poniedziałek, 28 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 38




* 1 miesiąc później *

     Louis jest najlepszym chłopakiem pod słońcem! Wszystko sobie wyjaśniliśmy i nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, ale... Lou wciąż nie wie, dlaczego się odchudzam. Nie powiedziałam mu, a on się nie pytał. Poza tym stało się tak, jak przeczuwałam. Zostałam zwolniona z pracy, ale dość szybko udało mi się znaleźć nową propozycję. Dzisiaj mam rozmowę kwalifikacyjną z szefem tego biura. Chciałabym, aby mnie przyjął, lecz niestety mam dziwne przeczucia. Wcześniej postanowiłam zrobić małe porządki w salonie, w których oczywiście zaangażowałam mojego chłopaka. Tommo zajął się porządkowaniem jakichś papierów, a ja wycieraniem mebli. Nagle zakręciło mi się w głowie, pojawiły się czarne plamy przed oczami i czułam, że zaraz upadnę. Szybko złapałam się za półkę i spuściłam głowę w dół, aby ciemności zniknęły.
- Louis, słabo mi!!! - wykrzyknęłam przestraszona płaczliwym głosem, gdy one nie ustępowały.
- Kochanie, co się dzieje?!! - brunet natychmiastowo znalazł się przy mnie, po czym mocno objął mnie w talii i powoli zaprowadził na kanapę. Podał mi herbatę, którą wcześniej zrobił, a następnie kazał, bym położyła się, kiedy zrobił uniesienie z poduszek na nogi. Otworzył również na oścież drzwi balkonowe i przykucnął obok mnie i gładząc moje włosy, od czasu do czasu całował mnie w czoło. Położyłam ręce na brzuchu, głęboko przy tym oddychając. 
- Skarbie, lepiej już? - zapytał troskliwie Lou.
- Trochę - odpowiedziałam, ale domyśliłam się, że ta odpowiedź nie do końca go zadowoliła. 
- Juss, może coś zjesz?
- Nie, nie jestem głodna. To pewnie przez stres - uśmiechnęłam się sztucznie, aby dodać chłopakowi otuchy.
- Przed spotkaniem tym bardziej powinnaś coś zjeść - upierał się Louis.
- Nie, dziękuję. Teraz nie uda mi się przełknąć. Zjem, jak wrócę - stwierdziłam i pomału zmieniłam pozycję na siedzącą. - Idę się zbierać i dziękuję za pomoc- pocałowałam Tomlinsona, po czym niepewnym krokiem opuściłam salon i udałam się do łazienki. 
Wzięłam szybki prysznic, a następnie poszłam do pokoju w celu wybrania odpowiedniego ubrania. Wybrałam granatową sukienkę w drobne białe groszki, którą włożyłam na siebie. 

Ponownie poszłam do łazienki, gdzie zrobiłam sobie make-up, po czym rozczesałam włosy i opuściłam pomieszczenie. Na dole czekał na mnie mocny uścisk od Louisa.
- Śliczna, żeby tylko ten szef Cię nie poderwał, bo wtedy nie ręczę za siebie - wymruczał Tommo wprost do mojego ucha. Cicho zaśmiałam się i odchyliwszy się lekko do tyłu, zobaczyłam szeroki uśmiech na twarzy bruneta. 
- Nie poderwie mnie, ponieważ kocham tylko Louisa Tomlinsona z Doncaster - i pocałowałam go. - Nie chcę się spóźnić. Idę już. Paa - i skierowałam się do wyjścia.
- Juss? - usłyszałam za sobą, na co momentalnie odwróciłam się.
- Kocham Cię - Louis stał uśmiechnięty ze skrzyżowanymi rękami i zżerał mnie wzrokiem.
- Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się, posłałam mu buziaka w powietrzu i wyszłam.

* perspektywa Louisa *

Siedzieliśmy z Zayn'em w salonie o oglądaliśmy jakiś film, jedząc przy tym herbatniki, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi i do domu weszła Juss. Ściągając buty rzuciła nam krótkie "Hej" i udała się do kuchni. Była jakaś zasmucona.
- Co jej się stało? - zapytał Zaza, na co ja bezradnie wzruszyłem ramionami.
- Domyślam się, że chodzi o tę robotę. Zaraz wracam - wstałem z kanapy i poszedłem tam, skąd dochodził dźwięk kubków. Brunetka stała przy blacie oraz zalewała kawę gorącą wodą.
- I jak poszło? - spytałem, na co moja dziewczyna odwróciła się, wzięła kubek w dłonie i zajęła miejsce przy stoliku.
- Fatalnie i beznadziejnie - odpowiedziała, upijając łyk gorącej cieczy. Wzrok miała wbity w niewiadomy mi punkt. - Nie przyjęli mnie.
Usiadłem naprzeciwko Juss i splotłem palce na blacie.
- Ale jak to?!
Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Szef powiedział, że mam bardzo ciekawe CV, które mu się spodobało, ale nie może mnie zatrudnić, bo to miejsce jest zarezerwowane dla siostry jego żony- wyjaśniła bliska płaczu. - Fajnie, co nie?
- To po co kazał Ci przyjechać? - zdenerwowałem się.
- Nie wiem. Po prostu zatruł człowiekowi wszystko. Mówi się trudno. Nie chcę być na Twoim utrzymaniu. Poradzę sobie i poszukam czegoś innego - Justine otarła wierzchem dłoni wypływające łzy. 
Wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w moją stronę, po czym umiejscowiłem brunetkę na moich kolanach, mocno obejmując ją w talii i przytulając do siebie.
- Skarbie, a kogo mam utrzymywać jak nie moją księżniczkę? Chłopaków? - zapytałem, uśmiechając się, czym wywołałem delikatne rumieńce na twarzy dziewczyny, a następnie pocałowałem ją.
- Cały świat będzie mówił, że jestem z Tobą dla pieniędzy, a Directioners mnie znienawidzą.
- Nikt nie będzie tak mówił, bo nie jesteś ze mną dla kasy i sławy, a Directioners wręcz przeciwnie - one martwią się o Ciebie.
- Skąd wiesz? - zdziwiła się.
- Patrz - i wyciągnąłem telefon, a następnie pokazałem jej tweeta, w którym fanka prosi mnie, abym opiekował się Juss i wspierał ją, bo bardzo się martwi.
Następnie wszedłem w światowe trendy, gdzie była akcja dla Juss pod hasłem #JussNieGłódźSię. Zauważyłem świeczki w jej oczach. Lekko uśmiechnęła się, po czym ukryła twarz w zagłębieniu mojej szyi i po chwili poczułem jej łzy na moim ciele. Zacząłem gładzić ją po plecach.
- One Cię kochają - szepnąłem wprost do ucha brunetki.
Chwilę później dziewczyna wyprostowała się i mocno mnie pocałowała, wplatając palce w moje włosy. Uwielbiałem, kiedy to robiła. 
- Może chodźmy do Zayna, bo bidulek tak sam siedzi przed telewizorem - zaproponowałem, wstając i śmiejąc się. Rozbawiło to Juss.
- Ok - Willson szybko dopiła kawę i poszliśmy dotrzymać towarzystwa Malikowi.
- Wow, ślicznie wyglądasz, Juss - mulat był pod wrażeniem, gdy znaleźliśmy się w salonie.
- Ej ej ej - pogroziłem mu palcem i cmoknąłem moją dziewczynę w policzek.
- Dziękuję - brunetka uśmiechnęła się zawstydzona i razem ze mną zajęła miejsce na kanapie pomiędzy mną a Zayn'em. 
Objąłem ją i zacząłem jeździć opuszkami palców po jej prawym ramieniu.
- Co będziemy robić? - zapytała, opierając głowę na moim ramieniu.
- Na razie oglądamy nudny film - odpowiedział Zaza.
- Pozwolisz, prawda? - uśmiechnęła się łobuzersko, zabierając Malikowi pilot i zaczęła skakać po kanałach, jednak tak jak my nie znalazła niczego sensownego. - Nic tu po mnie. Idę się przebrać - i wyszła, pozostawiając po sobie zapach uwodzicielskich perfum.
 _________________________________________________________________
Witajcie! Ale się za Wami stęskniłam. Teraz mam dwa tygodnie wolnego, więc postanowiłam Wam zrobić poświąteczną niespodziankę i wróciłam z rozdziałem. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że zawiesiłam bloga, ale naprawdę nie dałabym rady przez szkołę. Przepraszam.  Myślę, że o mnie nie zapomnieliście i mnie nie opuściliście. Jak Wam podoba się rozdział? Fajny, znośny czy może okropny? Piszcie, oceniajcie, komentujcie. Cokolwiek. Nawet mała buźka wystarczy. W następnym rozdziale dam Wam powód do niepokoju o Juss :D Pozdrawiam i całuję :*
Wasza Autorka - Bloggerka :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA  

