sobota, 28 stycznia 2017

ROZDZIAŁ 42


* następny dzień, ranek *

Obudziłam się wtulona w umięśniony tors bruneta, który obejmował mnie swoimi silnymi ramionami. Lekko podniosłam głowę, by zobaczyć, czy śpi. Widać było, że Louis "odpłynął bardzo daleko". Powoli wyswobodziłam się z jego objęć i po cichu wstałam z łóżka. Po całym dywanie poniewierały się nasze ubrania rozrzucone poprzedniej nocy. Szybko nałożyłam na siebie czystą bieliznę, krótkie dżinsowe spodenki i kremową przewiewną bluzkę, po czym uporządkowałam nasze ciuchy z podłogi. Przez ten czas mój chłopak nie otworzył nawet powieki, spał jak zabity. Związałam włosy w bezładnego kucyka i udałam się do łazienki, aby przemyć twarz i lekko nałożyć tusz na rzęsy. Następnie poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Przyrządziłam owsiankę, nalałam sok pomarańczowy i zaczęłam spożywać ją w spokoju. Po chwili miałam towarzystwo w osobie Perrie.
- Hej! Co tak wcześnie? - zapytała blondynka, siadając naprzeciwko mnie z kubkiem kawy.
- A która godzina?
- Dopiero 8.30. Wszyscy jeszcze śpią.
- Nie wszyscy. My nie śpimy - roześmiałam się, na co Edwards zareagowała tak samo.
- No tak.
- Pezz, czy wczoraj wieczorem chłopcy też gdzieś wyszli? - spytałam nieśmiało, gdyż wczorajszy wypad Lou do pubu niepokoił mnie.
- Raczej nie. Nie wydaje mi się. Zayn cały czas był ze mną i nic nie wspominał o jakimś wyjściu - odpowiedziała. - A coś się stało?
- Nie, nic ważnego. Chociaż... Tak, stało się. Louis wczoraj w nocy wrócił pijany. Dowiedziałam się tylko, że był sam w pubie. Nie wiem tylko dlaczego.
- Nie mam pojęcia - Perrie rozłożyła bezradnie ręce. - Po prostu zapytaj go o to dzisiaj.
- Tak zrobię - oznajmiłam, wstając, a następnie włożyłam brudne naczynia do zmywarki. - Dziękuję. No dobra, ja wychodzę.
- Ale gdzie? - spytała, przeżuwając kawałek ciasteczka zbożowego.
- Na spacer. Muszę przemyśleć pewne sprawy. Pa - cmoknęłam ją w policzek.
- Powiedz, dokąd idziesz. Bo co mam odpowiedzieć Louis'owi, gdy zapyta, gdzie jesteś?
- A... Louis'owi... jestem nad stawem - rzekłam i wyszłam.
Po drodze kupiłam kilka bułek, aby móc nakarmić kaczki, które tam pływają. Usiadłam wygodnie na trawie tuż przy samym brzegu i raz po raz rzucałam kawałki pieczywa do wody. W głowie kłębiły mi się myśli: pierwsza - dlaczego Lou poszedł sam do pubu i się upił?, druga - Czy Louis pamięta to, co zaszło między nami zeszłej nocy, mimo że był pijany?, trzecia - Czy potrafię lub potrafiłam wystarczająco zadowolić Louisa? A może El była o wiele lepsza? Te pytania jak na złość nie chciały opuścić mojego rozumu. Jeśli Tommo nie będzie pamiętał naszej wspólnej nocy, to już po mnie. Jeszcze bardziej się załamię i żadna terapia mi w tym nie pomoże. Jednak ogrzewające mnie słońce i lekki wiatr sprawiły, że mimowolnie uśmiechnęłam się na myśl ostatnich wydarzeń. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej, oplotłam je rękoma, oparłam na nich brodę i wciąż myślałam. Dlaczego życie musi być takie skomplikowane? Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam głowę tam, skąd dochodził głos. To Louis biegł w moją stronę, machając do mnie. Odwzajemniłam gest.
- Hej skarbie. Cały ranek Cię szukałem, aż dopiero Perrie powiedziała mi, gdzie jesteś - mówiąc to, mój chłopak łapał powietrze między każdym słowem. 
