sobota, 20 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 6


                                                   * 2 godziny później *

       Byłem już pod domem chłopaków. Wcześniej tutaj mieszkałem, zanim przeprowadziłem się do El. Wziąłem bagaże z samochodu i zadzwoniłem do drzwi.
- Tommo?! No hej! - krzyknął ucieszony Zayn. - Chłopaki, Louis do nas wrócił! Chodź, wejdź.
Przekroczyłem próg ze spuszczoną głową. Było mi głupio, fakt. Kiedyś ich zostawiłem dla El, a teraz wracam. 
- Dzięki.
- Tomlinson! tak się cieszymy, że wróciłeś - oznajmili mi wszyscy na raz, wychodząc z różnych pomieszczeń.
- znowu zamieszkać z wami? - zapytałem niepewnie.
- No jasne! Wiesz, jak wszyscy czekaliśmy na ciebie - powiedział zadowolony Harry.
Lekko uśmiechnąłem się na te słowa.
- Tęskniłem za wami - i wszyscy zrobiliśmy grupowy uścisk, tak jak na koncercie. Ale chwila... Brakowało mi Nialla.
- Gdzie jest Horan?
- Nialler pojechał ze swoją dziewczyną do rodziny - oznajmił mi Liam. - A właściwie, dlaczego wróciłeś? Coś się stało?
- Tak. Z El już nie jesteśmy razem.
- Właśnie zrobiliśmy obiad. Mamy nadzieję, że dobry - zaśmialiśmy się wszyscy. - Chodź, wszystko nam opowiesz.
Gdy wszedłem do salonu, nic się nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu. Zanim zdążyłem się porozglądać i powspominać sytuacje, zazwyczaj zabawne, które tutaj miały miejsce, przyszedł Payne z obiadem. Byłem głodny, a jedzenie pachniało wyśmienicie. Kiedy zajęliśmy miejsca przy stole, jako pierwszy rzuciłem się na pożywienie. Wszyscy patrzyli na mnie jak na głupa.
- Sory, głodny jestem - powiedziałem z pełnymi ustami, na co reszta zaśmiała się.
- Śmiesznie to brzmiało. Widzę, że jesteś zastępcą blondasa - rzucił z uśmiechem Malik.
- Ktoś musi... A tak ogółem, to jest przepyszne. Kto gotował?
- Ja. Liam mi TROSZKĘ pomagał, a Zayn to już całkiem umył od tego ręce - oznajmił mi dumny Harry.
- Wiesz, jak od dawna miałem ochotę na zapiekankę z makaronem? Ty to masz nosa - i poczochrałem jego loczki.
- Ej, ale tego nie było w planie - odpowiedział Styles, po czym wszyscy zaśmialiśmy się, aż do bólu brzucha.

                                      * 3 godziny później *

- No to teraz cie nie darujemy. O co poszło z El? - zapytał Liam.
- A więc... Byliśmy na przyjęciu u Stana... - zacząłem, a reszta słuchała mnie uważnie.
- Mówiliśmy ci od początku, że to nie jest dziewczyna dla ciebie, no ale ty nas nie słuchałeś - podsumował Zayn, gdy skończyłem.
- Nie tylko ty mi to mówisz.

                            * w tym samym czasie, perspektywa Juss *

    Akurat zamiatałam chodnik, kiedy przed blokiem zatrzymał się czarny samochód, z którego wysiadł Stan. Od tamtego wydarzenia zadzwonił tylko raz. Ubrany był elegancko: garnitur, biała koszula i czarny krawat. Nie poznałam go.
- Hej Justine - powiedział na powitanie, lecz nie pocałował mnie ani nie przytulił jak zawsze. Zachowywał się jakoś dziwnie.
- Cześć. Nie dostanę buziaka? - zapytałam wprost.
- Niestety, ale nie. Chciałem ci powiedzieć, że jadę z pracy na delegację na 4 miesiące.
- A nie możesz tego przełożyć? I dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?
- Bo dzisiaj się dowiedziałem. Ten wyjazd jest bardzo ważny. A i jeszcze jedno. Nie kocham cię. Zakochałem się w kimś innym i my nie możemy być już razem. Na razie - oznajmił i skierował swoje kroki do samochodu.
- Ale... Poczekaj. Wytłumacz mi to!
- Śpieszę się - i odjechał.
To był dla mnie szok a zarazem cios w plecy. Zostawiłam zmiotkę i jak najszybciej udałam się na górę, do mieszkania. Kiedy weszłam do mojego pokoju,rzuciłam się na łóżko i głośno zapłakałam w poduszkę.
"Dlaczego mi to zrobił? Co ja zrobiła nie tak?" - łudziłam się w myślach. - "Zadzwonię do Very. Ale ona jest przecież z Niallem, u rodziny. Nie będę jej przeszkadzała."
Pozostałam sama ze sobą i moim bolesnym problemem.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Wam! Oto rozdział szósty :) Dziękuję Wam za wszystko.Co myślicie o tym wszystkim? Czy Louis jakoś na to zareaguje? Mam nadzieję, że Wam się podoba to opowiadanie i zostawicie po sobie jakiś ślad ;) Pozdrawiam i do następnego :* :)                               

5 komentarzy:

Unknown pisze...

o kurdełe ;ooo
Stan, Ty ścierko -,-
Juss no nie no, nie płacz, musisz zadzwonić do Very! toż ona jak się dowie, że nie chciałaś jej przeszkadzać, to się zabije chyba xD
myślę, że Tommo zareaguje =) będzie pocieszać na pewno :3
jejcia, ten blog taaki kochaaany <3
czekam na nowy rozdział :)

Anonimowy pisze...

Chamsko :(

Ale ogółem rozdział świetny :3

Unknown pisze...

Stan to śwnia, jak on wgl może być przyjacielem Lou?? Niech zgo na tej delegacji dzikie krowy zjedzą :p
Nie mogę się doczekać nexta... I niech Juss dzwoni do Very. Ona jej pomoże
Kocham xoxo

Anonimowy pisze...

Super ;)
Stan... bez komentarza. :/

~Wika :*

Nightingale pisze...

No to się porobiło :3
Ty Lou - pełen szacun, a Eleanor dobrze tak, za to jak potraktowała Juss
A ty Stan - brak słów -.- po prostu ostatni cham i kawał buraka
Niech Juss zadzwoni do Very, przecież to jej przyjaciółka...
Ciekawe jak to się dalej potoczy między Louis'em, a Juss :3