wtorek, 1 września 2015

UWAGA!!!!! WAŻNE OGŁOSZENIE!!!!


Hej. Mam dla Was smutną wiadomość. Na początek chciałabym Wam podziękować za WSZYSTKIE komentarze i miłe słowa na temat mojego ff. Nawet nie wiecie jaka to dla mnie radość czytać to co piszecie. Dziękuję Wam za to. I także za odwiedziny, że chcieliście to mnie zaglądać:) Niestety wraz z początkiem nowego roku szkolnego postanowiłam zawiesić AOMIAOY:( Przyczyną jest nowa szkoła, na pewno nie będę miała wiele czasu i ostatnio mało kto tu wchodził. Ale nie martwcie się. Blog będzie wciąż istniał, a dalsze rozdziały już dawno są napisane ;) Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. 
Życzę Wam powodzenia w szkole, dobrych ocen i wszystkiego co najlepsze.

Pozdrawiam, całuję i kocham Was bardzo :* <3
Wasza Summer :****

piątek, 21 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 37



- Wszystkiego najlepszego, kochanie - powiedział Tommo, kiedy oderwaliśmy się od siebie, kładąc dłonie w mojej talii.
- Wiesz, że teraz spełnia się moje marzenie, które pomyślałam przed chwilą? - popatrzyłam się w cudowne tęczówki mojego chłopaka.
- Kocham Cię, złotko i nigdy nie przestanę - Louis delikatnie mnie pocałował.
- Juss, ukroisz już tego torta? - zniecierpliwił się Niall.
- Chodź, bo Nialler nie może się doczekać - zaśmiałam się cicho do bruneta i ukroiłam ciastko, gdy Tomlinson zajął miejsce na kanapie. Podałam każdemu talerzyk z kawałkiem słodyczy i usiadłam obok Louisa . Zanim zatopiłam łyżeczkę w torcie, przez myśl przebiegła mi myśl o tym, że przytyję.
- Skarbie, proszę szeroko otworzyć buzię - usłyszałam głos mojego chłopaka, podsuwającego mi kęs ciasta na swojej łyżeczce. Powoli wzięłam kawałek do ust i zatopiłam się w cudownym smaku, którego nie miałam od dawna.
- Mmm, pycha - oznajmiłam z pełnymi ustami.
- Skoro jubilatka spróbowała i powiedziała, że dobry to go jemy - stwierdził zadowolony Zayn i wszyscy zaczęliśmy jeść.
Po godzinie została tylko niewielka część tortu. Ja zjadłam dwa kawałki, co na mnie było bardzo dużo, ale najwięcej pochłonął Niall - gdyby złączyć wszystkie te części, na pewno powstałoby pół ciasta. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się w najlepsze, gdy Louis powiedział, wstając:
- Część przyjęcia z Wami jest już skończona. Teraz czas na mnie.
Popatrzyłam się zaskoczona na bruneta, który puścił mi oczko, łapiąc moją rękę.
- No dajesz, Tommo, dajesz! - krzyknął Liam. 
- Co za dużo to niezdrowo. To nie dla dzieci - niebieskooki uśmiechnął się szeroko do Payne'a i pociągnął mnie w stronę wyjścia z salonu. 
- Co Ty kombinujesz? - zapytałam mojego chłopaka, przyciskającego mnie do ściany po naszym wyjściu.
- Ja? Nic - uśmiechnął się cwaniacko.
Nagle podniósł mnie i objął w talii, a ja oplotłam jego biodra nogami, zarzucając przy tym swoje ręce za jego szyję, po czym zaczął iść po schodach na górę.
- Wiesz, że mogę Cię połamać? - uświadomiłam zapalonego Tomlinsona.
- Takie chucherko jak Ty mnie nie połamie - w jego oczach wciąż widziałam radość.
- Nie jestem chucherkiem.
- Jesteś.
- Nie jestem - upierałam się.
- Jesteś - i pocałował mnie, otwierając jakimś sposobem drzwi do swojego pokoju, a następnie zamknął je nogą. 
Położył mnie na łóżku, a sam zawisł nade mną, oparłszy się na silnych rękach ponad moją głową. Zaczął głęboko patrzeć w moje oczy.
 - Ale ja Cię kocham - powiedział, na co ja cicho zaśmiałam się.
- Ja Ciebie też, wariacie - po tych słowach Louis czule pocałował mnie w usta.
Wplotłam palce w jego gęste włosy, oddając zachłannie każdy pocałunek. Po chwili swoje odbicia zostawiał na mojej szyi. Brunet przesunął się na bok, wciąż mnie całując i powoli próbował rozpinać malutkie guziczki w moim sweterku, znajdujące się na dekolcie. Kiedy uporał się z trzema na pięć, zaczęłam go łaskotać, przez co chłopak zrobił luz na tyle, że udało mi się zsunąć z łóżka na podłogę.
- Teraz mnie nie złapiesz - spojrzałam na Tomlinsona, wstając.
Louis śledził wzrokiem każdy mój ruch, gdy raptownie zerwał się i zmierzał w tych kierunkach, w których się poruszałam. Zaczęłam uciekać przed nim, raz po raz przeskakując przez łóżko. W pewnym momencie dorwał mnie, na co ja zareagowałam piskiem zmieszanym ze śmiechem i przycisnął mnie do siebie.
- Dlaczego uciekasz przede mną? - zapytał powalającym głosem, uśmiechając się i patrząc w moje oczy.
- Nie wiem - zaśmiałam się, przygryzając dolną wargę.
Tommo pokazał swoje białe zęby, a następnie wpił się w moje usta. Po chwili znowu rzucił mnie na łóżko i ponownie zawisł nade mną, obdarowując moją osobę cudownymi pocałunkami. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Louis podniósł wzrok i dał komuś pozwolenie, aby wszedł. W tym czasie odchyliłam głowę, aby zobaczyć, kto do nas się dobijał.
- Nie chcę przeszkadzać, ale czy możecie być trochę ciszej? - zapytał Harry, wchodząc i ukazując swoje urocze dołeczki.
- Problem? - Tomlinson podniósł jedną brew.
- Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że zachowujecie się głośniej niż grający na maksa telewizor. Nie możemy ze sobą spokojnie porozmawiać, tylko musimy krzyczeć, a cały sufit aż drży - wyjaśnił Styles.
- Ups... Przepraszamy - zrobiłam minę niewiniątka, po czym lekko roześmiałam się z tego wszystkiego. - Będziemy już cicho.
- Dzięki Justi... Oooo - loczek zrobił wielkie oczy i wskazał wzrokiem na mój rozpięty dekolt, ukazujący część mojego biustonosza.
- Ejjj!!! - krzyknęłam i starałam się zakryć rękoma moje detale.
- Są idealne - Hazza poruszał zabawnie brwiami, na co czułam, że się rumienię.
- Spadaj, Harry! One są moje! - wrzasnął Lou i podszedł do Stylesa, a następnie wypchnął go za drzwi. - Żegnaj! Ach... co za człowiek - zwrócił się do mnie. 
Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się, zapinając guziki. Brunet kucnął naprzeciw mnie, położył swoje dłonie na moich kolanach i popatrzył się na mnie, po czym zaczął śpiewać:
- I have loved you since we were 18/ Long before we both thought the same thing/ To be love and to be in love/ All I can do it say that these arms are made for holding you ooo/ I wanna love like you make me fell/ When we were 18 - i obdarzył mnie delikatnym pocałunkiem. 
__________________________________________________________________
Hej Misiaczki! Na początek przepraszam za dłuższą nieobecność. I jak rozdział? Tak jak mówiłam, teraz powinno być duuuuużo czułości, która być może z czasem Wam się znudzi. Teledysk do Drag Me Down jest inny niż dotąd pozostałe, ale ciekawy. Tam chłopcy wyglądają, że po prostu brak słów ☺. Kocham Was i do następnej notki. Buziaki. Pa :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

niedziela, 2 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 36



* 2 dni później, perspektywa Juss *

     Nadszedł czas, abym w końcu stanęła na wadze. Ujrzawszy wyniki, byłam w szoku: elektroniczne cyferki wskazywały gigantyczną różnicę niż 2,5 miesiąca temu, czyli 15 kg mniej. Trochę było to pocieszające, ale... żeby go utrzymać, muszę robić do samo co do tej pory. Poza tym Perrie i Eleanor i tak są chudsze ode mnie. Robiąc niewielkie porządki w szafce z ubraniami, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Przesunęłam palcem po ekranie, tym samym odbierając połączenie.

J: Słucham?
V: Juss, przyjedź jak najszybciej! - krzyknęła przestraszona moja przyjaciółka.
J: Veronica, co się dzieje?! - przeraziłam się.
V: Przyjedź szybko, proszę Cię. To nie jest rozmowa na telefon. Boję się, że mnie namierzą - mówiła na jednym tchu.
J: Ale kto Cię namierzy? - wykrzyknęłam przerażona.
V: Powiem Ci, jak będziesz u mnie.
J: Ok. Za 20 minut będę.
V: Dziękuję. Kochana jesteś. /rozłączyła się.

