- Za co to? - spytała, unosząc jedną brew do góry.
- To... za ten paproszek w moich włosach - lekko się uśmiechnąłem.
- Ja już wstaję. Nie będę Cię dusiła moim ciężarem - brunetka zaśmiała się i próbowała zejść. Jednak ja szybko złapałem ją w pasie.
- Wcale nie jesteś ciężka i nie przeszkadza mi to, że na mnie leżysz - powiedziałem, splatając palce w jej talii.
Zauważyłem lekki uśmiech na twarzy Juss. Leżeliśmy tak w milczeniu jeszcze parę minut, kiedy zobaczyłem mały kosmyk włosów dziewczyny, opadający jej na oczy. Bez zastanowienia założyłem go za ucho. Brunetka wdzięcznie uśmiechnęła się.
- Jesteś całkiem inna niż Eleanor - zacząłem, przerywając ciszę.
- To dobrze czy źle? - zapytała.
- Bardzo dobrze. Z taką osobą jak ona nie wytrzymałbym ani chwili dłużej. Właśnie... wtedy u Stana mówiłaś, że o niej czytałaś. Dlaczego?
- Bo... Nie. Nie mogę Ci yeraz o tym powiedzieć, nie mam odwagi. Poza tym z czasem się dowiesz - odpowiedziała. - Czy w to miejsce przychodzą jeszcze jacyś ludzie? Jakoś tu pusto.
- Ogólnie w Hyde Parku jest bardzo dużo ludzi, ale o tej polanie chyba nie wiedzą. Zawsze, kiedy tu jestem, nie ma nikogo.
- Naprawdę, przyjemnie tu. A tak na marginesie idziemy grać dalej? - spytała Juss.
- Szczerze mówiąc, to mi się już nie chce - zrobiłem łobuzerską minę.
Dziewczyna cicho zaśmiała się.
* perspektywa Juss *
Troszkę było mi chłodno, a dłużej nie chciałam dusić Louis'a. Owszem, na takie wtulanie się jak dotąd miałam ochotę, bo było mi cieplej, a zarazem przyjemnie. W ramach "zemsty" za niechęć do grania, dotknęłam zimnymi dłońmi jego odkrytej oraz opalonej i ciepłej szyi.
- Aaaa! Ale masz zimne ręce - chłopak zmartwił się. - Zimno Ci? Może jedźmy już do domu.
- Dam radę - i powoli wstałam, co chłopak również uczynił.
Nie minęła nawet sekunda, gdy Louis ściągnął swoją bluzę i okrył nią mnie.
- Lou, nie trzeba było, naprawdę. Poza tym zabierz to.
- Nie będziesz mi marzła. Trzymaj.
- A ty? - zapytałam z troską.
- Mi jest ciepło. Ja jestem gorący chłopak - zaśmiał się Tommo, a ja wraz z nim.
- Dziękuję - dałam mu buziaka w policzek.
- Nie ma za co. Chodź, złożymy koc i będziemy jechać. Czuję, że się zaraz rozpada.
- Ups, chyba mi kropla deszczu spadła na nos - oznajmiłam, wsiadając na rower.
Brunet założył kosz i koc na bagażnik, po czym ruszyliśmy.
- Daleko jeszcze? - zapytałam, bo zaczynało padać coraz mocniej.
- Nie. Ścigamy się? - rzucił propozycję Louis i przyśpieszył. Ja uczyniłam to samo.
Po chwili biegliśmy z Tomlinsonem z garażu do domu. Chyba chmura się oberwała, bo na ulicy stała woda. Chłopak pierwszy wpadł do środka, kierując się prosto do kuchni. Gdy zamknęłam za sobą drzwi wejściowe, powoli osunęłam się na podłogę i oparłam się o nie. Po 5 minutach z kuchni wyszedł Louis, trzymając w ręku mokrą od deszczu koszulkę. Zatkało mnie, kiedy zobaczyłam, ile tatuaży ma on na swoim ciele. Chciałam, aby w końcu przestał "niszczyć" swoją skórę.
- Już zastawiłem herbatę - oznajmił brunet, kucając obok mnie. - A co ty tak siedzisz na podłodze?
- Wymęczyłeś mnie bardzo, aż nie czuję nóg - złapałam się za uda.
- To powąchaj moje - powiedział chłopak z uśmiechem, na co Liam i Harry, którzy siedzieli w salonie, wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Juss, nie radzę, bo jego nogi pachną jak kupa na patyku, uwierz mi - stwierdził przez śmiech Daddy, na co ja zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
- Dzięki Liam - odpowiedział z sarkazmem Lou. - O, już woda się gotuje. Herbaty?
- Chętnie.
- Justine, chodź do nas! - zawołał mnie Harry.
Wstałam z podłogi i usiadłam obok Payne'a na kanapie.
- Co robicie? - zapytałam.
- Oglądaliśmy telewizję, ale nic w niej nie ma ciekawego - wyjaśnił mi loczek.
- Proszę - do pokoju wszedł niebieskooki, stawiając przede mną kubek z gorącą cieczą i usiadł na fotelu obok.
- Dziękuję.
- Tommo, a gdzie dla nas? - zapytał Liam z udawaną, rozczarowaną miną.
- Zróbcie sobie - parsknął do nich.
Ja w tym czasie głośno westchnęłam.
- Juss, co Ci tak ciężko? - spytał Daddy.
- Zmęczona jestem. Louis, dziękuję za bluzę - ściągnęłam z siebie ubrania i podałam je chłopakowi.
- To co Wy tam robiliście??!! - Hazza zrobił wielkie oczy. - Lou, ładnie to tak dziewczynę męczyć? Ach, ci chłopcy w XXI wieku - Styles pokręcił głową na znak, że tego nie rozumie.
Ja ponownie zaczęłam się śmiać, od czego bolał mnie już brzuch.
- Harry, ale Ty głupi jesteś! - Payne pacnął go ręką w głowę. - Chodź loczek, nie będziemy im przeszkadzać - klepnął go po ramieniu Li, po czym wyszli.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Skarby! A jednak nie pocałowali się :3 Wielkie DZIĘKI za komentarze i w ogóle za miłe słowa. Nawet nie wiecie, ile one dla mnie znaczą. Gdy je czytam, to po prostu szczerzę się jak do sera :D Ok, już Was nie zanudzam moimi rozmyślaniami. :) Czy wydarzy się coś ciekawego?? Powiem Wam tylko, że zachowanie Juss pod koniec następnego rozdziału powinno Was zaskoczyć. Ona taka cicha i nieśmiała zrobi COŚ - no może to nie będzie nie wiadomo co wielkiego, ale nie wiem. Opinia należy do Was. To, że teraz mam ferie, rozdziały będę może dodawała dwa razy w tygodniu. A więc do następnej notki :* :) KOCHAM WAS :* Tym, co mają już ferie, życzę, aby się one udały i żebyście odpoczęli od szkoły :3 :*