sobota, 30 maja 2015

ROZDZIAŁ 28






- Chodźcie do salonu – oznajmiłam, wstając, jednak to nie uwolniło mnie od dziewczynek: szły obok, trzymając moje obie dłonie. Louis podążał za nami.
- Napijecie się czegoś? – spytałam, kiedy usiedli na kanapie.
- Nie, dzięki – brunet odpowiedział w ich imieniu. – Chciałem Was zabrać do restauracji na jakiś obiad albo pyszne ciastko. Ja stawiam  – powiedział chłopak ze wzrokiem utkwionym w stolik przed nim, a po chwili lekko podniósł na mnie wzrok. Chyba przeżywał nasze spotkanie tak jak ja.
- Miałyśmy być z Juss!!! – oburzyła się Daisy.
- Ale jako dodatkowa niespodzianka urodzinowa Juss pojedzie z nami – powiedział Lou, patrząc na mnie.
- Super!!! – ucieszyła się Phoebe.
- Gotowa? – Tommo obdarzył mnie lekkim uśmiechem.
- Lecę szybko się pomalować i zaraz wracam – odrzekłam i wyszłam do łazienki.
Byłam w szoku. Z tego co zrozumiałam, to jest to, że bliźniaczki mają dzisiaj urodziny. Nie wiedziałam o tym i nie miałam żadnego prezentu dla nich. Nagle przypomniały mi się ukryte w barku bombonierki, które postanowiłam im dać. Błyskawicznie zrobiłam make-up (brązowe cienie, lekkie kreski eyelinerem, tusz do rzęs i jasnoróżowy błyszczyk) i wyszedł mi on całkiem prosto. Z łazienki udałam się wprost do mojego pokoju po słodycze.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! – oznajmiłam siedmiolatkom, wchodząc do salonu, po czym podarowałam im czekoladki.
- Dziękujemy – i obie przytuliły się do mnie.
- Nie musiałaś nam dawać prezentu. Dla nas najlepszym prezentem jesteś Ty – powiedziała Daisy i objęła mnie w pasie, wtulając głowę w mój brzuch.
- Ale chciałam – uśmiechnęłam się.
„Takie małe, a takie mądre” – pomyślałam. Byłam pod wrażeniem.  Przez ten czas Tomlinson stał obok i obserwował tę sytuację.
- Jedziemy? – zapytał, gdy skończyłyśmy uściski.
- Tak! – wykrzyknęły dziewczynki i wybiegły na klatkę schodową.
- Czekajcie! – Louis głośniej zwrócił się do sióstr, które były już na schodach, kiedy ja zamykałam mieszkanie.
- Ciekawe, czy z tego wszystkiego wiedzą, jak się nazywają – zaśmiał się brunet.
Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się.
- Mogłeś wcześniej zadzwonić i powiedzieć mi o urodzinach Daisy i Phoebe. Wtedy przygotowałabym się lepiej – oznajmiłam, przerywając ciszę między nami, gdy schodziliśmy na dół.
- Dziewczynki i tak są przeszczęśliwe. Gdybym zadzwonił, to nie odebrałabyś telefonu. Chciałem, abyś trochę odpoczęła ode mnie – chłopak zerknął w moją stronę.
- No ale znowu tu jesteś.
- Ze względu na bliźniaczki, lecz… nie tylko.
- To jest jakiś plan?
Lou uśmiechnął się do siebie, ale odpowiedzi nie otrzymałam.
- Dziewczyny na pewno są już przy samochodzie, więc chodźmy szybciej – po słowach Tomlinson’a przyśpieszyliśmy kroku.
- Skarby, do jakiej jedziemy restauracji? – spytał Tommo sióstr, kiedy każdy zajął swoje miejsce w aucie. Ja siedziałam z przodu.
- „Sherlock Holmes” – powiedziały jednocześnie.
Brunet odpalił pojazd i ruszyliśmy. Nikt nie odzywał się, tylko radio przerywało ciszę między nami. Położyłam rękę na skrawku siedzenia i w pewnym momencie poczułam czyjś dotyk – oczywiście Louis’a. Mimo że przeszedł mnie przyjemny dreszczyk, szybko zabrałam ją i z powrotem umieściłam na swoich udach, obrzucając przy tym chłopaka poważnym, złowrogim spojrzeniem. Tomlinson’a wzrok był skierowany na mnie, ale po chwili chłopak ponownie bacznie obserwował drogę, a ja patrzyłam się w okno.
- Byłaś kiedyś w „Sherlock’u”, Juss? – zapytał Lou.
- Nie – odrzekłam, nie odwracając się w jego stronę.
- Dają tam naprawdę dobre jedzenie – kontynuował dalej.
- Nie wiem, bo nigdy tam nie jadłam – odpowiedziałam stanowczo, akcentując każde słowo.
- To dzisiaj spróbujesz.
Na samą myśl o restauracyjnym jedzeniu mój żołądek robił fikołka. Dość dawno jadłam coś porządnego. Czasami miałam na to ochotę, ale zaraz przypominał mi się mój cel i odmawiałam sobie sytego posiłku.
- Już jesteśmy – rozległ się głos bruneta, gaszącego auto.
Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do budynku, znajdującego się przed nami. 
Gdy weszliśmy do środka, zrobiło mi się dziwnie pod wpływem zapachu smażonych potraw.
- Tam jest fajne miejsce – powiedział Tommo, wskazując na stolik pod ścianą.
Kiedy Louis poszedł po karty z daniami, ja z dziewczynkami zajęłyśmy swoje miejsca przy kwadratowym stoliku. One siedziały po moich obu stronach, więc brunetowi przypadło krzesełko naprzeciwko mnie.
- Proszę – Lou podał nam karty. – Ale mam piękny widok przed sobą – chłopak wyszczerzył zęby w rozbrajającym uśmiechu, na co ja pod stolikiem kopnęłam go w nogę. Widać było, że trema do opuściła. Tomlinson tylko puścił mi oczko, po czym zaczęliśmy przeglądać dania. Nie miałam zamiaru tam jeść. Przewróciłam tylko parę kartek i odłożyłam spis na bok.
- Wybrane? Co bierzecie? – zadał pytanie chłopak.
- My chcemy naleśniki z sosem czekoladowym – oznajmiła Daisy, która wcześniej ustaliła z Phoebe, co będą jadły.
- Ok. A Ty Juss?
- Yyy… Ja nic. Dziękuję. Wezmę tylko wodę – wysiliłam się na słaby uśmiech.