Przeze mnie przeszedł dreszcz. Nie przypuszczałam, że Vera może się w coś wpakować, tym bardziej, że od dłuższego czasu mieszkała z Niall'em i chłopakami. Resztę ubrań wepchnęłam do szafki byle jak. Przebrałam się w czarne getry i jasnoróżowy sweterek - tunikę - z pięcioma małymi guziczkami wzdłuż klatki piersiowej; do tego założyłam wysokie czarne trampki z białymi "wąsami" po zewnętrznej stronie. Szybko ogarnęłam moją twarz: nałożyłam tusz na rzęsy, jasnobrązowy cień na powieki oraz jasnoróżowy błyszczyk na usta. Włosy uczesałam w wysokiego kucyka, wzięłam torebkę, zamknęłam mieszkanie, po czym zadzwoniłam po taksówkę. Po 10 minutach byłam na miejscu. Nadusiwszy na dzwonek, drzwi otworzyła mi, wciąż roztrzęsiona, Veronica.
- Jak dobrze, że już jesteś - powiedziała i ustąpiła mi w drzwiach.
- W co Ty się wpakowałaś? - spytałam, wchodząc do środka i cmoknęłam Blackie w policzek.
- Zaraz wszystko Ci opowiem. Idź do salonu, a ja pójdę zrobić nam kawę - oznajmiła i udała się do kuchni.
Swoje kroki skierowałam we wskazane wcześniej mi miejsce. Kiedy tam weszłam, rozległo się głośne: "STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM!" śpiewane przez Zayn'a, Perrie, Niall'a, Liam'a, Sophie i Harry'ego. Nie było Louis'a, co mnie zasmuciło. Zatkało mnie i stanęłam jak wryta. Po prostu zapomniałam o swoich urodzinach. Po chwili przyszła moja przyjaciółka z wielkim czekoladowym tortem, na którym widniał napis: "DLA MOJEJ KOCHANEJ JUSS", a pomiędzy nim była ustawiona zapalona świeczka - 19. Blondynka postawiła ciasto na stole i dołączyła śpiewem do reszty, stając obok mnie.
- Wszystkiego najlepszego, Juss! - krzyknęli wszyscy na koniec, a następnie zaczęli "wyć", bić brawo, a Liam zagwizdał na palcach.
- A teraz pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki - poleciła mi Thirlwall.
"Chciałabym być w końcu szczęśliwa" - pomyślałam, nabrałam powietrze i zgasiłam nim ogień. Ponownie rozległy się brawa. Potem każdy zaczął składać mi życzenia.
- To po to do mnie dzwoniłaś? - zapytałam się Blackie po miłych słowach, które od nich usłyszałam.
- Inaczej nie przyszłabyś, gdybym Cię nie nastraszyła - roześmiała się.
- O Ty świnio! A ja naprawdę myślałam, że coś Ci się stało! - udałam oburzoną z wielkim uśmiechem.
- Widzicie, jak mi za to dziękuje?! - Veronica zwróciła się do reszty, puszczając do mnie oczko.
- Jejciu, naprawdę Wam bardzo dziękuję - wzruszyłam się. - Skąd wiedzieliście o moich urodzinach?
Wszyscy skierowali wzrok na moją przyjaciółkę, więc ja uczyniłam to samo, "zadając" pytanie oczami. 
- Tak, to ja powiedziałam o Twoim święcie, - blondynka położyła rękę na piersi, przyznając się - ale tort, napis na nim i przyjęcie to nie był już mój pomysł.
- Tylko czyj? - spytałam, podnosząc jedną brew.
- Mój - usłyszałam za sobą głos... Louis'a? 
Natychmiastowo odwróciłam głowę i zobaczyłam bruneta, opierającego się o drzwi.
- Niall - chłopak skinął głową na Horana w czasie, gdy Veronica zajęła już miejsce koło blondyna i Pezz.
Tommo podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich ramionach, patrząc mi głęboko w oczy. Usłyszałam dźwięk gitary, a po chwili z ust Louis'a wydobyły się słowa piosenki "Half A Heart":
- "Only have a blue sky/ Kinda there but not quite/ I'm walking round with just one shoe/ I'm half a heart without you/ I'm half the man at best/ With half an arrow in my chest/ I miss everything we do/ I'm half a heart without you." 
Poczułam napływające łzy do moich oczu, zatapiając się w jego ślicznych niebieskich tęczówkach.
- Juss - Tomlinson objął dłońmi moją twarz, szepcząc - to, co teraz Ci zaśpiewałem jest szczerą prawdą. Kiedy Ciebie nie ma przy mnie, jestem połową serca. Straciłem wszystko, co robiliśmy razem, ale chcę to naprawić. Przepraszam Cię. Wiem, że jestem idiotą...
- Nie jesteś - przerwałam mu, czym wywołałam lekki uśmiech na jego twarzy.
- Kocham Cię, Juss. Czy zostaniesz moją dziewczyną?
Po tych słowach zmiękłam. Zauważyłam łzy, gromadzące się w oczach Louis'a. 
- Tak - wyszeptałam, po czym brunet przybliżył swoją twarz do mojej i namiętnie mnie pocałował. 
Reakcją pozostałych były ogromne brawa. Założyłam dłonie na szyi chłopaka, oddając każdą czułość, a on mocno objął mnie w talii. W brzuchu miałam stado motyli, przez które czułam, jakbym unosiła się nad ziemią.
__________________________________________________________________

Hej Słońca! W końcu mamy to! :) Podoba się? Piszcie Wasze opinie w komentarzach :) Jak Wasze samopoczucie po niespodziewanym singlu "Drag Me Down"? Bo u mnie wyśmienicie. Słucham tego non stop i w ciągu wieczora nauczyłam się jej na pamięć :D Kocham to :) Następny rozdział będzie albo w przyszłym tygodniu, albo na początku następnego :) ILY ♥ Buziaki i pozdrawiam :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

