piątek, 15 maja 2015

ROZDZIAŁ 26





*perspektywa Louis’a, 2 tygodnie później*

    Mimo tylu moich starań, Justine nadal miała do mnie ogromny żal. Dzisiaj widziałem ją na mieście i była coraz chudsza. Potem pojechałem do niej, ale nic sensownego z tego nie wyszło. Postanowiłem dać jej trochę odpoczynku ode mnie. Kiedy wszedłem do domu, zobaczyłem siedzących w salonie chłopaków, którzy objadali się popcornem oraz jakimiś ciastkami. Rzuciłem im krótkie: „Hej!”, po czym udałem się do kuchni po wodę. Gdy ponownie dołączyłem do reszty zespołu, opadłem na fotel, głowę położyłem na oparciu, głośno przy tym wzdychając. Czułem spojrzenia chłopców na sobie.
- Louis… co Ci jest? – zaczął nieśmiało Harry.
- Nic – odburknąłem, upijając ciecz z butelki. – Zayn, masz papierosa? – zwróciłem się do mulata.
- Mam, ale Ty przecież rzuciłeś palenie rok temu – zdziwił się.
- Wiem – i wyciągnąłem to świństwo z paczki, którą podał mi Malik.
Zacząłem obracać papierosa raz w jedną, raz w drugą stronę. Chłopaki śledzili każdy mój ruch, czułem to. Wstałem i udałem się na balkon, gdzie mogłem zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie minęło może 5 minut, kiedy koło mnie pojawił się Liam.
- Tommo, wszystko w porządku? – zapytał.
Odwróciłem się do niego przodem, opierając swoje ciało o barierkę. W salonie telewizor był zgaszony i nikogo już nie było.
- Nie – odpowiedziałem krótko, po czym zapaliłem świństwo. Mimo że rzuciłem palenie rok temu, zawsze nosiłem w kieszeni zapalniczkę, aby oszukać mój rozum, że są to papierosy.
- Chodzi o Juss? – dopytywał się brunet.
- Tak – i zaciągnąłem się.

Zacząłem silnie kaszleć, ale mimo tego nabierałem nikotyny do płuc jeszcze więcej.
- O co poszło? – Payne chciał się dowiedzieć czegoś więcej.
Nie odpowiedziałem na jego pytanie, tylko ponownie zaciągnąłem się.
- Wyrzuć to gówno! – zdenerwował się i wyrwał mi, a następnie zgasił i wyrzucił papierosa. – Ostatnio mało z nami rozmawiasz, mało jesz! Powiesz wreszcie o co chodzi?!
- Jeżeli Juss będzie chudła, to ja razem z nią.
- Widziałem ją niedawno. Jest strasznie chuda i marnie wygląda – stwierdził Li. – Wiesz, jaki może być tego powód?
- To przeze mnie i przez Eleanor! Liam, ja naprawdę mam już dość Calder i nie wiem, jak ją odczepić od siebie! Mało tego, nachodzi Juss i gada jej nie wiadomo co, a ona w to prawdopodobnie wierzy! Przez nią moje relacje z Juss są takie jak w tej chwili – wyznałem, a potem zacząłem opowiadać Daddy’emu moją wymianę zdań z dziewczynami, która miała miejsce tutaj w domu, a następnie wydarzenia ze szpitala. Chłopak słuchał uważnie przez cały czas, nie przerywając mi ani słowem.
- Ja naprawdę kocham Juss. Nawet kiedyś do El nie czułem tego, co do niej. Proszę, pomóż mi! – kończąc, rozpłakałem się, co wcale nie pasowało do chłopaka. Jednak moje emocje i uczucia okazały się być silniejsze od mojej postawy twardziela.
- Powiedziałeś jej o swoich uczuciach?
- Tak wprost to jeszcze nie – popatrzyłem się na Liam’a, pociągając nosem – ale zawsze staram się coś wspomnąć o tym.
- Hmmm… Dobre i to. Wiesz może, czy są takie osoby, które Juss lubi? – pytanie zadane przez Payne’a uważałem za trochę dziwne. Popatrzyłem się na niego jak na głupka.
- Chcę Ci pomóc – wyjaśnił.
- Zdaje mi się, że polubiła moje siostry. W szczególności Daisy i Phoebe. Co masz na myśli?
- Spróbuj zawieść dziewczynki do niej. Na przykład z okazji urodzin. Kiedy one je mają?
- Czekaj… - podrapałem się w podbródek. – O kurde! Pojutrze! Na śmierć zapomniałem o ich urodzinach! – złapałem się za czoło.
- To świetnie się składa! – Li klasnął w dłonie. – Jeżeli Daisy i Phoebe przepadają za Justine, to zrobisz im niezłą niespodziankę, zawożąc je do niej – Payne uśmiechnął się.
- No w sumie… Przyznaję Ci rację. Dziękuję Liam – przytuliłem bruneta po bratersku, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech, którego ostatnio brakowało. – Trochę mi ulżyło. Musiałem o tym komuś powiedzieć.
- To dobrze. Nie wolno dusić problemów w sobie, pamiętaj. Kochasz Juss, więc walcz o nią i nie poddawaj się!
- Nie wiem dlaczego, ale zawsze Wam ulegam.
Daddy nic nie odpowiedział, tylko zaśmiał się. Wchodząc na górę, natknąłem się na Harry’ego.
- Lou, już lepiej? – zapytał.
- Tak. O wiele lepiej – i z łobuzerskim uśmiechem poczochrałem jego loczki.
Styles obdarzył mnie uśmiechem i zbiegł na dół. O dziwo, nie wściekał się tak jak zawsze, gdy ktoś dotykał jego włosów, oczywiście wykluczając dziewczyny, które mu się podobają. „Walcz o nią i nie poddawaj się!” – wciąż w głowie brzmiały słowa Liam’a i Veronici. Tak ja mówią, tak zrobię!

Hey, hi hello! Witajcie! I jak rozdzialik? Inny pomysł nie przyszedł mi do głowy, więc musicie się zadowolić tym :) Co o tym sądzicie? Wasze opinie piszcie w komentarzach. 
PS Chcę już wakacje!!! Do następnej notki i kocham Was!!! <3

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
TWÓJ KOMENTARZ=CORAZ WIĘKSZA MOTYWACJA

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Super :*

Unknown pisze...

WONDERFULL <3 kocham :3

Nightingale pisze...

Świetny rozdział! Z niecierpliwością czekam na kolejny!
I zapraszam do siebie ;)
http://youandmearetwopieces-louistomlinsonff.blogspot.com/

Pozdrawiam!

Paula xx pisze...

No i oby tak dalej! Niech o nią walczy do końca! Boże, jak ja to kocham <3
Pisz następny, z niecierpliwością będę czekać! <3 :*
//Paula :*