piątek, 2 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 8



 - Stan ci na pewno tego nie mówił, ale on był strasznym kobieciarzem. Co tydzień inna laska i w ogóle, czasami mocno zakrapiane imprezy.
- Jak to?... - tylko tyle brunetka potrafiła wydusić z siebie, gdyż ponownie wybuchnęła ogromnym płaczem. 
    Dobrze, że była jeszcze w moich ramionach, to mocniej ją przytuliłem. Wtedy poczułem znaną mi perfumę. "Our Moment" - pomyślałem. Jakie to cudowne uczucie mieć w objęciach dziewczynę, która pachnie kosmetykiem mojego zespołu.
   Juss cały czas łkała i drżała przez około 20 minut. Nie mogłem już dłużej patrzeć na jej cierpienie. 
- Chodź, zjesz mandarynki. One powinny poprawić ci humor - wzięliśmy swoje herbaty i udaliśmy się na kanapę. Przed nami na stoliku stały wspomniane owoce, które wcześniej włożyłem do miseczki.
- Skąd wiesz, że mandarynki zmienią mi nastrój na lepszy? - zapytała brunetka.
- Z doświadczenia. Tylko na mnie działają marchewki - oznajmiłem z uśmiechem, na co Juss zareagowała śmiechem. - Mam pomysł: na trzy cztery bierzemy jednocześnie mandarynki i je obieramy. Ten kto wygra to...
- To co?
- To jeszcze nie wiem, co robi - zaśmiałem się.
Po chwili nasza zabawa ruszyła. Ja trochę szybciej obierałem owoc, lecz kiedy zobaczyłem dziewczynę, trudzącą się ze skórką, zwolniłem i dałem jej szansę na wygraną.
- Ej, zrobiłeś to specjalnie - Juss zorientowała się.
- Ale co? - udałem, że nie wiem o co chodzi i zrobiłem poważną minę. Długo tak nie wytrzymałem, bo brunetka zaczęła się śmiać a ja razem z nią. 
" Wszystko idzie po mojej myśli" - byłem z siebie bardzo zadowolony.

                                     * perspektywa Juss *

    Ze śmiechu bolał mnie już brzuch. Rzeczywiście mandarynki i Louis na czele sprawili, że powoli zapominałam o Stanie. Nagle chłopak wziął kawałek owocu, podrzucił do góry, po czym część mandarynki bez problemu wylądowała w jego ustach.
- Mniam, pycha - powiedział z uśmiechem.
- Wow! Niezłe to było - naprawdę spodobała mi się ta sztuczka, Jednym słowem brunet bardzo mi imponował. On sam jak i jego zachowanie nie uległo zmianie. Kochałam i kocham go nadal takim, jakim jest.

                                       * godzinę później *

- Lou, mam do ciebie pytanie - oznajmiłam niebieskookiemu, kiedy wrócił z łazienki i usiadł obok mnie.
- Tak? Coś się stało? - zaniepokoił się.
- Nie, wszystko ok - uśmiechnęłam się. - Zastanawiam się nad tym i nie mogę nic sensownego wymyślić. Dlaczego to robisz?
- Ale co takiego?
- No pomagasz mi pozbierać się po tym wszystkim, robisz wszystko, abym nie myślała o Stanie, odwiedzasz mnie, żebym nie była z tym wszystkim sama... Dlaczego? Przecież mam dziewczynę.
- Nie jestem już z Eleanor. Zerwaliśmy ze sobą, to znaczy ja zerwałem z nią.
- Jak to? - zdziwiłam się. - Ale z jakiego powodu?
- Po prostu nie mogłem być dłużej z El po tym, jak się wtedy zachowała i jak cię potraktowała. Rozumiesz? - po tych słowach popatrzył mi w oczy.
- I z tak błahej rzeczy już nie jesteście parą? Hah, dziękuję ci, ale uważam, że to nie jest główny powód. A może zakochałeś się w kimś? Przyznaj się! - zaśmiałam się.