niedziela, 19 lipca 2015

ROZDZIAŁ 35



* 2 dni później *

    Przez te 2 dni jadłam tylko raz, a mój pusty żołądek zapełniałam wodą. Ta ostatnia sytuacja z Louis'em dobiła mnie jeszcze bardziej. Nawet nie wiem, ile przepłakałam i czego oczekiwałam. Jednak doszło do mnie, że ja go potrzebuję, że tęsknię, że brakuje mi jego dotyku. Ja go po prostu KOCHAM! Stwierdziłam, że powinnam przestać użalać się nad sobą i postanowiłam wziąć się w garść. Ogarnęłam się przed lustrem i poszłam na zakupy. Moim pierwszym celem był sklep Harrods. Mimo że ceny są tam nieziemskie, chciałam chociaż pooglądać różne rzeczy. Przechadzałam się po wielkim korytarzu, kiedy dostrzegłam śliczne stoisko z biżuterią. Podeszłam bliżej, aby móc przyjrzeć się olśniewającym pierścionkom, naszyjnikom, bransoletkom itp. za szybą. Nawet nie wiem, ile stałam, podziwiając to wszystko, gdy nagle poczułam, jak ktoś zakrywa mi oczy ciepłymi dłońmi. Szybko odwróciłam się i... zobaczyłam uśmiechniętego Harry'ego, ukazującego swoje dołeczki, Perrie i Zayn'a. 
- Ale mnie przestraszyłeś! A tak w ogóle to cześć Wam - uśmiechnęłam się i po kolei pocałowałam ich w policzek. 
- Co u Ciebie? - to pytanie zadał Malik.
- Jakoś leci. Raz dobrze, raz źle. chociaż ostatnio jest niewesoło - odpowiedziałam.
- Czy to...
- Nie musisz mówić, co się dzieje - Pezz uśmiechnęła, przerywając Styles'owi.
- A Wy co tutaj robicie?
- Małe zakupy w miłym towarzystwie, choć to ja im się wprosiłem - Hazza roześmiał się.
- I nie mamy co z nim zrobić, więc musimy z nim chodzić - dodał rozbawiony Zaza.
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać razem z Perrie i z chłopcami.
- Pezz, kupiłaś coś? - spytałam Edwards, ponieważ widziałam trzymające siatki w jej i Zayn'a rękach. - Pochwalisz się? - poruszyłam zabawnie brwiami.
- Pewnie - blondynka uśmiechnęła się i po chwili wyciągnęła śliczną, błękitną sukienkę z tiulu.
 Kiedy przyłożyła ją do siebie, wyglądała zjawiskowo. Z naszych ust wydobyło się tylko: "Wow!", na co Pezza podziękowała. Gdy tylko spojrzałam na blondynkę, od razu zbierało mi się na płacz. Ona jest taka śliczna, a przede wszystkim chuda. Nie jest takim grubasem jak ja. Zawsze chciałam wyglądać tak jak ona, ale muszę o tym zapomnieć.
- Widzicie, zapomniałam się zapytać co u Was - uśmiechnęłam się.
- W porządku. To znaczy tak jak zwykle: Niall się śmieje z byle czego, a Liam się wymądrza - zaśmiał się Zayn, lecz... nie wspomniał nic o Tomlinsonie.
- A... co u Louis'a? - zapytałam nieśmiało. 
- Louis gra jutro mecz charytatywny o 14.00 w Celtic'u - wyjaśnił Harry.
Zaczęłam patrzeć się w jeden punkt w podłodze. 
- Dzięki. Muszę już iść. Pa - powiedziałam powoli po chwili i dałam każdemu buziaka na odchodne.
Wychodząc ze sklepu, postanowiłam, że pójdę na ten mecz. Skierowałam się do Marks&Spencer, gdzie nieco zaszalałam, kupując sobie trzy siatki ubrań.


* perspektywa Louis'a, następny dzień *

Rozgrzewka przed meczem trwała już od dobrych 20 minut. Podawaliśmy sobie piłkę i strzelaliśmy do bramki, kiedy nagle usłyszałem głośne:
- LOUIS, UWAŻAJ!!!!!!
Odruchowo odskoczyłem na bok. Dobrze, że to zrobiłem, bo gdyby nie nagła reakcja rozpędzona piłka uderzyłaby mnie w twarz. Uśmiechnąłem się do kolegi w ramach podziękowania lekko skinąłem głową. Nie mogłem skupić się na niczym, bo w moich myślach cały czas była Juss.
- Tomlinson, chodź na chwilę! - na poboczu murawy stał trener i palcem wskazującym "wołał" mnie do siebie.
- Tak trenerze?
- Chłopie, co z Tobą? Gdyby nie James, nieźle oberwałbyś.
- Przepraszam trenerze - spuściłem głowę ze wstydu - ale ostatnio nie mogę na niczym się skupić.
- Dziewczyna? - mężczyzna podniósł jedną brew.
- Tak - wyznałem.
- Będzie dobrze. A teraz wracaj do chłopaków, ba zaraz zaczynamy - uśmiechnął się, zakładając rękę na rękę.
- Mam nadzieję. Dziękuję - także się uśmiechnąłem i dołączyłem do drużyny.
Zajęliśmy swoją połowę i czekaliśmy tylko na gwizdek sędziego. Na trybunach było już pełno ludzi. Rozejrzałem się szybko wkoło i pośród kibiców zobaczyłem... Juss! Myślałem, że mam zwidy, ale jednak nie, ponieważ brunetka pomachała mi. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech i odmachałem jej. Rozległ się gwizdek, oznaczający początek gry. Szło nam całkiem nieźle; prowadziliśmy 2:1, a na dodatek miał być rzut karny dla nas. Jego wykonanie spadło oczywiście na mnie. Zerknąłem jeszcze w stronę Justine. Dziewczyna pokazała mi "okejkę", czym dodała mi otuchy, a ja kiwnąłem głową na znak, że wszystko jest dobrze. Wziąłem rozpęd i po chwili piłka znajdowała się w bramce przeciwnika. Na trybunach słychać było okrzyk radości. Spojrzałem na Willson. Brunetka, tak jak i inni nasi kibice, stała i biła brawo z szerokim uśmiechem. Gdy mnie zobaczyła, zaczęła krzyczeć: "Celtic górą!". Podziękowałem jej buziakiem w powietrzu.

 





