piątek, 8 maja 2015

ROZDZIAŁ 25



     Oparłem łokcie na kolanach, a palce wplotłem we włosy. Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć, co robić. Kiedy zastanawiałem się nad tym wszystkim, usłyszałem czyjś szybszy bieg. Odwróciłem głowę w prawą stronę. Była to Veronica z Niall'em. Blondyn ledwo nadążał za nią.
- Louis, gdzi... gdzie jest Juss? - zapytała zziajana.
- Na badaniach.
- Lepiej z nią czy gorzej? - dopytał się Horan.
- Juss... jest... na... pograniczu... wygłodzenia, wycieńczenia i anemii - oznajmiłem im łamiącym się głosem. - To przeze mnie!
Blondynka, która do tej pory stała, natychmiastowo usiadła. Była w szoku tak jak ja i Niall. Dziewczyna przeczesała ręką włosy ze zdenerwowania, mówiąc przy tym, że wiedziała, że tak się skończy to "cudowanie" Juss. Blondas, widząc w jakim stanie jest jego dziewczyna, zajął miejsce obok niej, po czym przytulił ją mocno i raz po raz całował w czubek głowy. 
- Lou, to nie jest Twoja wina - Nialler starał się jakoś uspokoić całą tę sytuację.
- Jak nie moja?! Gdybym wtedy nie powiedział tych głupich paru słów, wszystko byłoby dobrze! - wstając, podniosłem głos. Splotłem dłonie na karku i chodziłem w kółko po korytarzu.
- Louis, czas nie stoi w miejscu tylko pędzi dalej. Trudno, co się stało to się nie odstanie. Może rzeczywiście Juss załamała się przez Ciebie, ale Ty musisz jej pokazać, jak bardzo Ci na niej zależy. No bo ją kochasz, tak? - powiedziała Vera, która w końcu odzyskała głos.
- Bardzo.
- Więc walcz o nią i nie poddawaj się! Justine jest taka osobą, która wybacza, ale wcześniej ogarnia ją żal, przykrość, rozpacz... Ale nie wszystko stracone, Loui - kontynuowała dalej Blackie.
Szczerze, po tych słowach nabrałem siły i otuchy na najbliższą przyszłość. Zrobiło mi się lepiej.
- Dziękuję, Verciu. Nie wiem, co zrobiłbym bez Was. Naprawdę, dziękuję jeszcze raz. - oznajmiłem.
Zauważyłem świeczki w oczach Thirlwall i uśmiech na jej i Nialler'a twarzy. Podszedłem do nich i przytuliłem każdego z osobna.
- Niall, ale Ty masz szczęście być z taką dziewczyną ja Veronica - wypaliłem z uśmiechem.
- Ej, ej, ej! Ona jest moja! Ale dzięki - Horan pocałował blondynkę.
- Tommo, a Ty będziesz miał jeszcze większe szczęście, będąc z Juss - uśmiechnęła się Vera.
- Wiem. Tak na mądry rozum to podziękowania należą się Stan'owi. To dzięki niemu ją poznałem.
- Ej, tylko nie wspominaj tego głupiego palanta - zaśmiał się Niall, a my razem z nim.