Witajcie! Jakoś słabo ostatnio było z Waszymi opiniami, ale mam nadzieję, że to tylko chwilowe :) Jak rozdział? Podoba się? Czy uważacie, że coś się wydarzy ciekawego? Reszty dowiecie się w następnym tygodniu.
UWAGA! Jeśli będziecie ładnie komentować, to w przyszłym tygodniu pojawią się dwa rozdziały ze względu czterech dni wolnych :) BUZIAKI :*** Do następnego ;) 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

4 komentarze:

Paula xx pisze...

Cudooo *.*
Idealne na poprawę humoru i samopoczucia :*
W następnym tygodniu dwaaa! Proszęę! :***
Nic dodać, nic ująć :) Rozdział idealny :*
//Paula :*

Anonimowy pisze...

Jak pięknie piszesz <3 Czekam na następny, super :D

Nightingale pisze...

Świetny rozdział!
Czuję, że po tym obiedzie wszystko między Juss, a Lou się ułoży. Musi!
Nie wiem czemu, ale po ostatniej wypowiedzi Justine mam wrażenie, że zemdleje o.O
No nieważne.
Jak już pisałam rozdział suuuuperowy i nie mogę doczekać się następnego.
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny!

Sylwia Rzepa pisze...

Proszę o kolejny :) świetnie piszesz :)