* godzinę później *

Biegłem z piłką, aby móc strzelić kolejnego gola, kiedy jeden z tamtej drużyny, chcąc odebrać mi piłkę, podstawił mi nogę i przy okazji kopnął w piszczel. Momentalnie przewróciłem się, łapiąc się za bolącą kość. Ból po prostu nieopisany. 
Po chwili obok mnie zjawili się ratownicy medyczni. Schłodzili moje bolące miejsce i pomogli mi wstać. Nagle poczułem silne wzburzenie się moich jelit i zwymiotowałem, schodząc z boiska. Kolejny raz zerknąłem w stronę Juss, jednak jej już tam nie było. "Pięknie" - pomyślałem. Lekarze zaprowadzili mnie na jakieś "szpitalne" łóżko, znajdujące się na długim korytarzu. Na drzwiach naprzeciwko mnie wisiała tabliczka "Gabinet Medyczny". Siedziałem tak przez chwilę, gdy zauważyłem Juss biegnącą w moją stronę.
- Louis! - krzyknęła, a za chwilę była już koło mnie. - Jak się czujesz?
- Wspaniale! Jak ręką odjął! - uśmiechnąłem się na jej widok.
- Pytam poważnie - na twarzy brunetki dostrzegłem zmartwienie.
- Boli mnie kość piszczelowa i brzuch - powiedziałem.
Z gabinetu wyszli ratownicy i zaczęli opatrywać moją nogę. Willson usiadła obok mnie; była lekko zziajana - przez bieg - i przestraszona.
- Dobrze, że nic poważniejszego Ci się nie stało - oznajmiła, po czym wyciągnęła chusteczkę i zaczęła nią wycierać moje spocone czoło. Jedną ręką złapałem ją za dłoń, a drugą za twarz, gładząc przy tym kciukiem jej policzek.
- Dziękuję - i po skończeniu wycierania pocałowałem wewnętrzną część jej dłoni trzymaną przeze mnie.
- Nie ma za co - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Skąd wiedziałaś o moim dzisiejszym meczu? - zapytałem.
- Harry mi powiedział - wyjaśniła bez zastanowienia.
- Kochany loczek - uśmiechnąłem się, zatapiając wzrok w jej zielonych tęczówkach. Tak bardzo tęskniłem za nimi.
- Tomlinson! Koniec romansów! Wracaj na boisko! - krzyk trenera przerwał mi moją przyjemność. Niechętnie wstałem z łóżka. Juss uczyniła to samo.
- Wracasz na trybuny? - spytałem, patrząc ostatni raz w jej cudne oczy.
- Chętnie, ale o 18.00 mam zumbę. I tak już wygrywacie, więc będę tu zbędna - brunetka zaśmiała się. 
Złapałem ją za nadgarstki, przysunąłem bliżej siebie i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Po tym "wydarzeniu" Juss spuściła wzrok, przygryzając dolną wargę.
- Lepiej już idź - powiedziała cicho i skierowała się do wyjścia.
Patrzyłem jeszcze za jej oddalającą się sylwetką, dopóki całkiem nie zniknęła mi z oczu.
- Trenerze, przecież ja nie mogę grać w takim stanie - stwierdziłem, kiedy znalazłem się obok mężczyzny.
- Nie będziesz grał, ale jako zawodnik na ławce musisz posiedzieć.
- Miał pan rację. Chyba będzie dobrze - uśmiechnąłem się i kulejąc, dołączyłem do innych rezerwowych uczestników.
__________________________________________________________________
Cześć i czołem! 
I jak? W następnym rozdziale "coś" się wydarzy, ale nie powiem co :3 
Na razie mój laptop ma małe problemy, więc next pewnie będzie, jak wszystko będzie już dobrze. ;) Jakby co, to możecie pytać się mnie o rozdziały na Twitterze :)
Do następnego! Buziaki! Jesteście najlepsi! :* Kocham Was! ♥

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

wtorek, 7 lipca 2015

ROZDZIAŁ 34


MUZYKA DO ROZDZIAŁU: One Direction - You & I


      Skakałam po kanałach, popijając gorącą ciecz, która znakomicie dodawała mi siły. Znalazłam w końcu jakiś film, ale obejrzałam tylko początek, bo był dość nudny. Kiedy nie mogłam znaleźć nic sensownego, zawsze przełączałam na 4fun.tv i tym razem też tak zrobiłam. Akurat zaczynała się piosenka One Direction "You & I". Podgłośniłam ją, jak to miałam w zwyczaju, gdy leciała piosenka 1D. Siedziałam wpatrzona w chłopców, idących po długim molo i pod nosem nuciłam sobie tekst. Moje serce ogarnęło się rozpaczą, gdy po Zayn'ie pojawił się Louis. Czułam spływające łzy po moich policzkach. Nagle usłyszałam zwrotkę Tomlinson'a śpiewaną na żywo! Gwałtownie odwróciwszy się, spoglądnęłam tam, skąd dochodził głos. Brunet stał oparty o drzwi, patrzył się na mnie i śpiewał:
