jest piękna jaka jest i nie potrzebuje żadnej zmiany!
Justynko, kiedy oni wreszcie się pogodzą? Oby jak najszybciej!
Kocham to opowiadanie :*
Gratulacje zdania egzaminu! :* Trzymałam kciuki cały czas :D
Hmmm...W następnym rozdziale....Zgaduję. Elka będzie czekać na niego w domu, ale Lou ją okrzyczy i pojedzie po Juss :D
Do next'a ♥
/Paula :*
Oja, dzieje się, dzieje 😻
Jeju co za emocje xD
Rozdział jak zwykle świetny :))
Prześlij komentarz