                                    * perspektywa Louis'a *

"Proszę, Juss, domyśl się" - błagałem ją w myślach. Gdybym mógł, w tej chwili pocałowałbym ją, ale jakoś do końca nie miałem odwagi. Bałem się jej reakcji. 
- No dobra. Po części masz rację.
- Czyli się zakochałeś? - uniosła jedną brew do góry.
- Tak - przyznałem się.
- Ooo. A kto to jest? Opowiedz mi coś o niej - dopytywała się dziewczyna.
" No Juss, nie rozśmieszaj mnie. Przecież to ty." - już miałem jej to powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzłem się w język. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem mówić:
- Jest śliczną brunetką, ma piękne oczy.. - na chwilę zerknąłem w nie. Ta zieleń miała w sobie to coś. - Posiada poczucie humoru i uwielbiam jej śmiech. Jest jeszcze wysoka i szczupła. Jednym słowem: przeciwieństwo Elki.
- To mi powiedziałeś... Dzięki - skrzyżowała ręce na piersi i udała obrażoną minkę.

                                  * perspektywa Juss *

No nie! Jak on się zakochał  w kimś, to ja już nie mam u niego ŻADNYCH szans. Zrobiło mi się smutno. Nawet nie wiem, kiedy zamyśliłam się, z czego wyrwał mnie głos bruneta:
- Juss, coś się stało?
- Nie, nic. Przepraszam, zamyśliłam się - uśmiechnęłam się lekko.
- Aha, to dobrze, że wszystko ok. Ja już będę jechał, bo chłopcy zaraz martwią się o mnie, gdy moja nieobecność w domu jest długa - powiedział Lou z uśmiechem, podnosząc się z kanapy i kierując się w stronę korytarza.
- Szkoda... Ale mimo to dziękuję, że wpadłeś. Już jest mi o wiele lepiej - obdarzyłam go uśmiechem.
- No to się cieszę i tak trzymaj - oznajmił mi, nakładając kurtkę i buty. - Co robisz w środę po południu?
- W sumie to nic. A co?
- Może przyjechałbym po ciebie? Zabrałbym cię do mnie, poznałabyś chłopaków, a potem poszlibyśmy na rolki albo na rowery. Co ty na to? - to wszystko mówił z nadzieją w głosie.
- No jasne. Tylko o której?
- Może o 15.30?
- Pasuje.
- No to super. Ja już się zmywam. Trzymaj się i jakby co, to dzwoń. Pa - na pożegnanie mocno przytuliliśmy się. 
Louis pachnął cudownie i na dodatek ten jego miętowy oddech... Jak to przyjemnie jest się przytulić do niego. Miałam ochotę dać mu buziaka w policzek, ale... na początek raczej nie wypadałoby.
- Dziękuję za mandarynki! - krzyknęłam i chłopak opuścił moje progi.
     Po 15 minutach wszystko było już posprzątane. Postanowiłam zrobić sobie kawę i zatopić się w mojej ulubionej książce, jednocześnie rozmyślając o Lou.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------ 
Witajcie w nowym roku! Chciałabym Wam życzyć jak najwięcej uśmiechu, radości, zdrowia, szczęścia, miłości i żeby rok 2015 był o wiele lepszy niż 2014 :)
Oto rozdział ósmy. No i wyszło szydło z worka dotyczące Stana... Dziękuję Wam za wszystko i do następnego rozdziału. Buziaki :*

4 komentarze:

Unknown pisze...

jejcia, Lou jaki kochany <3
dziękuję za życzenia i nawzajem :D :*
rozdział naprawdę wspaniały =)
czekam na NN ^^

Nightingale pisze...

Świetny rozdział! A tak akcja z mandarynkami najlepsza. :3
Życzę duuużo weny i czekam na następny rozdział! :* <3

Anonimowy pisze...

Jakie to jest supeeer!! <3<3

Chyba dzięki Tobie zacznę czytać inne blogi czy książki :D

Wika :*

Unknown pisze...

Jacy oni uroczy!!
Uwielbiam Twoje opowiadanie, na każdy rozdział czekam z niecierpliwością.
Ciekawa jestem, kiedy Juss się domyśli albo Lou wygada:p
Czekam z niecierpliwością na nexta:*