- I see what it's like/ I see what it's like for day and night/ Never together/ Cause they see things in a different light/ Like us/ But they never tried/ Like us.
Dusiłam płacz w sobie, a słona ciecz jeszcze bardziej płynęła po mojej twarzy. Ponownie skierowałam głowę na telewizor, w którym wciąż nadawany był teledysk. W milczeniu oglądnęliśmy go do końca, po czym wyłączyłam urządzenie. 
- Jak miło Cię widzieć - Louis uśmiechnął się i zajął miejsce obok mnie.
Czułam od niego piwo, ale mimo tego chłopak nie był pijany.
- Super - odpowiedziałam chłodno, bez żadnego entuzjazmu, patrząc w jakiś punkt w dywanie.
- Mogę wiedzieć, jak się tutaj wzięłaś? - spytał Tommo, zakładając lewą rękę na oparcie za moją głową i wpatrując się we mnie.
- Najnormalniej w świecie. Przyszłam! - wykrzyknęłam z udawanym rozczarowaniem z powodu jego braku wiedzy.
Przypomniałam sobie o stojącym na stoliku kubku po herbacie. Bez słowa wstałam, wzięłam go i odniosłam do kuchni. Nie miałam zielonego pojęcia, o czym mogłabym rozmawiać z Louis'em, dlatego podjęłam decyzję o powrocie do domu. Po cichu wyszłam na korytarz i zaczęłam zakładać buty, jednak nie umknęłam uwadze bruneta.
- Ale co Ty robisz? - zapytał zdziwiony.
- Nie widać?! Wiążę buty - oznajmiłam.
- Poczekaj. Porozmawiajmy - niebieskooki był kompletnie rozczarowany tą sytuacją.
- Nie mamy o czym - burknęłam, dokańczając ostatni supełek w sznurówkach.
- Proszę Cię, daj mi to wszystko wytłumaczyć! - nalegał Tommo.
- Przecież to już jest jasne - stwierdziłam, poprawiając ubranie.
- Nic nie jest jasne, Juss. Ty to sobie wmówiłaś, a ja chcę Ci powiedzieć prawdę.
- Co Ciebie może obchodzić taka małotala jak ja?!
- Jaka małolata?! - oburzył się.
- Louis, ja jestem młodsza od Ciebie o CZTERY lata! - podniosłam głos, pokazując na palcach dzielącą nas różnicę.
- No to co z tego! Czy Ty nie rozumiesz, że ja Cię kocham?! - wykrzyknął brunet i wplótł palce we włosy. 
Ja natomiast stanęłam jak wryta. i oniemiała patrzyłam na niego. Czy dobrze usłyszałam? Czy Louis przed chwilą wyznał mi miłość? Całkiem inaczej wyobrażałam sobie to wszystko. Założyłam torebkę na ramię, odwróciłam się i już otwierałam drzwi do wyjścia, kiedy poczułam mocny uścisk za nadgarstek i szarpnięcie, które sprawiło, że byłam przodem do chłopaka. Tomlinson przycisnął mnie do ściany, zamykając nogą drzwi. Trzymał mnie za ręce ponad moją głową i głęboko patrzył w moje oczy. Znowu poczułam spływające łzy po moich policzkach.
- Puść mnie - błagałam przez łzy, próbując się wyrwać, jednak brunet był silniejszy. Mocno wpił się w moje usta.
- Zostaw mnie, proszę - prosiłam dalej, gdy "oderwał" się ode mnie.
- Juss, kocham Cię i nie pozwolę Ci odejść - powiedział Lou spokojnym głosem, zatapiając się w moich tęczówkach.
Ponownie chciałam się "uwolnić", ale chłopak przytrzymał mnie i ponownie pocałował, tym razem trochę delikatniej. Po chwili Tommo zaczął rozpinać moją bluzę. Próbowałam odepchnąć go od siebie, ale Lou jedną ręką przytrzymał w górze moje oba nadgarstki i wrócił do wcześniejszej czynności. Kiedy udało mu się pokonać zamek, zarzucił moje ręce na swoją szyję, a swoje dłonie umieścił na moich biodrach, cały czas całując mnie w szyję. W środku cała płakałam, jednak brakowało mi jego ust. Po paru minutach udało mi się odciągnąć od siebie Louis'a. Wzięłam torebkę i szybko wybiegłam na zewnątrz, zapinając przy tym bluzę. Biegłam ile sił w nogach i w końcu znalazłam się w moim domu. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć, więc wybuchłam głośnym płaczem, zsuwając się po zamkniętych drzwiach.
___________________________________________________________________________________
Hej Słońca! I jak nowy rozdział? Teraz jest cały czas płaczliwie, ale potem będzie dużo całusów i słodkości ;) Muszę Wam się pochwalić, gdyż to był jeden z wakacyjnych moich celów: opaliłam się :D ale to dopiero początek :)
Pozdrawiam i buziaki :***