* tydzień później, perspektywa Juss * 

Przez ten wypadek i pobyt w szpitalu zrozumiałam, że wokół siebie mam naprawdę prawdziwych przyjaciół, którzy odwiedzali mnie i wspierali w każdej chwili. Poznałam także Perrie i Sophie: dziewczyny Zayn'a i Liam'a. One są przesympatyczne. Kiedy tylko mogły, przychodziły do mnie razem z chłopcami. Nie brakowało również Veronici i Niall'a, ale najwięcej i najdłużej z nich wszystkich przebywał ze mną Louis. Dużo rozmawialiśmy, a także śmialiśmy się ze sobą, że już mogłam mu przebaczyć tamto zachowanie i tamte słowa. Do czasu. Ostatniego dnia przez szybę z sali, skierowaną na korytarz, zobaczyłam Eleanor, rozmawiającą z pielęgniarką! Z wrażenia przetarłam oczy, aby upewnić się czy to nie są zwidy. Ale nie. Ona tam była naprawdę! Co tu robiła?! Nie miałam zielonego pojęcia i w duchu miałam cichą nadzieję, że do mnie nie przyjdzie. Nagle w drzwiach ukazała mi się jej postać, a po chwili była już koło mojego łóżka. Myśli jednak zawodzą. Chciałam, aby to był zły sen, z którego mogłabym się obudzić. Niestety nie.
- Hejj Juss - powiedziała udawanym, słodkim głosem.
- Cześć - wydukałam, gdyż z tego wszystkiego coś ścisnęło mi gardło; czułam w przełyku wielką kluchę.
Trochę bałam się tej dziewczyny, sama nie wiem dlaczego. Bardziej zacisnęłam kołdrę w moich dłoniach.
- Nie bój się mnie. Przecież nic Ci nie zrobię - uśmiechnęła się do mnie sztucznie. - Chciałam Ci powiedzieć tylko jedno: nie rób sobie nadziei. Louis kocha tylko mnie, a nie Ciebie. My nadal się spotykamy - po tych słowach wyszła, ale na korytarzu napotkała Tomlinson'a. 
Widziałam, jak brunet coś do niej mówi, machając przy tym energicznie rękoma. Chyba był zły, jednak El złapała go za policzki i mocno pocałowała, a potem spojrzała w moją stronę z szyderczym uśmiechem. Chłopak również skierował swój wzrok tam gdzie jego była ukochana. Szybko odwróciłam głowę w przeciwną stronę, a po moich policzkach zaczęły spływać strugi łez. Moje przeczucia się spełniły: Louis kocha Eleanor, sama mi o tym powiedziała. A jeśli ona to robi tylko dlatego, żeby mi dopiec, że przeze mnie nie będzie już taka sławna? Nie wiem. Po zachowaniu Lou zbytnio nie widać, żeby darzył ją uczuciem.
- Eleanor! Jesteś nienormalna! - w całym pomieszczeniu rozległ się głos bruneta, który po chwili był obok mnie. Tommo kucnął przy łóżku i złapał mnie za rękę.
- Juss, skarbie, ja jej naprawdę nie kocham! Nie miałem pojęcia, ze ona mnie pocałuje - zaczął się tłumaczyć, głaszcząc mnie po ramieniu.
- Louis... ja nie wiem, co o tym myśleć. Mam Ci wierzyć czy nie? To mnie już przerosło. Najlepiej zostaw mnie w spokoju - oznajmiłam z ogromnym bólem serca, odwróciwszy się i patrząc w jego cudowne, niebieskie oczy. 
- Słonko, proszę Cię. Też mam jej dość, uwierz mi.
- Specjalnie kazałeś Elce tu przyjść, abym dowiedziała się o Was.
- Ja nawet nie wiem, po co ona tu przyszła i skąd wie, że tu przebywam z Tobą! Musisz mi uwierzyć! Proszę, skarbku - nalegał dalej chłopak, a jego oczy zaczynały "błyszczeć".
- Mam nie robić sobie nadziei, więc przestaję - upierałam się. 
- Kto Ci to powiedział?!
- Elka - powiedziałam spokojnie.
- I co Ci jeszcze nagadała?!
- Że ją kochasz i że spotykacie się.
- Jakaś wariatka! To wszystko jest nieprawda! Ona podobno coś kręci ze Stan'em. Uwierzyłaś jej w to?! - Louis bardzo zdenerwował się.
- Mam inne wyjście? Na każdym kroku udowadnia mi to.
- ONA udowadnia swoje wariactwo, a JA staram się udowodnić pewnej osobie, że jest dla mnie najważniejsza na świecie - po tych słowach Tomlinson popatrzył mi głęboko w oczy.
- Jeżeli kocha Stan'a, to dlaczego wpycha się do Ciebie? Tego najbardziej nie mogę zrozumieć.
- Pewnie jest wściekła, że przeze mnie nie będzie sławna albo dlatego że nie będzie miała bogatego chłopaka, z którego mogłaby wyciskać kasę - wyrzucił z siebie Tommo. 
- Dziękuję Ci za Twoją obecność i Twoje wsparcie przez te wszystkie dni, ale idź już. Chcę zostać sama - i ponownie poczułam łzy napływające do moich oczu.
- Juss... - brunet jęknął, mocniej zaciskając moją dłoń w swojej.
- Idź - i kiedy chłopak opuścił salę, pozwoliłam im wypłynąć na zewnątrz.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie Wy moje Misiaczki kochane! Jak rozdzialik? Tak jak mówiłam wcześniej, to już jest koniec wydarzeń w szpitalu. Pokićkało się, nie? No niestety, nie pogodzili się. Jakie są Wasze wrażenia, odczucia? Czytajcie i komentujcie! :) Pozdrawiam i do następnego! :*** KOCHAM ♥♥♥♥♥

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Eleanor co za małpa...
Rozdział cudowny <3

Unknown pisze...

Elu Elu, Ty zimna suczo -,- ścierka.


rozdział cudowny <3
i Vercia z Niall'em aww *u*

mam pytanie :3 w Twoim opowiadaniu One Direction jest przed tym jak Zaynodszedł, czy po tym lecz po Jego powrocie do zespołu? :D

Nightingale pisze...

Rozdział świetny tak jak każdy poprzedni <3
Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale nie miałam czasu.
Życzę duuuuużo weny i pozdrawiam!!! :*

P.S. to ja Mrs.Tomlinson, ale zmieniłam nazwę ;)

Anonimowy pisze...

Kocham, kocham, kocham ♥♥♥

Anonimowy pisze...

Co za świnia z tej El... Eh.... Oby już na długo zniknęła z życia Juss i Tomma:) A rozdział jak zwykle -Boski. Nie mogę doczekać się nexta, kocham:*❤
Malikowa. ��

Paula xx pisze...

Niech do siebie wrócą! Są idealnie do siebie stworzeni ♥
El ty idiotko, niszczysz wszystko :/
Świetny rozdział :* I jeszcze raz wszystkiego najlepszego Justynko ♥
//Paula :***