Gdy chwilę odetchnął, pocałował mnie gorąco na powitanie, po czym usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Jak główka? Nie boli? - zapytałam słodkim głosem, uśmiechając się zadziornie.
- Czuję, że za chwilę mi pęknie. Ale ból powoli mija, bo znalazłem Ciebie - brunet przechylił mnie na bok, a następnie pocałował mnie ponownie, powoli zsuwając się do mojej szyi.
- Louis - powiedziałam, gdy nie przestawał, lecz on tylko mruknął "mhmmm" pod nosem i kontynuował swoją czynność.
- Louis! - krzyknęłam, na co chłopak natychmiast oderwał się ode mnie.Tym razem podziałało.
- Kochanie, nie krzycz tak, bo mi głowa odpadnie - Tomlinson złapał się za bolące miejsce i zrobił kwaśną minę.
- Przepraszam - zaśmiałam się cicho. - Skarbie, czy... czy Ty pamiętasz, co wydarzyło się ostatniej nocy? - spytałam w końcu, bo ta myśl doprowadzała mnie do szału.
- Masz na myśli nasze współżycie czy mój wypad do pubu? - brunet podniósł jedną brew, a ja ucieszyłam się w duchu, nie ujawniając tego na zewnątrz.
- To pierwsze - wyjaśniłam.
- Jak mógłbym nie pamiętać? Juss, to było cudowne! - Lou złapał mnie za ręce i popatrzył głęboko w oczy. - Nigdy nie doznałem takiego uczucia jak wczoraj ani nie byłem tak szczęśliwy jak teraz. Jesteś niesamowita. Kocham Cię - chłopak podniósł moją dłoń i pocałował ją. 
Czułam, że na moje policzki wpływa czerwony rumieniec. Jego oczy błyszczały z radości, a ta niebieskość rozpływała się w iskierkach. Po tych słowach poczułam wielką ulgę, jakby kamień spadł mi z serca. Dostałam odpowiedź aż na dwa męczące mnie pytania. W środku byłam cała w motylkach. A jednak nie zapomniał.
- Ja Ciebie też kocham - szepnęłam i złożyłam pocałunek na jego ustach. - Lou, dlaczego wczoraj się upiłeś?
- Po Twoim wyznaniu o odchudzaniu i o Twoich myślach, że się Ciebie wstydzę, stwierdziłem, że to wszystko przeze mnie. Poszedłem więc do baru i lałem w siebie co było pod ręką: raz wódkę, raz piwo. Do tego fajki. Mnóstwo fajek. Chciałem zapić to, że jestem takim idiotą, draniem, palantem, że doprowadziłem Ciebie i twoje zdrowie do takiego stanu.
- Kochanie, to nie przez Ciebie - moje oczy zaczynały robić się wilgotne - tylko przez moją głupotę. Nie obwiniaj się, proszę. I wcale nie jesteś draniem, idiotą, palantem. A nawet jakbyś był, to i tak kochałabym Cię za to, rozumiesz? - zatopiłam mój wzrok w jego niebieskich tęczówkach.
Na moje słowa Tommo uśmiechnął się. Zauważyłam, że wzruszył się. 
- Dziękuję za wszystko. Kocham Cię, Juss. Jesteś całym moim światem, bez którego nie umiem i nie umiałbym żyć - najpierw nasze wargi lekko dotknęły się, a potem złączyły się w idealną całość.



- Idziemy? - zapytał Louis, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
Pokiwałam twierdząco głową, po czym wstałam przy pomocy wyciągniętej dłoni chłopaka. Brunet objął mnie w talii, a po chwili dźgnął palcem w żebra.
- Eeejjj!!! - udałam oburzenie, a następnie odwdzięczyłam mu się kuksańcem w bok.
- Wcale nie bolało - Tomlinson uśmiechnął się łobuzersko, a potem ponownie mnie pocałował. 
_________________________________________________________________
Hej Misie! Oto i kolejny rozdział :D Mam nadzieję, że nie jest zły, chociaż teraz już nie myślę i nie chce mi się wszystkiego. Powrót do szkoły mnie przytłacza... No nic, jeśli dobrze pójdzie to następny rozdział może nawet i dzisiaj a jak nie to jutro na pewno :D Zatem do następnej notki. Buziaki ♥ :* 

1 komentarz:

VERONICA pisze...

AWWW jacy oni są uroczy ��