CZYTASZ= KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA  
 

niedziela, 28 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 33




      Szybko opuściłem auto i podążyłem za dziewczyną, która zamykała już drzwi za sobą. Zdążyłem jeszcze je przytrzymać i wszedłem za nią da środka. Z kuchni wyszła Veronica z Niall’em i zobaczywszy Juss, podbiegła do niej oraz mocno ją przytuliła.

- Juss, tak się cieszę, że wróciłaś! – wykrzyknęła radośnie, lecz w jej głosie usłyszałem lekki strach.

Spojrzała na mnie i delikatnie uśmiechnęła się, na co ja zareagowałem tak samo. Na twarzy Willson nie było żadnych emocji. Przeszliśmy do salonu i dopiero tam zaczęła się niezła jazda.

- Vera, jak mogłaś?! Wiesz, że Ci ufałam i miałam nadzieję, że mnie nie wydasz i nikomu nie powiesz! – wrzasnęła brunetka.

- Ale o czym Ty mówisz? – blondynka stała przerażona ze świeczkami w oczach.

- Dobrze wiesz, o czym mówię!

- Louis i tak dowiedziałby się o tym! Poza tym ja nie mam serca okłamywać osoby, która Ciebie… którą Ty… na której… - Blackie zaczęła się jąkać. – To było najlepsze wyjście!

- Przestań na nią krzyczeć! – do rozmowy wtrącił się Horan.

- Zamknij się, Niall! – odwarknęła Juss.

- Skarbie… - Vera próbowała załagodzić blondyna, lecz on był nieugięty.

- Nie pozwolę, aby ktoś na Ciebie wrzeszczał i traktował Cię jak rzecz – po czym pocałował swoją dziewczynę w policzek, obejmując ją mocno od tyłu.

- Złamała przysięgę! – Willson nie dawała za wygraną.

- A co, byłyście małżeństwem?! – na te słowa brunetka mocno zacisnęła zęby i wpatrywała się w nas; jej oczy zaszkliły się.

- Myślałam, ze jesteś moją prawdziwą przyjaciółką – po policzkach Juss, jak i Veronici. Spływały strumienie łez. Nie wiedziałem, co mam robić.

- Bo jestem, ale czasami nie daję rady sama Ci w czymś pomóc i muszę komuś o tym powiedzieć – wyjaśniła zapłakana Thirlwall.

- A Ty co tak stoisz?! Czep się porządnej roboty! – wrzasnęła na mnie Juss.

- A co mam robić? Pajacyki? – zażartowałem i wyszczerzyłem zęby, a następnie zacząłem skakać jak pajac.

- Palant! – wykrzyknęła Juss i wybiegła do wyjścia.

Na korytarzu natknęła się na Harry’ego, który nie wiedział, co się dzieje. Był zdezorientowany i już chciał zapytać się o coś brunetki, jednak ona go wyprzedziła:

- O nic nie pytaj, Harry – i wyszła na zewnątrz, głośno trzaskając drzwiami.

Popatrzyłem się tylko na Verę, śmiejącego się ze mnie Niall’a i Styles’a i udałem się za dziewczyną. Chodziła nerwowo wokół samochodu.

- Justine! – powiedziałem głośno, czym sprawiłem, że Willson zatrzymała się.

- Czego chcesz? – odburknęła.

- Veronica ma rację. Ją już to wszystko przerasta tak samo jak Ciebie – podszedłem do niej; jedną rękę położyłem na jej prawym ramieniu, a drugą podniosłem jej podbródek. – Jesteście jak siostry, nie niszcz tego.

- Zawiodłam się na niej – brunetka popatrzyła na mnie zapłakanymi oczami.

- Chciała dobrze… - teraz objąłem ją w talii.

- Przesadziła – Juss spuściła wzrok, ale raptownie ożywiła się. – nie dotykaj mnie, rozumiesz?! – wyrwała się i chciała iść, lecz złapałem ją za rękę.

- Nie rozumiem – oznajmiłem.

- Nie jestem Twoją dziewczyną ani Twoją własnością, więc mnie nie tykaj! Dotarło to do Ciebie? – wycedziła przez zęby, po czym wyszła za bramę.

- Nie! – zdążyłem jeszcze krzyknąć.

Dziewczyna spojrzała na mnie i pobiegła w stronę domu.


*kilka dni później, perspektywa Juss*


Wracałam do domu z pracy dopiero wtedy, gdy całkiem ściemniało na dworze. Mój „kochany” szef przytrzymał wszystkich na jakiejś rozmowie, z której zrozumiałam, że szykują się zwolnienia. Miałam cichą nadzieję, że nie pójdę z kwitkiem. Co więcej, strasznie chciało mi się siku, ale nie mogłam pójść do toalety, bo jakaś babka umyła już tam podłogę i nie pozwoliła mi wejść. Idąc, myślałam tylko o moim pęcherzu i o tym czy jeszcze wytrzymam, czy nie. Zazwyczaj przechodziłam obok willi One Direction, więc tym razem też tak było. Pomyślałam, że mogłabym zajść do nich i tam skorzystać z łazienki, lecz od tamtego momentu nie odzywałam się do nich. Nagle teraz zrobiło mi się strasznie głupio, że tak potraktowałam Veronicę. Może miała rację? Postanowiłam tam pójść. Skręciłam w bramkę i przeszłam ścieżką pomiędzy kwiatami. Niepewnie nadusiłam na dzwonek. Serce biło mi jak oszalałe. Zaczęłam kreślić coś butem na ziemi, aby strach odszedł ode mnie. Usłyszałam przekręcający się klucz, po czym w drzwiach ukazał się Niall.

- Cz… Cześć – wydukałam. – Jest Veronica?

- Hej. Jest. Proszę, wejdź – odpowiedział i ustąpił mi w progu, abym swobodnie mogła wejść do środka.

- Skarbie, kto… - przerwała Vera swoje pytanie skierowane do Horana, wychodząc z łazienki, kiedy mnie zobaczyła.

- Hej – uśmiechnęłam się lekko, ale dalej nie mogłam nic powiedzieć.

Zaczęłam głęboko oddychać, co trochę mi pomogło. Nabrałam dużo powietrza w płuca i odważyłam się na dalszą wypowiedź.

- Veronica, chciałabym Cię przeprosić za tamto, ze wtedy tak na Ciebie naskoczyłam -  popatrzyłam się na moją przyjaciółkę, która miała łzy w oczach tak samo jak ja. – I Ciebie też, Niall oraz wszystkich, którzy to słyszeli i widzieli – spojrzałam na uważnie słuchającego blondyna. – Naprawdę żałuję tego i chciałabym to jakoś naprawić. Czy wybaczycie mi? – mój głos łamał się jak nigdy. Zerkałam raz na Blackie, raz na Horana.

- No pewnie, że Ci wybaczamy! Prawda, Nialler’ku? – Vercia podeszła do mnie i bardzo mocno mnie przytuliła.

- Jasne. Przecież innej opcji nie ma! – oznajmił blondas z szerokim uśmiechem.

- Dziękuję – tylko tyle mogłam wypowiedzieć w tamtej chwili, ponieważ wybuchnęłam płaczem ze szczęścia i wzruszenia.

Ponownie przytuliłam moją przyjaciółkę, a następnie Niall’a.

- Nie ma za co, kochana. My Ciebie jak najbardziej rozumiemy – Thirlwall otarła moje łzy.

- Mam do Was malutką prośbę. Mogłabym skorzystać z łazienki, bo w pracy nie miałam pozwolenia, a dłużej już nie wytrzymam – skrzyżowałam nogi na „iksa”.

- Trzeba było mówić od razu. Leć! – ponaglił mnie Horan.

Po wyjściu z toalety poczułam nieopisaną ulgę.

- Mówiłam Ci, że ślicznie wyglądasz? – zagadnęłam Veronicę.

- Nie mówiłaś, ale dziękuję – blondynka zaśmiała się. – Idziemy z Niall’em do kina, a potem na kolację.

- Aha, czyli mm rozumieć to jako Waszą randkę? – uniosłam jedną brew.

- Dokładnie – obok nas pojawił się uśmiechnięty głodomór. Objął od tyłu Verę w talii i pocałował w szyję.

- Weź, bo się krzywo pomaluję – skrzywiła się moja przyjaciółka i lekko zarumieniła się.

- Widzę, że ktoś się tutaj zawstydził – zaśmiałam się.

- Przestańcie!

Tymczasem Niall wybuchł śmiechem, a ja wraz z nim, po czym przybiliśmy piątkę.

- A może pójdziesz z nami? – rzuciła propozycję Blackie.

Ona chyba jest niepoważna, zapraszając mnie na własną randkę. Poza tym to na pewno nie spodobałoby się Niall’owi.

- Co?! – prychnęłam. – Nie pójdę na Waszą randkę. Chyba zwariowałaś. Nie mam ochoty, ale może kiedy indziej wybierzemy się gdzieś razem, co? – zaproponowałam.

- Jestem za – zgodził się Horan.

- Ja też – przytaknęła Vera.

- A gdzie reszta? – zapytałam, gdyż w domu było podejrzanie cicho.

- Harry poszedł na tenisa ze znajomymi, Zayn pojechał do Perrie, Liam do Sophie, a Louis poszedł na mecz – oznajmił mi blondyn na jednym tchu.

- My już musimy iść – zwróciła się do swojego chłopaka Veronica, spoglądając na ekran telefonu. – Juss, jeśli chcesz, to możesz tutaj zostać. Zrób sobie gorącą herbatę i pooglądaj telewizję czy coś tam innego.

- Na pewno mogę? – nie mogłam uwierzyć w jej słowa.

- Oczywiście. Wkrótce ten dom będzie Twoim domem – oznajmił Niall i „ugryzł” się w język.

- Co?!

- Nie nic. Nialler tylko tak powiedział.

- Kochana, coś kręcisz.

- Chodź, kochanie – powiedziała moja przyjaciółka do Horana, a następnie dostałam od niej i od blondasa buziaka w policzek.

- Bawcie się dobrze! – krzyknęłam jeszcze.

- Dzięki! Pa! – i zniknęli za drzwiami.

Zostałam sama. Głośno westchnęłam, przeczesując palcami włosy. Skierowałam swoje kroki do kuchni i tak jak mówiła mi Blackie, zaparzyłam sobie herbatę. Wzięłam kubek do ręki, poszłam do salonu i usiadłszy na kanapie, włączyłam telewizor.

___________________________________________________________________________________
Hej! No i w końcu wakacje! Macie jakieś plany? Wyruszacie gdzieś? Ja prawdopodobnie siedzę w domu, chociaż jeszcze nie wiem do końca. I jak rozdział? Wyszedł troszkę dłuższy, lecz następny będzie krótszy, ale wydarzy się nieźle ;) Wiem, że bardzo chcecie, aby Juss z Lou się pogodziła i już niedługo to się stanie ;) Więcej Wam nic nie zdradzę. :* Udanych wakacji Wam życzę i do następnego! Wakacyjne pozdrowienia i buziaki! :* Takie gorące ;)



CZYTASZ=KOMENTUJESZ

TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA